Wielka Brytania przez wiele lat była w stanie wyeliminować niemal do zera wiele chorób występujących jeszcze kilkaset lat temu. Dziś ten trend jednak się odwrócił.
Brytyjskie Stowarzyszenie Dermatologów wydało alert dotyczący „niezwykle wysokiego” wskaźnika zachorowań na świerzb. Ogłoszono go kilka dni po podobnym ostrzeżeniu dotyczącym szkorbutu. Z kolei pediatrzy alarmują, że coraz więcej dzieci nad Tamizą ma krzywicę. Rekordowo dużo brytyjskich dzieci zachorowało w tym roku także na odrę i krztusiec. W obu przypadkach liczba chorych była największa od 1948 r. W niechlubnych statystykach jest też kiła, groźna choroba przenoszona droga płciową.
Choroba żeglarzy
Wielka Brytania przez wiele lat była w stanie wyeliminować niemal do zera wiele chorób występujących jeszcze kilkaset lat temu. M.in. dzięki szczepieniom i wielu kampaniom informacyjnym. Ten trend jednak się odwrócił i brytyjska służba zdrowia radzi sobie dziś gorzej z chorobami, o których lekarze niemal zapomnieli. Wynika to z cięć budżetowych oraz ze zmian nawyków żywieniowych Wyspiarzy. Na stołach coraz rzadziej pojawiają się świeże warzywa i owoce, bogate w witaminę C. A stąd tylko krok do szkorbutu, który przez tysiące lat był plagą marynarzy i zabił dwa miliony ludzi morza między XVI a XVIII w. Teraz choroba powraca.
„Myśl, że zaczynamy zapadać na te same choroby, na które w czasach wiktoriańskich cierpieli ludzie odbywający długie podróże morskie jest po prostu przerażająca” – napisał w oświadczeniu Sir Michael Marmot, dyrektor Instytutu Równości Zdrowotnej na University College London.
Brytyjskie media opisywały przypadek mężczyzny z Birmingham leczonego na szkorbut. Anglik przestał przyjmować przepisane mu suplementy, ponieważ nie było go na nie stać. Badania krwi wykazały znikome ilości witaminy C w jego organizmie, a także niedobór innych kluczowych składników odżywczych. To nie jest odosobniony przypadek. Tylko w 2022 r. 188 osób w Anglii trafiło do szpitali z powodu szkorbutu.
— Objawy szkorbutu to m.in. uczucie ciągłego zmęczenia i osłabienie. Bóle stawów, mięśni mogą być poprzedzone obrzękiem i krwawieniem dziąseł. W niektórych, skrajnych przypadkach mogą zacząć wypadać zęby. Następnie może rozwinąć się charakterystyczna wysypka z czerwonymi lub niebieskimi plamami na skórze, zwykle na nogach i stopach. Zatrzymanie płynów może następnie powodować obrzęk — mówi „Newsweekowi” lekarz pierwszego kontaktu Arancia Ramos z Londynu.
Swędzący problem
Tess McPherson z British Association of Dermatologists przekazała, że liczba przypadków świerzbu od kilku lat regularnie rośnie. „Niestety są opóźnienia w diagnozie, opóźnienia w rozpoczęciu leczenia i niestosowanie leczenia w pełni, co może prowadzić do ponownego zakażenia”.
Świerzb jest przenoszony przez roztocza, które drążą nory i składają jaja pod skórą, powodując intensywne swędzenie i wysypkę. Rozprzestrzenia się poprzez kontakt skóra do skóry.
Dane z gabinetów lekarzy rodzinnych pokazują, że w ostatnich tygodniach nastąpił wzrost liczby przypadków, szczególnie w północnej Anglii, co może być związane z powrotem studentów na uczelnie. Tylko w ciągu roku od kwietnia 2023 r. do kwietnia 2024 r. w szpitalach w Anglii zdiagnozowano około 3 tys. 689 przypadków świerzbu, rok wcześniej było ich 2 tys. 128.
