Keith Raniere stworzył wewnątrz sekty specjalną grupę: zamknięty krąg niewolnic seksualnych, które znakował piętnem ze swoimi inicjałami i zmuszał do podległości ich najwyższemu „panu”.

Keith Raniere wyróżnia się w każdym zestawieniu przywódców sekt nie dlatego, że jest bardziej zdeprawowany niż jego odpowiednicy, ale dlatego, że jego sekta jest najbardziej współczesna. NXIVM funkcjonowała zupełnie jawnie – od koncepcji określanej mianem Executive Success Programs (Programu Zarządzania Sukcesem), zapoczątkowanej w czasie schyłku administracji Clintona, aż do ostatecznego wyroku skazującego Keitha Ranierego za wymuszanie haraczy i wykorzystywanie seksualne, wydanego kilka dni przed wyborami prezydenckimi w 2020 r.

Raniere od początku stosował standardowy model biznesowy – marketing sieciowy, zwany inaczej wielopoziomowym – by przyciągać kobiety. Do NXIVM należały córki producenta alkoholi, gwiazda popularnego serialu telewizyjnego i wszechstronna aktorka dubbingowa – wszystkie dołączyły do programu wsparcia, a skończyły jako część haremu. Nawet ten stopień perwersji mógłby jednak umknąć uwadze opinii publicznej, gdyby Raniere nie stworzył wewnątrz sekty specjalnej grupy: zamkniętego kręgu niewolnic seksualnych, które znakował piętnem ze swoimi inicjałami i zmuszał do podległości ich najwyższemu „panu”. Kiedy wiadomość o wypalaniu znaków dotarła do „New York Timesa”, cała misterna konstrukcja runęła, a Keith Raniere, zatrzymany przez FBI po ucieczce do Meksyku, wylądował w więzieniu z wyrokiem stu dwudziestu lat pozbawienia wolności.

Już od urodzenia Keitha ciągnęło do bezbronnych kobiet. Zaczęło się w Brooklynie w Nowym Jorku, gdzie urodził się w 1960 r. Psychologowie, od Sigmunda Freuda aż po współczesnych, piszą o tym, że relacja chłopca z matką jest głównym źródłem wzorców zachowań w późniejszym życiu. A doświadczenia młodego Keitha, który opiekował się matką – nauczycielką tańca z problemem alkoholowym i chorobą serca – pozwoliły mu nabyć umiejętności, na których bazował przez całe dalsze życie. Jedną z podstawowych zasad w NXIVM, programie samorozwojowym, który później stworzył, było namawianie ludzi do zmierzenia się z ich własną emocjonalną traumą, po części dlatego, że miał talent do odkrywania w ludziach wrażliwych punktów. Z czasem, kiedy program samorozwoju przerodził się w kult jednostki, Raniere nabrał jeszcze większej wprawy w wykorzystywaniu swoich talentów dla własnych korzyści lub przyjemności – często w sadystyczny sposób.

Jak opowiadał później kobietom, z którymi utrzymywał stosunki, jego matka Vera piła często i w samotności, nie licząc obecności swojego nieletniego syna. Twierdził, że nieustannie musiał się nią zajmować, co Suzanna Andrews z „Vanity Fair” ujawniła w rozmowach z kobietami, które znały go najlepiej. Jego ojciec James, który był kierownikiem do spraw reklamy, zaprzeczył zeznaniom syna, choć rozwiódł się z jego matką, kiedy Keith miał osiem lat. Zdaniem Jamesa Vera potrafiła co prawda wypić za dużo, ale nigdy na tyle, by stało się to poważnym problemem.

Pomimo tych różnic wszystkie zeznania potwierdzają, że rodzice zapewnili swojemu jedynemu dziecku przyzwoite wykształcenie. Pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy w ich małżeństwie zaczynało się psuć, Vera i James zdali sobie sprawę, że ich syn może być nieprzeciętnie inteligentny, i poddali go badaniom. Wyniki potwierdziły jego nadzwyczajne zdolności. Barbara Bouchey, jedna z długoletnich partnerek Ranierego, wyznała Joshowi Blochowi w podcaście Uncover: Escaping NXIVM w CBC/Radio —Canada, że ojciec Keitha powiedział: „To było prawie tak, jakby ktoś włączył jakiś przełącznik. Nagle z dnia na dzień stał się jak Jezus Chrystus, lepszy od wszystkich innych, niczym bóstwo”. W opracowaniu dotyczącym rozwoju narcystycznego zaburzenia osobowości badacze Eddie Brummelman i Brad J. Bushman wraz ze swoimi kolegami odkryli, że „kiedy dzieci są przez rodziców postrzegane jako wyjątkowe na tle innych dzieci, mogą przyswoić sobie przekonanie, że są jednostkami wyższymi, przekonanie będące podstawą narcyzmu”. Wydaje się, że był to właśnie przypadek młodego Keitha Ranierego, który zaczął wierzyć, że jest lepszy od innych.

