W poniedziałkowych „Rozmowach Gazeta.pl” gościem Patryka Strzałkowskiego był Adam Traczyk z More in Common Polska. Organizacja, która działa „na rzecz wzmocnienia demokracji oraz zmniejszania polaryzacji politycznej i światopoglądowej”, zlecała między innymi badania dotyczące tego, jakie są nastroje wśród Polek i Polaków w związku z Zielonym Ładem oraz polityką klimatyczną UE.
Prowadzący program nawiązał do zorganizowanego w piątek 10 maja w Warszawie protestu rolników, na którym większość w zdecydowany sposób sprzeciwiała się działaniom rządu oraz organów Unii Europejskiej w kwestii Zielonego ładu. – Jaka część z nas podziela tak mocny negatywny stosunek i chce, żeby klimatyczną politykę odrzucić do kosza? – pytał Strzałkowski. – To nie jest wcale takie proste pytanie – ocenił gość „Rozmów Gazeta.pl”.
Rolnicy mają powód do protestów? Adam Traczyk: Unia Europejska ma problem z komunikacją
– Widzimy tu wiele sprzeczności, wręcz wiele paradoksów naszego podejścia do polityki klimatycznej, unijnej polityki klimatycznej w szczególności. W dużej mierze podzielamy negatywną ocenę Zielonego Ładu, tak jak była ona wyrażona na tych protestach. Uważamy, że jest zbyt dużym ciężarem, że przyniesie większe straty niż korzyści, że będzie obciążeniem dla gospodarki i przyniesie wzrosty cen energii. Jednocześnie nie chcemy odrzucenia Zielonego Ładu w całości ani porzucenia ambicji klimatycznych – zaznaczył gość programu.
– To wynika z jednej strony z pewnego zaufania do Unii Europejskiej, które mimo wszystko mamy, a także dobrych doświadczeń z integracją europejską i korzyści płynących z unijnych programów. Z drugiej strony wynika to także z bardzo dobrego nastawienia Polaków do polityki klimatycznej jako takiej i całego szeregu pozytywnych skojarzeń z polityką klimatyczną – dodał Traczyk. – Tylko ta polityka w unijnym wydaniu jest niedopracowana. Zawiera w sobie błędy. Często też nie do końca wiemy co się kryje pod danym pakietem – podkreślił gość programu. Dyrektor More in Common podkreślił, że organizacja często pyta Polaków o części składowe unijnego Zielonego Ładu. – Widzimy, że one mają poparcie polskiego społeczeństwa, ale jak opakujemy je w tę unijną szatę, to nagle się okazuje, że Polacy zmieniają zdanie. To pokazuje, że mamy do czynienia z dość dużym problemem komunikacyjnym nie tyle treści polityki, co jej komunikacji większości – podkreślił ekspert.
„Zielony ład stał się chłopcem do bicia”
Adam Traczyk w odniesieniu do strajków rolników zwrócił uwagę, że Polacy nadal sympatyzują z protestującymi. – Już nie tak powszechnie jak jeszcze te kilka miesięcy czy tygodni temu, ale uważamy co do zasady, że rolnicy protestują w imieniu całego społeczeństwa – zaznaczył. – Ten protest rolniczy jest też wyrazem jakiegoś ogólnospołecznego nastroju. Jednocześnie prawie 60 proc. Polaków zgadza się z tezą, że rolnictwo musi się dostosować do zmian klimatu i zmieniającej się sytuacji klimatycznej – dodał ekspert i podkreślił, że to pokazuje, iż polskie społeczeństwo nie jest ślepe na problemy, ale ma świadomość, że Unia Europejska chcąc z nimi walczyć „musi to zrobić lepiej”.
Jak podkreślił prowadzący, Zielony Ład stał się etykietą dla mnóstwa rzeczy, które w żadnym stopniu nie są związane z polityką klimatyczną, ani realnymi działaniami Unii Europejskiej. – Na całe szczęście Polacy nie do końca dają się przekonać temu straszeniu – skomentował Traczyk. – Teorie spiskowe o zamienieniu mięsa na owady czy zmuszenia do konsumpcji owadów nie przebijają się poza bańki. Polacy nie dają się zastraszyć przez polityków. Widzieliśmy, że Prawo i Sprawiedliwość, które flirtowało z tymi pomysłami w kampanii wyborczej, dość szybko je zarzuciło – ocenił ekspert i podkreślił, że taka narracja mogła docierać do już przekonanych i być kolportowana, ale nie „przebiła się do statystycznego Polaka”. – Zielony Ład stał się takim chłopcem do bicia. Bardzo wygodnym chłopcem do bicia, ale głównie dlatego, że rząd nie ma swojej własnej pozytywnej opowieści. Bardzo trudno jest w haśle Zielony Ład zobaczyć obywatelowi bezpośrednie namacalne korzyści – podsumował dyrektor organizacji More in Common.