Co zrobić, aby dobroczynne bakterie probiotyczne, które zażywamy, rzeczywiście zadziałały i wspomagały zdrowie?
Sięgamy po probiotyki w nadziei, że poprawią odporność, trawienie, metabolizm albo nastrój, pomogą uporać się z bólami brzucha, biegunką czy zaparciem. Albo podczas zagranicznych wojaży zapobiegną zemście faraona. Czasem osiągamy pożądany skutek, a czasem nie. Od czego to zależy? – Przede wszystkim od tego, po jaki szczep sięgniemy – wyjaśnia gastroenterolog dr hab. n. med. Wojciech Marlicz z Kliniki Gastroenterologii PUM w Szczecinie.
Różne szczepy oddziałują na organizm w różny sposób. Jedne uczestniczą w produkcji witamin, enzymów i cytokin przeciwzapalnych czy krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, które wpływają na odporność i kondycję bariery jelitowej. Inne produkują neuroprzekaźniki, w tym serotoninę, które oddziałują na ośrodkowy układ nerwowy. Jeszcze inne zmieniają środowisko jelit, tworząc niekorzystne warunki dla rozwoju szczepów chorobotwórczych. – Jeśli zależy nam na konkretnym efekcie prozdrowotnym, powinniśmy wybrać szczep, który działa w określony sposób – podkreśla dr Marlicz. W kwestii wyboru szczepu lepiej poradzić się lekarza lub farmaceuty, niż przekopywać się przez fachowe publikacje medyczne w poszukiwaniu konkretnych wskazówek na temat probiotykoterapii.
Właściwy szczep
– Odpowiedni preparat powinien mieć przeprowadzone badania kliniczne, które potwierdziły, że zawarte w nim liofilizowane, czyli pozbawione wody bakterie probiotyczne, są w stanie ożyć w przewodzie pokarmowym, dotrzeć żywe do jelita cienkiego lub grubego i tam rzeczywiście zadziałają – wyjaśnia dr Marlicz. To wcale nie jest oczywiste, bo zanim probiotyki trafią do jelita, muszą przejść przez żołądek i dwunastnicę, gdzie panują warunki skrajnie niekorzystne dla żywych organizmów. Kwasy wydzielane do żołądka mają za zadanie eliminować wszelkie drobnoustroje, aby nie dopuścić do zakażenia organizmu.
Optymalnego efektu działania probiotyków można oczekiwać dopiero po 12 tygodniach ich stosowania
Producenci preparatów probiotycznych próbują przechytrzyć naturę, zamykając liofilizowane bakterie w kapsułkach, które rozpuszczają się dopiero w jelicie cienkim. Dodatkowo wzbogacają preparaty w specjalne dodatki, które stanowią pożywienie dla bakterii oraz pozwalają im przetrwać okres przechowywania. Niektóre szczepy probiotyczne, np. Lactiplantibacillus plantarum 299v, są naturalnie oporne na działanie kwasu solnego i soli żółci, w związku z tym bez problemu przeżywają podróż przez górny odcinek przewodu pokarmowego.
Kolejnym warunkiem skuteczności probiotyku jest odpowiednie opakowanie. – Większość bakterii probiotycznych to beztlenowce, dla których kontakt z powietrzem atmosferycznym jest zabójczy – mówi dr Marlicz. Opakowanie musi zabezpieczać także przed kontaktem z wodą, bo powoduje ona przedwczesną aktywację bakterii.
Ważne są również warunki przechowywania probiotyku. Zarówno zbyt wysoka temperatura, jak i zbyt niska mogą spowodować, że uśpione w procesie liofilizacji bakterie nigdy się nie obudzą w organizmie gospodarza. Niektóre szczepy wymagają przechowywania w lodówce, innym wystarczy temperatura pokojowa, jednak nie wyższa niż 25 stopni C. Dlatego w wyjątkowo upalne dni nawet probiotyk przeznaczony do przechowywania w temperaturze pokojowej lepiej umieścić w lodówce.
Misja kolonizacja
Czy probiotyki należy zażywać na czczo, czy z posiłkiem? Szczegółowych wytycznych na ten temat nie ma, ale ze względu na to, że bakterie są wrażliwe na temperaturę, probiotyk należy popijać letnią wodą. Gorąca kawa lub herbata mogą zniszczyć bakterie. Podobnie działa alkohol. – Rekomenduję przyjmowanie probiotyku razem z antybiotykiem. Aby mieć pewność, że probiotyki zadziałają, powinniśmy je przyjmować tak samo jak anytybiotyki, czyli z każdą dawką – radzi dr Marlicz.