Niebawem jego nowa, arogancka postawa zaczęła być widoczna w zachowaniu w szkole. W wywiadzie udzielonym Bowenowi Xiao dla „Epoch Times” była koleżanka Keitha z klasy (występująca w artykule pod pseudonimem L.M.), która uczęszczała do tej samej szkoły waldorfskiej, do której chodził przyszły guru, powiedziała: „Ciągle przechwalał się tym, jaki jest bystry, jaki dobry z matmy. Kroczył niczym miniaturowy profesor. […] Miał łagodny głos i był delikatny w obejściu – wspomina L.M. – To było zwodnicze. Można było się na to nabrać”. Te przejawy arogancji mogły być efektem ubocznym przeświadczenia o intelektualnej wyższości. Chłopiec mógł też odreagowywać w szkole problemy, które miał w domu. Po rozstaniu rodziców mieszkał z matką, której nałóg się nasilał. Barbara Bouchey w wywiadzie udzielonym Joshowi Blochowi mówi, że Keith Raniere „nauczył się funkcjonować w nocy ze względu na matkę. Pilnował jej nocami, bo to właśnie wtedy zdarzało jej się mieszać leki z narkotykami i alkoholem”.

Być może to właśnie ta niezdrowa tendencja sprawiła, że Keith zaczął przejawiać antagonistyczne zachowania w szkole. Kiedy skończył dziesięć lat, nie zadowalało go już samo przechwalanie się. Zaczął szydzić ze swoich kolegów, a nawet ich dręczyć. L.M. wspomina niepokojącą historię, którą określiła jako „incydent z butelką”. Pewnego dnia siedziała obok Keitha w autobusie i zdradziła mu ściśle strzeżony sekret dotyczący jej siostry. Początkowo się tym nie przejęła. Byli przecież kolegami, nie myślała więc, że mógłby wykorzystać tę informację przeciwko niej. Później tego samego dnia Raniere podszedł do niej jednak i powiedział: „Wiesz, że to jest tak, jakbym miał małą buteleczkę z trucizną, którą mogę trzymać nad twoją głową”. Zmieszana L.M. zapytała, co Keith przez to rozumie, a on wyjaśnił: „No, nie wiem. Tak sobie tylko myślę, że twoi rodzice ani twoja siostra nie byliby zadowoleni, gdybym im powiedział”.

L.M. nie potrafiła rozgryźć, czego od niej chciał. Niczego się nie domagał. Nie był to szantaż. Wyglądało po prostu na to, że bawiło go, że ma nad nią władzę i może ją straszyć. Ale Keith na tym nie poprzestawał. Czasami dzwonił do niej ni stąd, ni zowąd i mówił tylko dwa słowa: „małe buteleczki”. Tylko tyle – taki sygnał, że może użyć swojej wiedzy przeciwko niej. Dręczył L.M., aż dziewczyna nie wytrzymała i opowiedziała o wszystkim matce. Dopiero po jej interwencji nieustanne telefony się skończyły.

Ponoć Keith miał też inne oblicze, które ukazywał, gdy do późna w nocy opiekował się matką. Kiedy wszedł w wiek nastoletni, zaczął ujawniać łagodniejszy aspekt swojej osobowości. Bouchey powiedziała Joshowi Blochowi, że Vera miała okazję obserwować nowy sposób interakcji syna z dziewczętami z klasy. Usłyszała pewnej nocy coś, co zaniepokoiło ją do tego stopnia, że w panice zadzwoniła do byłego męża. Bouchey przypomniała sobie, że James mówił jej o „dziesiątkach dziewcząt wydzwaniających do domu, a [Vera] słyszała te rozmowy – każdej dziewczynie mówił to samo: »Jesteś dla mnie wyjątkowa. Jesteś dla mnie ważna, kocham cię«. Matka się niepokoiła: »I mówił to różnym kobietom«”. Ponieważ wszystkie nie mogły być dla niego wyjątkowe, doszła do wniosku, że jej syn musi kłamać – i robi to bardzo umiejętnie.

