– Tęsknię za awanturami. Kiedy tłumaczę partnerowi, że facetom nie wypada się obrażać, bo to niemęskie, jeszcze bardziej się wkurza. I milknie na dłużej – opowiada 28-letnia Daria. To jedna z ukrytych, nieuświadomionych i najpowszechniejszych form przemocy w związkach. Choć przecież nikt nie przeklina, nie podnosi głosu, nie szydzi, nie poniża…

– Pamiętam, jak tata mnie prosił: „Powiedz mamie, że wrócę później”. Albo z kolei mama oznajmiała: „Niech ojciec weźmie auto do mechanika, bo coś trzeszczy”. Byłam pośrednikiem rodziców od najmłodszych lat. Kiedy się kłócili, a kłócili często, kolejnym etapem były ciche dni. Obliczyłam: trwały od trzech do ośmiu dni. Wszystko zależało od tego, czy ojciec upił się tak, że leżał na wycieraczce pod domem, czy jednak jakoś wracał i kładł się w butach na łóżko – relacjonuje 39-letnia Ewa.

Pamięta, że poranek zaczynał się wtedy od karczemnej awantury. Potem nastawała zupełna cisza. Kiedy była mniejsza miała pretensje do matki za to milczenie. Ale później stanęła po jej stronie. – Potem, jako nastolatka, zawsze brałam jej stronę. Przecież on był alkoholikiem, nie mogła tego tolerować… Tyle że jako ich jedyne dziecko w czasie cichych dni odpowiadałam za komunikację w naszej rodzinie. Nie miałam pojęcia, jak bardzo mnie to obciążyło, dopóki sama nie wzięłam ślubu. Od czterech lat, po każdej kłótni z moim mężem, milknę. To się dzieje jak z automatu – opowiada Ewa.

Przyznaje, że między nią a mężem bywa nerwowo, ale zwykle kłócą się o bzdury. – Nie przewidziałam jednego: mój mąż, kiedy ja już chcę z nim rozmawiać, milknie w odwecie na kolejne kilka dni. Czuję się jak śmieć, kiedy omija mnie wzrokiem i nie reaguje na moje słowa. Rozumiem, jak czuje się on, kiedy ja się nie odzywam. Ale nie potrafię tego zmienić, ani z nim o tym pogadać – przyznaje.

Przemoc emocjonalna w związku – szantażowanie, manipulacja, zastraszanie, zawstydzanie – to coraz częściej poruszany temat. O niszczącej i często stosowanej przez partnerów broni – karaniu milczeniem – mówi się zdecydowanie mniej. A popularne „ciche dni”, albo powszechnie lekceważone „fochy” mogą działać destrukcyjnie nawet na dobry związek.

Potwierdza to psycholożka i psychotraumatolożka Maja Pisarek. – I w parach, i w rodzinach to częsty mechanizm. Rodzice względem dzieci też stosują obrażanie się jako karę. A karanie milczeniem to forma przemocy emocjonalnej – podkreśla.

Co raniącego i niszczącego może być w ciszy? Przecież w wielu poradnikach przeczytamy, że warto wyciszyć się, wyjść do drugiego pokoju, skupić się na oddechu i przestać krzyczeć, zamiast się awanturować. Ba, zdaniem wielu ekspertów lepiej oddalić się i milczeć, niż kłócić zajadle.

Jak zatem odróżnić wyciszenie od przemocy emocjonalnej, jaką jest karanie milczeniem?

– Kiedy chcemy się wyciszyć po trudnych emocjach, na przykład po kłótni, to zazwyczaj jednak o tym komunikujemy: „poczekaj, muszę ochłonąć”, „daj mi chwilę” – tłumaczy psycholożka Maja Pisarek. – I faktycznie, kiedy nie odzywamy się do kogoś czy w ogóle do nikogo, zwykle robimy wszystko, żeby emocje wyregulować. Wyciszyć złość czy rozczarowanie. Natomiast jeśli karzemy kogoś milczeniem, kompletnie unikamy rozmowy. I już nie po to, aby wyregulować emocje, tylko żeby pokazać komuś, jak bardzo jesteśmy dotknięci sytuacją. Co oczywiście niczego dobrego nie wnosi.

Istotne są interpretacje intencjonalnego milczenia. Maja Pisarek podaje przykład: „Rezygnuję z rozmowy z tobą, czyli rezygnuję z relacji z tobą. Nie reaguję nawet na prośby w stylu: »porozmawiaj ze mną«, czy: »proszę, już przestań«”.