Bakterie probiotyczne po dotarciu do jelit nie zostaną jednak z nami na zawsze. – Nabłonek jelitowy złuszcza się szybko, co około pięć dni, więc bakterie probiotyczne, którym uda się skolonizować jelita, mają szansę pozostać w nich maksymalnie pięć dni – mówi dr Marlicz. – Zadaniem probiotyków jest modyfikacja działania naturalnej mikrobioty jelitowej, która pod wpływem probiotyku może zacząć produkować korzystne dla zdrowia metabolity, oraz stymulacja nabłonka jelitowego do produkcji białek odpornościowych – wyjaśnia dr Marlicz.
Tak jest w przypadku Lactiplantibacillus plantarum 299v. Nawet po zaprzestaniu suplementacji mikrobiota wytwarza więcej niż przed probiotykoterapią kwasu masłowego, który odżywia komórki nabłonkowe jelita grubego i przyspiesza ich regenerację. Szczepy Lactobacillus pobudzają geny do produkcji białek odpowiedzialnych za odporność i tolerancję immunologiczną w przewodzie pokarmowym. Dzięki temu łagodzą nadmierną odpowiedź immunologiczną na przykład na gluten. Im więcej bakterii kwasu mlekowego jest w dwunastnicy, tym reakcja immunologiczna na gluten jest słabsza.
Nakarm swoją mikrobiotę
Aby kolonizacja się powiodła, dieta podczas antybiotykoterapii powinna obfitować w różne rodzaje błonnika, który jest podstawowym pożywieniem dla bakterii probiotycznych. W czasie antybiotykoterapii należy więc jeść dużo warzyw, owoców oraz produktów pełnoziarnistych (chleb z mąki razowej, grube kasze, ciemny ryż), nasiona i orzechy. – U osób, które wcześniej unikały warzyw i produktów pełnoziarnistych, nagłe zwiększenie spożycia błonnika może spowodować bóle brzucha, biegunkę lub zaparcie – ostrzega dr Marlicz. Dlatego jego spożycie należy zwiększać stopniowo.
Warto zacząć od delikatnego dla jelit błonnika rozpuszczalnego w wodzie, który nie nasila procesu fermentacji. Jego źródłem są np. płatki i otręby owsiane lub jęczmienne, jabłka bez skórki, cytrusy, nasiona roślin strączkowych, siemię lniane czy orzechy. Jeśli błonnik rozpuszczalny w wodzie powoduje nasilenie dolegliwości jelitowych, można sięgnąć po gotowe preparaty apteczne zawierające rozpuszczalny błonnik z gumy guar.
– Aby nie powodować nadmiernej fermentacji, która jest odpowiedzialna za dolegliwości brzuszne, lepiej jeść warzywa i owoce jako osobny posiłek, nie mieszając ich z białkami czy tłuszczami, a także zrezygnować z jedzenia produktów zawierających słodziki i drożdże – radzi dr Marlicz. Bezpieczniej jest jeść owoce i warzywa w pierwszej połowie dnia, a nie wieczorem, ponieważ wtedy jesteśmy bardziej aktywni, a ruch skutecznie wspomaga procesy trawienne – dodaje gastrolog. Dzięki takiej strategii nieprzyzwyczajone do większych ilości błonnika jelita mają szansę się do niego zaadaptować.
Cierpliwości!
Probiotyki trzeba zażywać systematycznie przez co najmniej kilka tygodni. – Zalecenia krajowych, jak i międzynarodowych towarzystw gastroenterologicznych i dietetycznych mówią, że optymalnego efektu działania probiotyków można oczekiwać dopiero po 12 tygodniach ich stosowania – tłumaczy dr Marlicz. Czy to oznacza, że osoby z przewlekłymi problemami, jak zespół jelita nadwrażliwego czy choroby zapalne jelit, w których probiotyki pomagają, mają je stosować do końca życia? – Po 12 tygodniach ciągłego przyjmowania probiotyku można zrobić kilkutygodniową przerwę, a następnie powrócić do terapii – radzi dr Marlicz. Można też stosować probiotyk w schemacie pulsacyjnym, np. zażywać go przez pierwszych 15-20 dni każdego miesiąca. Ale można je również stosować przewlekle, nie da się ich przedawkować. Można też zamieniać preparaty probiotyczne na inne, oczywiście zawierające szczepy o udowodnionym działaniu.