Im więcej pesymizmu, tym mniej poczucia osobistej wartości. Optymizm z samooceną wiąże się dodatnio. Dzieci optymistyczne i ich otoczenie mogą dużo zyskiwać dzięki swojemu nastawieniu, a mali pesymiści mogą przez nie szczególnie dużo tracić. Do czego potrzebna jest wiara w to, że w życiu wydarzy się coś dobrego?
Optymizmem jest przede wszystkim silna wiara w siebie i przekonanie o własnych możliwościach – w obliczu trudności i życiowych niepowodzeń. Taka postawa pomaga stawiać czoła wyzwaniom i przeciwnościom losu. To raczej tendencja lub skłonność. Psycholodzy społeczni Michael Scheier i Charles Carver opisali optymizm jako stabilną cechę osobowości (np. ekstrawersja). Z definicji optymistyczne podejście zawiera w sobie pewną przesadę. Sytuacja bywa postrzegana przez optymistę bardziej pozytywnie i lepiej, niż w rzeczywistości wygląda, czy w porównaniu z tym, jak widzą ją inni, mniej optymistyczni ludzie.
Foto: Materiały wydawcy
Osobowość wykształca się w wieku nastoletnim, a w pełni stabilizuje we wczesnej dorosłości. U dziecka więc optymizm nie może być jeszcze cechą, ale raczej powtarzalnym zachowaniem się w jakiejś sytuacji. Może być ono na przykład określane przez rodziców czy opiekunów jako bardziej pogodne albo bardziej markotne, skłonne do radości w większości sytuacji albo do płaczu w obliczu najmniejszej nawet porażki.
Według niektórych badaczy optymizm i pesymizm nie są wcale krańcami tego samego kontinuum. To dwie różne cechy. I ważniejszy dla samooceny będzie pesymizm. To on silniej koreluje z poczuciem własnej wartości (ujemnie: im więcej pesymizmu, tym mniej poczucia osobistej wartości) niż optymizm (który z samooceną wiąże się dodatnio). Tak jak dzieci optymistyczne i ich otoczenie mogą dużo zyskiwać dzięki swojemu nastawieniu, tak mali pesymiści mogą przez nie szczególnie dużo tracić.
Będzie lepiej, niż jest
Wiara w to, że w życiu wydarzy się coś dobrego, jest niezbędna do utrzymania motywacji i osiągania ambitnych celów. Takie przeszacowanie pozytywnych wyników bywa szczególnie ważne w dzieciństwie, kiedy motywacja musi być utrzymana w obliczu negatywnych wyników: a to spadnie zabawka, a to nie uda się wymówić zdania czy nie jest się zbyt dorosłym, by coś zrobić. Brytyjscy badacze na łamach „Journal of Experimental Psychology: General” wykazali, że szczególnie wczesnoszkolne dzieci, w porównaniu z tymi starszymi, np. licealistami, są najbardziej optymistyczne (a wręcz „hiperoptymistyczne” – pisze psycholożka Johanna Habicht z University College London). Taki hiperoptymizm zmniejsza się wraz z wiekiem. Badacze stwierdzają, że optymizm u małych dzieci może być rozumiany jako poznawcze uprzedzenie. Taka tendencja do patrzenia na świat przez różowe okulary wyraża się w oczekiwaniu, że będzie on lepszy niż rzeczywistość. Czy dzięki temu zawsze taki jest? Oczywiście nie.
Jak każde zniekształcenie hiperoptymizm czasami pomaga, a czasami przeszkadza. Zwłaszcza wtedy, gdy pomimo prób dziecku nie udaje się czegoś zrobić i przeżywa ono wielki zawód, który prowadzi do ospałości, depresyjności czy wyuczonej bezradności (zaprzestania działania). Przykładowo, dziecko mierzy się z niepełnosprawnością ruchową. Mimo że wierzy w to, że kiedyś będzie chodzić, lekarze i rodzice są pewni, że nie jest to możliwe. Inne dziecko marzy o karierze koszykarza światowego formatu, jednocześnie będąc niskiego wzrostu. W tych przypadkach jedyną drogą poradzenia sobie z trudnościami czy niedyspozycjami – jest ich akceptacja. Nadmierny optymizm może opóźniać ten proces i długofalowo – przytłaczać, przygnębiać, pozbawiać sensu, sprzyjać myśleniu życzeniowemu.
Nastawienie hiperoptymistyczne jest powiązane z funkcjonowaniem neuroprzekaźników (np. dopamina) i zmniejsza się przy zaburzeniach zdrowia psychicznego, np. przy depresji. Zdarza się więc, że początkowo bardzo optymistyczne dziecko zmienia swoje nastawienie pod wpływem negatywnych doświadczeń, przemocy czy przewlekłej samotności. To z kolei może być wyjątkowo przykre i dla niego, i dla jego otoczenia („Dlaczego z takiego śmieszka stał się wiecznie smutny?”, „Co się z nią dzieje? Przecież nie zawsze była taka”). Naturalne, fizjologiczne przemiany związane z dorastaniem, oprócz negatywnych przeżyć, same z siebie prowadzą do zmian w optymizmie dziecka. Poza tym, gdy dorastamy, jesteśmy coraz bardziej sprawni, inteligentni, samodzielni i odpowiedzialni. Adaptacyjnie nie potrzebujemy już aż tak wiele optymizmu, bo wszystko albo większość podstawowych rzeczy nam się udaje. Niektórzy wtedy tracą dziecięcą beztroskę i nieraz mówią, że bardzo im jej brakuje.