I na tym właśnie polega przemocy. Choć niektórym może się wydawać, że brak kontaktu jest jej absolutnym zaprzeczeniem. Przecież nikt nie przeklina, nie podnosi głosu, nie szydzi, nie poniża…

– Jeśli przydarza się kłótnia czy nieporozumienie, logiczne jest dążenie do rozwiązania albo zgody. Albo przynajmniej do uznania, że każdy z nas myśli inaczej i mamy do tego prawo – opowiada Maja Pisarek. – Natomiast milczenie to oznacza, że „nie zależy mi na tobie”, „twoje emocje, potrzeby, argumenty nie są dla mnie istotne”.

Bywa, że ktoś milczy godzinę albo dwie: po awanturze lub kiedy druga strona coś przeskrobała. Albo milczy cały dzień, albo dobę. Słynne w wielu związkach są także „ciche dni”, czyli całe okresy braku jakiejkolwiek rozmowy. Psycholożka Maja Pisarek w swoim gabinecie poznaje historie pacjentów lub ich bliskich, którzy nieraz milczą w ten sposób przez… kilka miesięcy. Jak to możliwe, funkcjonując pod jednym dachem, w jednym związku, w jednej rodzinie?

– Cóż, pojawiają się wtedy wyłącznie suche, krótkie i niezbędne komunikaty, dotyczące wspólnego funkcjonowania. Na przykład: „zabieram samochód”, „obiadu nie będzie”, „wychodzę”. Bliscy ludzie funkcjonują niczym sublokatorzy, którzy umówili się na wspólne opłacanie czynszu i zapełnianie lodówki – tłumaczy psycholożka. Zauważyła, że czasami ktoś (częściej mężczyźni niż kobiety) nawet cieszy się etapem milczenia w związku. – Bo jeśli ma partnerkę atakującą, czepiającą się, niezwykle intensywną, to jest jedyny czas, kiedy czuje święty spokój. Niektórzy tak funkcjonują przez całe życie.

– Tęsknię za awanturami. Kiedy tłumaczę partnerowi, że facetom nie wypada się obrażać, bo to niemęskie, jeszcze bardziej się wkurza. I milknie na dłużej – kręci głową Daria (28 l.). – Jestem wściekła, gdy on ma te swoje fochy. I chce mi się płakać, jak nie odpowiada na moje prośny, gdy naprawdę go potrzebuję. A on mnie w ten sposób karze.

Ostatnio była na wieczorze panieńskim przyjaciółki, wróciła o siódmej rano. W nie najlepszym stanie, jak sama przyznaje szybko dodaje. – Ale nic złego nie zrobiłam, po prostu tańczyłam – mówi. Od tamtego poranka partner milczy. Daria doskonale wie, dlaczego. Poczuł się urażony, pewnie jej nie ufa, pewnie się martwił, kiedy nie odbierała telefonów, a dzwonił w nocy. Tyle że ona chciałaby to wszystko przegadać, przeprosić, jednak on teraz zamknął się w sobie. Nie wiadomo, ile to potrwa. Nie ma reguły. Raz milczał cały dzień, a raz dziesięć dni.

Kilka dni temu sąsiad zalał ich mieszkanie. Daria akurat była w domu. Partner pojechał na bilard. Kiedy woda zaczęła kapać przez sufit, do kuchni i łazienki, przeraziła się. – Wydzwaniałam do niego, ale nie odbierał. Napisałam piętnaście wiadomości, dopiero wtedy przyjechał i zaczął działać, dzwonić na policję, do ubezpieczyciela itd. Do mnie wciąż nie odezwał się ani słowa. Myślę, że to obrzydliwe – podsumowuje Daria. Pamięta, jak bardzo czuła się wtedy samotna.

– Bo kiedy ktoś konsekwentnie milczy, pokazuje drugiej osobie, że jest nieważna, nieistotna. W ten sposób ją lekceważy. Samoocena drugiej strony zaczyna się kruszyć. Zaczyna wątpić w swoje umiejętności, w możliwości i w to, czy aby na pewno dobrze postąpiła w kłótni czy sytuacji, przez którą teraz jest karana – zwraca uwagę Maja Pisarek.

Część osób milczy, bo inaczej po prostu nie umie. Albo nie wie, że trzeba rozmawiać o tym, co się stało. Tak samo milczały przecież ich matki, babcie, ojcowie albo dziadkowie. Karali bliskich ciszą.

Tego typu wspomnienia ma psycholożka, psychoterapeutka, filozofka i autorka książek, Katarzyna Miller. Opowiedziała o tym w jednym z odcinków podcastu, „Na chwilę”. „Ja znam to od mojej mamy, która robiła to mnie i mojemu ojcu” – mówiła o karaniu milczeniem. I tłumaczyła, że zostawianie kogoś (także emocjonalne) oznacza porzucanie go. Niewypowiedziany komunikat w stylu: „mam was gdzieś”. „Nie róbcie tego bliskim osobom i nie dajcie sobie tego robić” – prosiła na koniec Miller. Pod tym odcinkiem można znaleźć setki komentarzy od słuchaczy i widzów: „Tak, tak, ja też to znam”, „To bierna agresja”.

