Aleksandra Pawlicka z „Newsweeka” i Arleta Zalewska z „Faktów” TVN ujawniają w podcaście „Wybory kobiet” nastroje panujące w obozie Prawa i Sprawiedliwości po utracie władzy. Pierwszym prawdziwym sprawdzianem dla Jarosława Kaczyńskiego będą przyszłoroczne wybory prezydenckie. Już teraz partia chwieje się posadach.
Zjednoczona Prawica uzyskała najwyższy wynik w ostatnich wyborach parlamentarnych, ale to Donald Tusk zdołał utworzyć rząd koalicyjny. Czy w związku z tym pozycja Jarosława Kaczyńskiego jest stabilna?
– Jeśli Kaczyński wystawi jakiegoś kandydata — Morawiecki, Czarnek, Witek, bo podobno Szydło wypadła, jeszcze tam są dwa, trzy nazwiska na liście rezerwowych — i ktoś wejdzie do drugiej tury, to on (Kaczyński — przyp. red) się obroni, nawet jeśli przegra z kandydatem koalicji rządowej, ale jeśli nie wejdzie do drugiej tury i będzie tam Hołownia z Trzaskowskim, czy Tusk z Hołownią, to będzie to koniec PiS-u – uważa Arleta Zalewska.
– Słyszałam jeszcze jedną wersję, że być może koalicja rządowa wystawi tylko jednego kandydata, jeżeli będzie szansa na to, żeby wygrać w pierwszej turze — dodaje Aleksandra Pawlicka.
Politycy PiS przyzwyczaili się do władzy
Czy zatem PiS pęka? Czy politycy tej partii szykują się do buntu?
– Frustracja po przegranych wyborach samorządowych, jeśli takie będą właśnie takie dla tej formacji i tym, że weźmie mało mandatów w wyborach europejskich, które wiadomo, że są konfiturami, albo crème de la crème i w ogóle cudowną, wspaniałą i zasobną emeryturą polityczną, nagrodą za wierność i dobre służenie partii, będzie się pogłębiała — twierdzi Pawlicka.
Dziennikarka „Newsweeka” podkreśla, że w polityce trzy lata poza władzą oznaczają głód. Chodzi o stanowiska, możliwości i oczywiście o pieniądze. A to może sprzyjać buntownikom.
– Mówi się, że nawet dziesięciu posłów PiS może odejść i założyć swoje koło. Oni podobno pukają do PSL, ale tam słyszą, że na razie nie mają wejścia — ujawnia Zalewska.