Czasami różowe okulary warto zatrzymać jak najdłużej. Optymizm motywuje i otwiera na różne opcje, pomaga w eksploracji, kontaktach towarzyskich czy szkolnych osiągnięciach. Sprzyja także psychicznemu dobrostanowi i jest tarczą, która odpiera negatywne, niepotrzebne myśli, wątpliwości, przykre wspomnienia.
Dziecięcy optymizm prowadzi z jednej strony do mniejszego obciążenia samego dziecka, które ma czas i motywację, aby uczyć się jak najwięcej, doświadczać życia bez obawy o niepowodzenia. Z drugiej strony opiekunowie także mogą z tego korzystać: optymistyczne dziecko jest raczej samodzielne, gotowe na nadchodzące wyzwania dorastania i zbliża się chętniej do innych, pokazując po sobie, co czuje i czego chce. Korzyści z optymizmu, jako osobowej dyspozycji, są dobrze udokumentowane – liczne badania wykazały pozytywne powiązania tak rozumianej pogody ducha z dobrostanem psychicznym i fizycznym przez całe życie człowieka. Optymistyczne dzieci i młodzież wykazują też mniej problemów wychowawczych od dzieci mniej optymistycznych. Profesorka psychologii z Uniwersytetu Utah Lisa Aspinwall dowiodła, że optymiści – niezależnie od wieku – uważają, że pozytywne wydarzenia są bardziej stabilne i częstsze niż negatywne. Myślą, że mogą uniknąć problemów w życiu codziennym i zapobiec ich zdarzeniu, dlatego zazwyczaj radzą sobie ze stresującymi sytuacjami skuteczniej niż pesymiści.
Podwaliny optymistycznego nastawienia
Niektóre dzieci rodzą się z naturalnymi predyspozycjami do optymizmu: są na przykład bardziej otwarte poznawczo, ekstrawertyczne, raczej mało neurotyczne lub dysponują korzystną strukturą temperamentu. Takie dzieci mają łatwiej – nie muszą uczyć się optymizmu ani za każdym razem mierzyć się ze swoją bezsilnością w obliczu niepowodzeń, co zwalnia wiele ich zasobów poznawczych. Pozostają one do wykorzystania w obliczu wyzwań, nowych aktywności i kontaktów z innymi ludźmi.
Niektóre dzieci wychowują się w rodzinach, które premiują optymizm. I choć uczenie dziecka optymizmu może się kojarzyć z odsuwaniem od niego wszystkiego, co może je zmartwić, nic bardziej mylnego. W kształtowaniu pozytywnego podejścia do życia nie pomogą słowa: „Weź się w garść”, „Co się mażesz” czy „Uśmiechnij się w końcu, a nie tak zasępiony wiecznie, podkówka ci się zrobi zamiast ust”. Tego typu komunikaty, wielokrotnie powtarzane, mogą sprzyjać depresyjności, niskiej samoocenie, tłumieniu emocji i problemom o charakterze psychosomatycznym.
Optymistyczne rodziny wyrażają pozytywne i negatywne emocje, ale też często o nich rozmawiają. Dyskutują o sukcesach i tym, co tym razem się nie udało. Motywują się wzajemnie do osiągania celów, próbowania, ale nie pomimo wszystko (mówią np. „Nic się nie stało, spróbuj raz jeszcze, jestem tuż obok. Ale jeśli nie masz ochoty, pamiętaj, że masz wybór”). W ten sposób dziecko dostaje od opiekuna informację: „To ty sterujesz swoim życiem, choć możesz na mnie liczyć i bardzo się staram, żeby niczego ci nie brakowało”.
Dr Jesse Renaud z Uniwersytetu Concordia sugeruje, że w tym kontekście szczególnie ważny może być bezpieczny styl przywiązania dziecka do rodziców, którzy są dostępni, wrażliwi i reagują na potrzeby podopiecznego. Jeśli dziecko czuje się bezpieczne i akceptowane, to przez tę właśnie soczewkę będzie postrzegało świat i wchodziło w interakcję ze sobą i innymi ludźmi. Co ciekawe, jak wykazała fińska badaczka Katariina Korkeila, dorośli, którzy są bardziej optymistyczni, w porównaniu z tymi mniej optymistycznymi, zgłaszają, że ich relacje z rodzicami były w większości pozytywne i że doświadczyli z ich strony większego ciepła.
Martin Seligman, profesor University of Pennsylvania, twierdzi, że kształtowanie pozytywności dziecka wymaga osadzenia jego rozwoju w szerszym kontekście: uczniów, pracowników szkół i całej społeczności. Oczywiście nie wszystko to możemy kontrolować. Dlatego warto być przy dziecku, reagować na zmiany w jego otoczeniu i otworzyć się na rozmowę na każdy, nawet najtrudniejszy temat. Nie ma chyba nic gorszego od oczekiwania pogody ducha od dziecka, podczas gdy wszystko wokół jest smutne, pesymistyczne i nastawione negatywnie (my, szkoła, media).
Oprócz optymizmu w życiu małego człowieka jest też o wiele więcej wartości, cech i zdolności, które warto rozwijać i pielęgnować. W jego rozwoju zdarzą się z pewnością także momenty trudne i nieprzewidziane, wymagające czasowego zawieszenia optymizmu na rzecz płaczu, złoszczenia się, rozmowy o smutku czy śmierci. Każda sytuacja wymaga elastycznego podejścia, choć oczywiście optymizm jest bardzo ważny – niejeden sukces poprzedza przecież ciąg niepowodzeń. Bycie optymistą pomaga dzieciom realizować wiele ich celów rozwojowych – zapewniając niezakłócony nadmiernymi obawami rozwój zdolności poznawczych, emocjonalnych i społecznych.