Jerzy Stuhr reżyseruje i gra w Teatrze Polonia – to sensacyjna wiadomość dla wielbicieli talentu aktora. Po zapaści zdrowotnej i ponurym czasie związanym ze spowodowaniem kolizji drogowej Stuhr dobrze wpisuje się w rolę Konstantina Stanisławskiego, schorowanego guru rosyjskiego teatru. Jak sam mówi, to jego ostatnia sceniczna kreacja.
Co może wyniknąć ze spotkania Józefa Stalina, geniusza zła, z Konstantinem Stanisławskim, geniuszem teatru? Historia o władcy absolutnym, który chce zawładnąć ludzkimi ciałami i umysłami.
Bohaterowie sztuki „Geniusz” Tadeusza Słobodzianka spotykają się 20 grudnia 1937 r., dwa dni po 59. urodzinach Stalina. Trwa nagonka na teatr Meyerholda, wychowanka Stanisławskiego. Kierżawcew (w tej roli Łukasz Garlicki), krytyk i przewodniczący komitetu ds. sztuki, sugeruje, że teatr Meyerholda jest szkodliwy i powinien być zamknięty. Nagonka prasowa w szczycie stalinowskiego terroru, w wyniku którego zginęło 1 mln rosyjskich obywateli, oznacza aresztowanie, tortury i śmierć.
Dyktator w interpretacji Jacka Braciaka to człowiek, który nie dość, że dźwiga na swoich barkach państwo, to świetnie zna się na teatrze i prowadzi nocne rozmowy z ludźmi kultury. Niemal mu współczujemy dni spędzanych na wielogodzinnych nasiadówkach biura politycznego. Autor słynnej metody pracy z aktorami udziela mu porad, jak powinien grać władcę absolutnego. W zamian prosi o ocalenie Meyerholda, a także Bułhakowa i Erdmana. Jednemu grozi aresztowanie, drugi trafił na Syberię. Stalin udaje, że nie ma z tymi decyzjami nic wspólnego, choć osobiście podpisuje listy osób skazanych na rozstrzelanie.
W jednym momencie jego tonący w kwiatach gabinet zmienia się w salę tortur. Stalin batoży krytyka za atak na Meyerholda. Przed laty ten sam krytyk zwalczał Stanisławskiego, a wychwalał Meyerholda. Nie ma bezkarnego paktowania z diabłem. Stalin zmusza Stanisławskiego do udziału w torturach.
Czy takie spotkanie miało miejsce? Nie. Ale wszystkie postaci mają autentyczne pierwowzory. Losy większości z nich potoczyły się tragicznie. Sztuka, choć w wielu miejscach zabawna, jest studium mechanizmu dyktatury i terroru. „Geniusz” daje wgląd w to, co może się dziać za drzwiami Kremla.
Utkana humorem jest też książka Eugenii Kuzniecowej. W powieści „Drabina” pisarka opisuje życie grupki ukraińskich uchodźców. Trzydziestoparoletni Tolik, introwertyczny informatyk, marzy o domu w Hiszpanii. Kiedy wreszcie udaje mu się kupić dom z pięknym widokiem, zjawia się u niego matka z siostrą, jej przyjaciółką, wujem na wózku i cioteczną babcią z dwoma kotami i psem. Uciekli z zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Rodzina cofa bohatera do pozycji nastolatka. Musi ukrywać przed matką i ciotką, że pije kawę, pracuje w nocy, biega o świcie.
Jerzy Stuhr gra Konstantina Stanisławskiego, schorowanego guru rosyjskiego teatru. Jak sam mówi, to jego ostatnia sceniczna kreacja
Wraz z bliskimi do jego domu wdziera się wojna. Co chwilę sprawdzają w telefonach liczbę zabitych. Ciotka, cały czas na łączach ze znajomymi z Ukrainy, dzieli się wojennymi horrorami. Kiedy okazuje się, że młodszy kuzyn Tolika poległ na froncie, on ma coraz większe wyrzuty sumienia, że nie walczy. Dom Tolika jest jak arka, tyle że uwięzieni w niej uchodźcy marzą, by z niej uciec.
Siostra i jej przyjaciółka Polina nic nie czują. Jedzą, ale nie czują smaku, kupują ciuchy, ale jest im obojętne, w co się ubiorą. Polina w upale dźwiga zakupy, żeby przez chwilę poczuć, że żyje. Ginie ukochany pies ciotki, wujek uzależnia się od flippera, a matka tęskni za wiosną w Ukrainie. Najgorsze przychodzi z zewnątrz. Amerykański szef Tolika odkrywa, że jego babka pochodziła z Odessy, i postanawia urządzić imprezę charytatywną na rzecz Ukrainy. Nie ma to jak pożyteczny, korporacyjny Amerykanin. Tolik prawie wybucha, kiedy na przyjęciu ktoś z przekonaniem mówi, że Rosjanie są w porządku, bo wysprzątali wynajmowany dom. W kulminacyjnym momencie imprezy Bob zaprasza na scenę Tolika i Rosjanina, który wykrzykuje, że Putin jest zły, on jest uchodźcą politycznym i stoi po stronie Ukrainy. W tym momencie okazuje się, że więzy rodzinne, wspólnota wspomnień i przeżyć to granica nie do przekroczenia.
Najbardziej przejmujący jest stan emocjonalnego zamrożenia, w którym tkwią bohaterowie książki, otoczeni rozkwitającą hiszpańską wiosną. Przed wojną nie ma ucieczki. Muszą wrócić do kraju, żeby poczuć, że żyją.