Mogę się założyć, że poza intuicyjnym i ogólnym – chcę wierzyć, że pozytywnym – rozumieniem nowego, mającego wejść od września tego roku do szkół podstawowych, przedmiotu o nazwie „edukacja zdrowotna„, jedyne odbiegające od tego, co opinia publiczna mogła usłyszeć to próby zrównania go z edukacją seksualną. Stało się tak wskutek zabiegu części środowisk prawicowych i tzw. katolickich, chcących mobilizować siły społeczne w sprzeciwie wobec nowego przedmiotu zarzucając jego autorkom i autorom masową seksualizację dzieci.
W niektórych apelach i protestach z udziałem kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego w Warszawie – dowiedzieć można było się, że jest to element planu organizacji międzynarodowych, mających na celu demoralizację i niszczenie niewinności polskich dzieci.
Sprzeciw wobec przedmiotu wyraziła też, niestety, Konferencja Episkopatu Polski. Zatem próba wywołania, choć częściowo, „społecznej histerii” nie mogła ujść uwadze obserwującym debatę publiczną w naszym kraju.
Edukacja zdrowotna. Najbardziej krytykowany dział to 9 proc. programu
Podstawa programowa zawiera w sobie oczywiście także aspekty edukacji seksualnej, która jest jednym z dziesięciu powiązanych ze sobą działów. Pozostałych dziewięć to: wartości i postawy (z kluczowymi godnością i szacunkiem na czele), zdrowie fizyczne aktywność fizyczna, odżywianie, zdrowie psychiczne, społeczne, dojrzewanie, zdrowie środowiskowe oraz internet i profilaktyka uzależnień.
Zatem szum, jaki usłyszeć można było od krytyków dotyczy działu, który – uwaga – zajmuje 9 proc. całości. O tym, jak integralnie wszystkie z tych elementów są ze sobą powiązane mówi się za mało. Ze świecą szukać też głosów odnoszących się do innych działów tego samego przedmiotu.
Na jeden z obszarów w sposób szczególny warto zwrócić uwagę. Jeśli zostanie wprowadzony w życie, to sam w sobie może być bezprecedensową innowację społeczną. Mowa o przeciwdziałaniu zagrożeniom w środowisku cyfrowym oraz uzależnieniom, w tym behawioralnym, np. od mediów społecznościowych. Może być również pierwszym krokiem na drodze do odchodzenia od – mówiąc językiem słynnego psychiatry Antoniego Kępińskiego – technokratycznego podejścia do człowieka.
Dlaczego to takie ważne?
Media społecznościowe oraz gry online są dzisiaj przestrzeniami, w których najczęściej dochodzi do wszelkich form przemocy, także seksualnej. W diagnozie przeprowadzonej przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę czytamy, że 26 proc. młodych ludzi doświadczyło bezkontaktowego krzywdzenia seksualnego. Wnioski z badań prestiżowej międzynarodowej organizacji We Protect wskazują, że jedna z form przemocy seksualnej w internecie dotknęła aż 69 proc. młodych ludzi w Polsce.
Z najpopularniejszego serwisu hazardowego korzysta 800 tysięcy nastolatków, a z pornograficznego aż 1,3 miliona. 1/3 z nich przyznaje, że ich pierwszy kontakt z takimi treściami nastąpił przypadkowo podczas wyszukiwania innych informacji lub poprzez otrzymanie ich na jednym z komunikatorów – czytamy w raporcie „Nastolatki 3.0” wydanym przez państwowy NASK.
W tym samym badaniu blisko 70 proc. młodych ludzi przyznaje, że mowa nienawiści jest największym problemem współczesnego internetu. Połowa uważa, że w sieci nie da się odróżnić informacji prawdziwych od fałszywych. Tyle samo nie próbuje nawet sprawdzać wiarygodności kont i autorów w mediach społecznościowych.
Jednocześnie spędzają w nim mocno ponad 5 godzin 36 min godzin dziennie, a w dni wolne ponad 6 godzin. 40 proc. młodych użytkowników mediów społecznościowych odczuwa w nich dojmującą samotność. 31 proc. wskazuje na wysokie natężenie tzw. problematycznego używania internetu (PUI) – wskaźnik określający także potencjał uzależnień. Od 2020 roku odnotowano wzrost o ponad 5 punktów procentowych liczbę młodych ludzi charakteryzujących się bardzo wysokim natężeniem tego wskaźnika. Obecnie jest to 8,3 proc. badanych.
1/3 nastolatków uczestniczyła w internetowych wyzwaniach, a więc podejmowanych w sieciach społecznościowych zadaniach. Aż 31 proc. z nich dotyczyła wyzwania groźne dla zdrowia i życia. Trzeba też powiedzieć, iż część z nich opiera się na samookaleczeniach, piciu substancji chemicznych, wszczynaniu awantur, ucieczek z domu, i wielu innych.
Ogromnym, o ile nie największym wyzwaniem społeczeństwa informacyjnego jest ochrona prawa do prywatności. Niestety, jako społeczeństwo nie zwracamy w ogóle uwagi na prawo do prywatności młodych ludzie, a ich wizerunek i inne dane osobowe udostępniane są masowo przez rodziców, opiekunów, celebrytów, firmy, a nawet szkoły, przedszkola i kluby sportowe. Większość robi to nie zważając, że za każdym razem zostawiany jest cyfrowy ślad dziecka, który wykorzystany może być przez mających złe intencje przestępców i osoby zaburzone psychicznie.