„Biedniej, coraz biedniej”
— Przepaść między bogatymi a biednymi w kraju pogłębia się — mówi „Newsweekowi” Emma Simthson, która sprzedaje owoce na rynku w dzielnicy Streatham w Londynie. — To smutne, ale wielu ludzi omijaj mój kram. Nie kupują już owoców i warzyw, idą do sklepu tylko po chleb i coś do niego – tłumaczy. – Koszty utrzymania są ogromne, wszystko jest drogie. Nasz kraj jest niby bogaty, a ludzie tygodniami potrafią jeść tylko chleb tostowy z masłem – wyjaśnia Emma. – Nie wiem, jak się utrzymam, mam coraz mniej klientów, a opłaty rosną. Odkąd wyszliśmy z Unii, jest coraz gorzej – mówi Simthson.
Ludzie o najniższych dochodach w Wielkiej Brytanii nie są w lepszej sytuacji niż 25 lat temu – taki wniosek na temat nierówności w jednej z najbogatszych gospodarek świata pochodzi z Centrum Sprawiedliwości Społecznej, niezależnego ośrodka analitycznego, którego wcześniejsze prace doprowadzały do reformy brytyjskiego systemu opieki społecznej i wprowadzenia zasiłku Universal Credit, miesięcznego świadczenia rządowego dla osób o niskich dochodach.
300-stronicowy raport sprzed kilku miesięcy jest dowodem na to, jak stagnacja gospodarcza w Wielkiej Brytanii utrudniła walkę z ubóstwem.
— Mamy dwa społeczeństwa, jedno radzi sobie, a na drugim biegunie jest grupa ludzi, których życie naznaczone jest kryzysem, złym stanem zdrowia fizycznego i psychicznego; którzy żyją w społecznościach dotkniętych przestępczością i doświadczają wielu trudności w pracy. Obserwujemy powrót do modelu społeczeństwa z epoki wiktoriańskiej, naznaczonych pogłębiającą się przepaścią między bogatymi a dotkniętą ubóstwem klasą niższą — mówi „Newsweekowi” dziennikarz Tom Mullaney z Oksfordu. – O takim podziale i rosnącym ubożeniu społeczeństwa, a także kryzysie zdrowotnym porównywanym do czasów Dickensa eksperci w Wielkiej Brytanii mówią co najmniej od roku – dodaje dziennikarz.
– Widzę pogłębiającą się przepaść wśród uczniów – mówi Jenny Eades, nauczycielka ze szkoły podstawowej z Bath. – Mówię o przepaści między biednymi a tymi, którzy radzą sobie dobrze. Z semestru na semestr wydłuża się lista uczniów, których rodziców nie stać na ciepły posiłek. Dzieci korzystają z dotowanych przez rząd i organizacje pozarządowe obiadów, gdyby nie to, nie jadłyby ciepłego obiadu w ogóle – podkreśla Eades.
W 2022 r. w Anglii i Walii odnotowano ponad 800 tys. przyjęć z powodu schorzeń związanych z niedożywieniem, w tym szkorbutu i krzywicy. W wielu przypadkach dotyczyło to dzieci. Dane NHS England pokazują, że liczba przyjęć z powodu złego stanu zdrowia wywołanego niedożywieniem lub nieodpowiednią dietą wzrosła czterokrotnie w ciągu ostatnich 15 lat i podwoiła się w ciągu dekady.
Według raportu Fundacji Josepha Rowntree w latach 2021–2022 14,4 mln Brytyjczyków żyło w ubóstwie, a 6 mln osób znajdowało się w „bardzo głębokiej” biedzie, mając dochody określane jako znacznie poniżej granicy ubóstwa.
Jeszcze kilka lat temu w brytyjskich sklepach można było znaleźć kosze z darmowymi owocami dla dzieci, w niewielu wciąż są jabłka i gruszki dla najmłodszych. – Mniejsze sklepy musiały z tego zrezygnować, tak jak ja – mówi „Newsweekowi” Aman Sarani, właściciel sklepu w Hasting. – Po brexicie mamy problem z łańcuchem dostaw, zamawiamy mniej, żeby żywność się nie marnowała, nie zostaje nic, co możemy rozdać – tłumaczy sklepikarz.
– W tym roku szkoła przeznaczyła z budżetu więcej pieniędzy na lekcje gimnastyki korekcyjnej oraz te dotyczące zdrowego żywienia. Rozdajemy także broszury dla rodziców informujące, jak radzić sobie, kiedy dziecko ma wszy czy świerzb, bo liczba dzieci z takimi problemami regularnie rośnie – dodaje Eades.
