Część Koreańczyków wprowadzony już nocą w Korei Południowej stan wojenny – przespała. Dla większości była to jednak noc bezsenna. Metro w Seulu dziś rano to papierek lakmusowy nastrojów w społeczeństwie. Czy konserwatywny prezydent chciał uchronić kraj przed „lewakami” czy też jednak chciał ochronić siebie w obliczu sromotnej przegranej własnego obozu politycznego w wyborach parlamentarnych. Bez względu na polityczne różnice – wszystkich łączy niepokój.
Koreańczycy otrzymują alerty przed opadami śniegu. Także te ostrzegające o północnokoreańskich balonach ze śmieciami. Alertów o wprowadzeniu stanu wojennego, ani tym bardziej jego odwołaniu – nie było.
Korea Południowa. Gaśnicą w wojsko
Pierwsze plotki o możliwości wprowadzenia stanu wojennego w Korei Południowej zaczęły krążyć wśród dziennikarzy tuż po 21:00 we wtorek. Godzinę później prezydent Juk Sun Jol ogłaszał wprowadzenie stanu wojennego, który miał ochronić kraj przed opozycją. Ta jego zdaniem paraliżuje prace rządu i sprzyja Kim Dzong Unowi.
Chwilę później Koreańczycy na żywo w transmisjach lokalnych stacji telewizyjnych mogli zobaczyć autobusy blokujące dojazd do parlamentu, a także uzbrojonych po zęby i zamaskowanych żołnierzy. W pewnym momencie ci starali się siłą wejść do parlamentu. Według prawa Korei Południowej jeśli Zgromadzenie Narodowe większością głosów opowie się przeciwko stanowi wojennemu, jest to decyzja wiążąca dla prezydenta.
Trwał wyścig z czasem. 190 deputowanym udało się dotrzeć do parlamentu i jednogłośnie opowiedzieć się przeciwko Jun Suk Jolowi. Dostępu do sal obrad broniono barykadami i gaśnicami, którymi parlamentarzyści powstrzymywali wojsko przed wejściem. Szef partii opozycyjnej w drodze do parlamentu musiał skakać przez ogrodzenie.
Impeachment Jun Suk Jola
Opozycja domaga się ustąpienia Jun Suk Jola. Jeśli ten w ciągu najbliższych 48 godzin nie poda się do dymisji, w parlamencie pod głosowanie poddany zostanie wniosek o rozpoczęcie procedury impeachmentu.
– Myślę, że mechanizmy demokratyczne zadziałały. Korea Południowa znalazła się jednak na rozdrożu i trzeba się zastanowić, czy będzie w stanie się obronić – mówi Interii mieszkająca w Seulu koreanistka, wicedyrektorka Obywatelskiego Sojuszu na rzecz Praw Człowieka w Korei Północnej – dr Joanna Hosaniak. – Siły konserwatywne nie potrafią komunikować się ze społeczeństwem i dopuszczają się do tak drastycznych środków jak prezydent. Jun Suk Jol dopuścił się czegoś na kształt zamachu stanu, bo stan wojenny ograniczałby działalność partii politycznych, sądów i mediów – dodaje Hosaniak.
Prezydenci Korei Południowej kończą zazwyczaj w więzeniu
Urząd prezydenta Korei Południowej to jedno z najniebezpieczniejszych zajęć w tym kraju. Prawie wszyscy prezydenci Południa, prócz poprzednika Jun Suk Jola i póki co jego samego – polityczne kariery kończyli albo w więzieniu, albo ustępowali w wyniku zamachów stanu.
Jeden z prezydentów w trakcie sprawowania urzędu został zastrzelony. To Park Chung Hee, ojciec skazanej nie tak dawno za korupcję i nadużywanie władzy prezydent Park Geun Hye.
– Niepokojący jest styl rządzenia w Korei Południowej. Koreańczycy są bardzo emocjonalnym narodem, ale także podatnym na manipulacje. Otwarte na dziś pozostaje pytanie czy nie będzie to próba zakończenia rządów kolejnego prezydenta jakąś rewolucją – mówi Interii dr Joanna Hosaniak. – Korea Południowa jest rządzona w ten sposób od dziesięcioleci – dodaje.
Na zamieszaniu skorzysta Kim Dzong Un
Na Półwyspie Koreańskim przecinają się strefy wpływów wielu mocarstw. To tu po południowej części strefy zdemilitaryzowanej stacjonuje 28500 żołnierzy amerykańskich. To jeden z największych kontyngentów amerykańskiego wojska poza granicami USA na świecie.
Korea Północna w pełni zależna jest od Chin. Teraz łączy ją militarny pakt z Rosją. – To sprawia, że sytuację na Półwyspie chcą rozgrywać też światowi gracze – uważa dr Hosaniak.
Prezydent Jun niedawno spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Północnokoreańskie wojska walczą z Ukraińcami u boku Rosjan.
– Jeżeli impeachment okaże się skuteczny, a w Korei Południowej dojdzie do zmiany rządów – do władzy przyjdzie lewica. Ta zazwyczaj prowadzi bardziej miękką politykę wobec Pjongjangu, więc trudno nie zauważyć, że będzie to na rękę Kim Dzong Unowi – mówi Interii dr Hosaniak.
Z Singapuru dla Interii Tomasz Sajewicz