Przedstawiona wyżej charakterystyka doświadczeń młodych ludzi w sieci to jedynie próbka. Odważnych rozwiązań wzmacniających ochronę i radzenie sobie przez dzieci i młodzież w naturalnym dla nich środowisku mediów cyfrowych jest dzisiaj jak na lekarstwo. Psycholożka Ewa Kusz wobec opisu społecznej świadomości istnienia zjawiska wykorzystywania seksualnego używa następującego trójpodziału: etap wyparcia, etap epidemii (widzimy ją wszędzie), etap konstruktywnego podejścia.
Mam wrażenie, że w zakresie ochrony przed krzywdzeniem i destrukcyjnym wpływem niewłaściwego korzystania z mediów cyfrowych na zdrowie psychiczne, fizyczne i społeczne, jesteśmy wciąż na etapie wyparcia i zaprzeczania. Do tej pory w polskiej oświacie, poza dodatkowymi programami interwencyjnymi i profilaktycznymi, nie istniał żaden poważny system prewencji budujący właściwą odporność, uczący odpowiedzialnego korzystania z dobrodziejstw cyfryzacji. Edukacja zdrowotna może być pierwszym takim systemowym pomysłem.
Co nowego?
Ograniczę się do kluczowych kwestii z punktu widzenia życia w społeczeństwie informacyjnym. Jednym z najciekawszych kierunków widocznych w podstawie programowej jest uwzględnienie higieny cyfrowej. Do tej pory zagadnienie to nie pojawiało się w ogóle. Higiena cyfrowa to nic innego jak zbiór zachowań służących zdrowiu.
Według kierowanego przez Magdalenę Bigaj Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa i raportu, którego także byłem współautorem, opiera się ona na czterech filarach: stawianiu granic i samokontroli używania urządzeń, bezpiecznym używaniu internetu i urządzeń ekranowych, umiejętnościach tworzenia i odbierania informacji, sferze zdrowia społecznego i fizycznego związanej z aktywnością w sieci, np. dbałość o sen, uważne jedzenie, ochrona słuchu, relacje interpersonalne offline, radzenie sobie z emocjami, bezpieczeństwo w ruchu drogowych.
Po drugie, nowy przedmiot ma także uczyć pozyskiwania i weryfikowania informacji odnoszących się do zdrowego życia. A więc jest także odpowiedzią na ogromną skalę dezinformacji dotyczącej szczepionek, promocję tzw. alternatywnej medycyny, wątpliwych jakościowo porad, doradców duchowych, etc.
Po trzecie, kładzie duży nacisk na wartości, a w szczególności na godność szacunek oraz na wartość nazywaną w podstawie programowej wprost „dobrem wspólnym”, kulturą wolontariatu i społecznego zaangażowania. Wyraźnie widoczne jest odejście od technicznie i indywidualistycznie postrzeganych i wynoszonych przez lata na piedestał wąsko rozumianych umiejętnościach na rzecz kompetencji. Na te drugie składają się postawy oparte na wartościach, wiedza oraz umiejętności praktyczne. Szersze, całościowe podejścia do funkcjonowania młodego człowieka w środowisku społeczno-cyfrowym, jest potrzebnym novum.
Po czwarte, nauczyciele otrzymują możliwość realizacji wymagań nieobowiązkowych, otrzymując w nich dużą elatystyczność. Opcja ta wynika z potrzeby dopasowania aktywności i programu realizowanego w danej klasie do potrzeb lokalnej społeczności i omawiania wydarzeń bieżących. Jedynym warunkiem jest opieranie zajęć na sprawdzonej wiedzy (evidence-based approach).
Rekomendacje dla nauczycieli. Edukacja przez rozmowę
I na koniec listy, wskazując na nowatorskie założenia, odwołam się właśnie do rekomendowania nauczycielom rozmów. Wiąże się to z zalecanymi metodami pracy. W tym przypadku widoczne jest odejście od jednostronnego przekazywania wiedzy od nauczającego, który wie wszystko, do uczących się, którzy nie wiedzą nic, czyli „nauczania depozytowego”, jak określał je pedagog Paulo Freire.
Zalecaną metodą jest właśnie rozmowa z klasą, wizyty w ważnych dla zdrowia młodych ludzi placówkach, organizacjach i instytucjach oraz metoda projektu – prace zespołowe, w ramach których to uczniowie realizują zadania, a następnie je prezentują, poddają dyskusji, zderzając swoją wiedzę z innymi punktami widzenia. To metody uczące poszanowania dla różnorodności przekonań, doświadczeń oraz rozwijające deficytową współcześnie refleksyjność – zdolność do oceny sytuacji, własnych zachowań, myśli i emocji z różnych punktów widzenia.
W połączeniu z wprowadzaną do szkół ponadpodstawowych edukacją obywatelską, dzięki wprowadzeniu edukacji zdrowotnej, polska szkoła wykonać może pierwszy krok w kierunku budowania świadomego obywatelstwa cyfrowego, w którym przede wszystkim chodzi o bycie podmiotem, nie przedmiotem, w świecie zdominowanym przez algorytmy.