Niestety, wciąż sporo osób przenosi ten schemat na swoje związki, zwykle bezrefleksyjnie.

– To transgeneracyjny model wiedzy na temat funkcjonowania świata i relacji międzyludzkich – mówi Maja Pisarek.– Działamy w taki sposób, w jaki zostaliśmy zaprogramowani. Oczywiście, jeżeli zdaję sobie sprawę z tego, że matka zawsze karała mnie milczeniem, nigdy w życiu nie zrobię tego w swoim domu i pracuję nad tym intensywnie. Ale mogę też nie mieć pojęcia, że można inaczej. O ile o biciu już wiemy, że jest przemocą, o tyle wciąż jeszcze przemoc emocjonalna pozostaje często nienazwana.

Nie pomaga nam tutaj wcale kultura masowa, często podtrzymując słuszność milczenia za karę (głównie u kobiet; co ciekawe, męskiego bohatera w tym przypadku zazwyczaj brak). W sieci można znaleźć dziesiątki dowcipów czy memów o tym, że „ona ma focha”. Na przykład zestawienie dwóch zdjęć: szczeniaczek i dorosła suczka. I pod spodem podpis: „Kiedy minęło już kilka lat, a ona nadal ma focha”. Ktoś inny stworzył nawet wyimaginowane piwo z etykietą: „Foch. Babskie” i portretem obrażonej kobiety. Discopolowy kawałek niejakiego Skotiego pt. „Ona ma focha” na YouTube był odtwarzany setki tysięcy razy.

A jakie wzorce wskazuje nam popkultura? Maja Pisarek przypomina, że w wielu komediach romantycznych kobiety są zniesmaczone zachowaniem zakochanego, wciąż popełniającego błędy amanta. Wtedy często wydymają usta, urażone, milczące. Albo znikają bez słowa i przez kolejną część filmu amant poszukuje ukochanej (ona oczywiście nie odbiera telefonów). Druga strona musi zabiegać, przepraszać, udowadniać miłość. – I to jest pokazywane jako wzorzec rozwiązywania problemów – mówi terapeutka.

Jak reagować, kiedy druga strona karze nas milczeniem, serwuje ciche dni? Jak się bronić?

– Po pierwsze, zachęcam, aby poczytać o tego typu przemocy emocjonalnej – radzi Maja Pisarek. – Kolejna rzecz to rozmowa. Często partner czy partnerka potrzebują konkretnych argumentów na to, że mamy do czynienia z przemocą. Stąd sugeruję, żeby najpierw poczuć się silniej w temacie, wyposażyć w wiedzę. Powiedzieć jasno o swoich odczuciach. Czyli: co się ze mną dzieje, kiedy ty milczysz? Jakie mam w sobie emocje? Od momentu, gdy się pokłócimy i jestem na ciebie wściekła, i cieszę się, że się nie odzywasz, aż do momentu, kiedy czuję lęk, że za chwilę odejdziesz ode mnie…

Psycholożka podkreśla: – Poczucie odrzucenia jest jednym z najgorszych i najtrudniejszych lęków do przepracowania.

Dlatego niektórzy ulegają i zrobią wszystko, aby druga strona przemówiła. Rozjaśniła oblicze, przestała się boczyć, obrażać, milczeć. Także z lęku o to, że ktoś może przestać kochać, odejść. Przepraszają wbrew sobie, choć nie zawsze zawinili. – Czują się potem jak wycieraczka, o którą wytarto buty z błotem. Ważne, aby o tych emocjach opowiedzieli. Po to, aby oboje partnerzy zrozumieli, że doświadczyli czegoś, co nie powinno mieć miejsca. I aby na przyszłość sobie już tego nie robić… – opowiada psycholożka.

Radzi, aby zapytać bliską osobę, jak możemy jej pomóc, kiedy zamyka się w sobie? W jaki sposób zareagować, gdy wchodzi w tryb „cichych dni”? Ktoś potrzebuje przytulenia, a ktoś dobrego słowa.

– Czasem można uprzedzić milczenie. Jak? Mam prostą radę. Kłóćcie się, trzymając za ręce. Wtedy wciąż mamy poczucie, że musimy w jakiś sposób zaopiekować się drugą osobą. Nie lekceważyć jej milczeniem – podsumowuje Maja Pisarek.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version