Choroby weneryczne w natarciu
W tym roku Departament Zdrowia przyznał władzom lokalnym najniższą dotację na usługi profilaktyczne od prawie 10 lat. W porównaniu z rokiem 2015 to o 30 proc. mniej. To z kolei sprawiło, że np. kliniki zdrowia seksualnego mają problemy z zapewnieniem odpowiednich badań i leczenia.
Profesor Sir Chris Whitty, lekarz epidemiolog, podkreślił związek między spadkiem finansowania służby zdrowia publicznego a wzrostem zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową a. Ostrzegł posłów przed niebezpieczeństwami kiły, podkreślając jej potencjał do wielu powikłań.
W 2023 r. w Anglii w placówkach zdrowia seksualnego postawiono ponad 12,5 tys. nowych diagnoz kiły. W latach 2013–2019 liczba diagnoz kiły zakaźnej wzrosła o 140 proc., z ponad 3,3 tys. przypadków do ponad 8 tys.
Liczba przypadków rzeżączki jest również najwyższa od czasu rozpoczęcia rejestrowania danych w 1918 r. W zeszłym roku w Anglii zgłoszono jej 85 tys. przypadków.
Wpływ tych ograniczeń budżetowych wykracza poza usługi zdrowia seksualnego. Centra opieki zdrowotnej i gabinety lekarskie również odczuwają obciążenie, przyczyniając się do spadku wskaźników szczepień przeciwko zakaźnym chorobom wieku dziecięcego.
Władze lokalne podniosły alarm w sprawie opłakanego stanu publicznej służby zdrowia, opisując ją jako znajdującą się w „punkcie krytycznym” z powodu braku funduszy na kluczowe programy testowania i leczenia.
Mniej szczepień
Odra po raz pierwszy od dziesięcioleci ponownie stała się poważnym zagrożeniem dla dzieci w Wielkiej Brytanii. W tym roku w Anglii odnotowano 2,6 tys. przypadków odry, co jest najwyższą liczbą od czasu rozpoczęcia prowadzenia rejestrów w 1996 r. Jest to po części związane ze spadkiem liczby szczepionych dzieci.
W tym roku w Anglii na krztusiec zmarło dziesięcioro dzieci, a liczba zachorowań przekroczyła 12 tys., w porównaniu z zaledwie 856 przypadkami w zeszłym roku. Jest to również związane ze spadkiem liczby zaszczepionych przeciwko krztuścowi — szczepionką, która jest oferowana kobietom w ciąży i dzieciom w wieku 8, 12 i 16 tygodni.
Oxford Vaccine Group alarmuje, że życie małych dzieci jest zagrożone: „Wiele chorób, przed którymi próbujemy chronić, nie było obserwowanych od wielu lat, dlatego też postrzeganie przez ogół społeczeństwa znaczenia szczepień wydaje się spadać”.
Od listopada ubiegłego roku w Anglii odnotowano dziewięć zgonów niemowląt z powodu krztuśca, podczas gdy najnowsze dane z brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowia wskazują na 12,2 tys. potwierdzonych przypadków w okresie od stycznia do lipca tego roku. Z kolei od początku 2024 ro. dotąd tylko w Anglii zanotowano ponad 2,4 tys. potwierdzonych przypadków odry.
— Wiele osób może mi zarzucić, że to naciągane, ale jestem przekonany, że przynajmniej częściową winę za powrót dickensowskich chorób nad Tamizę ma też opuszczenie przez Zjednoczone Królestwo Unii Europejskiej. Przypominam o łańcuchu dostaw, brakuje kierowców, a to wiążę się z widokiem pustych półek na owoce i warzywa w brytyjskich sklepach, nie ma lekarstw, często trzeba na nie czekać, do tego deficyt kadry medycznej, która przez wiele lat bazowała na pracownikach z krajów Wspólnoty. To wszystko wpływa na stan świadomości zdrowotnej mieszkańców tego kraju. Brexit ma wciąż kolosalny wpływ na brytyjską gospodarkę i ubożenie społeczeństwa – mówi „Newsweekowi” politolog James Drysdale z Bristolu.
Czy będzie lepiej? Raczej nieprędko. Sami politycy ostrzegają, że najgorsze skutki brexitu dopiero nadejdą. Tak mówiła ostatnio sekretarz ds. gospodarki w brytyjskim ministerstwie skarbu Tulip Siddiq. Według przedstawicielki rządzącej Partii Pracy 60 proc. skutków gospodarczych brexitu jeszcze się nie zrealizowało.