Na skali obserwacyjnej skłonności psychopatycznych Roberta Hare’a znajdziemy patologiczne kłamstwo, manipulację i nadmierne poczucie własnej wartości – wszystkie cechy, które ujawniły się u tego młodego ucznia szkoły średniej. Aroganckie zachowanie po uzyskaniu wyników testów sprawdzających iloraz inteligencji wskazywało na wygórowane poczucie własnej wartości. Incydent z „małymi buteleczkami” świadczył o upodobaniu Keitha do rozgrywek o władzę, a okłamywanie dziesiątek nastoletnich dziewcząt dowodziło jego zdolności do oszustwa. Z perspektywy czasu te niepokojące sygnały rzucają się w oczy. I chociaż uznanie trzynastoletniego Keitha za psychopatę byłoby w tamtym momencie przedwczesne, to w dorosłym życiu symptomy stały się wyraźniejsze.

W 1984 r., w wieku dwudziestu czterech lat, Raniere nadal uwodził nastolatki. Zdaniem Jamesa M. Odato i Jennifer Gish z dziennika „Albany Times Union” wtedy właśnie w zespole teatralnym w Troy w stanie Nowy Jork poznał piętnastoletnią Ginę Melitę. Raniere przystawiał się do niej – wędrował dłońmi po jej twarzy i nogach podczas wycieczki z przyjaciółmi z teatru. Gina nie miała takiego doświadczenia życiowego, żeby zaniepokoiły ją umizgi dorosłego mężczyzny. W sumie nawet – według Odato i Gish – podobało jej się, że jest „ze starszym, mądrym facetem”. Zaczęli się spotykać w lokalnych salonach gier, by grać w gry wideo. (Podobno Raniere przyjął później swój tytuł lidera NXIVM z gry zręcznościowej Vanguard z lat osiemdziesiątych). Ale Keith nie zadawał się z Giną po to, żeby ograniczać się do zajęć odpowiednich do jej wieku. Chciał czegoś znacznie bardziej dorosłego. Krótko po tym, jak zaczęli się widywać, uprawiał z Giną seks w ciemnym pokoju za drzwiami zamkniętymi na rygiel.

Doświadczenie okazało się bolesne – Gina była zdumiona, jak bardzo. Pomimo jej rozczarowania Keith nalegał, by zrobili to jeszcze raz. Nie przestawał nagabywać jej o seks, mimo że przepisy stanu Nowy Jork zezwalały na jego uprawianie po ukończeniu siedemnastego roku życia, więc w świetle prawa był to gwałt na osobie nieletniej. Gina czuła, że w związku coś nie gra, i go zakończyła. Raniere zasugerował, żeby mimo to nadal spotykali się na seks. Jak dziewczyna wspomniała później Gish i Odato, wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że wcale mu na niej nie zależy.

Mniej więcej w tym czasie Raniere zatrudnił się w Amwayu. Eric J. Roode, który tam z nim pracował, powiedział Joshowi Blochowi, że Raniere mówił o założeniu własnej firmy, która działałaby na podobnych zasadach marketingu sieciowego jak Amway. To również wtedy powstały podwaliny pod sektę Ranierego. Urządzał on w swoim domu w Clifton Park spotkania, na których brylował. Prowadził długie filozoficzne debaty, które zamieniał w coś w rodzaju hipisowskich zlotów. Dziesiątki młodych kobiet ściągały do jego domu, by go posłuchać.

Raniere nie tylko snuł mgliste marzenia o udoskonaleniu struktur Amwaya, lecz także mówił o ruchu na rzecz rozwijania ludzkiego potencjału, który miałby przynieść pozytywną zmianę, uwolnić niewykorzystane zasoby drzemiące w każdym człowieku. Cynicy postrzegali ten pomysł jako wyraźnie egocentryczny, bo pozwalał ludziom wyobrażać sobie, że zmieniają świat na lepsze poprzez skupianie się wyłącznie na poprawie własnych warunków bytowych. Raniere nie miał takich wątpliwości, być może dlatego, że to właśnie ten aspekt najbardziej przemawiał do kobiet, które go słuchały. Pozornie skupiał całą uwagę na rozmówczyniach – nieważne, jak wiele ich było – i łagodnym głosem powtarzał, że właśnie w niej widzi ogromny potencjał. Zdaniem jednego z jego przyjaciół z tamtego okresu Raniere często zachęcał swoje słuchaczki, by „wykorzystywały wszystkie swoje zdolności i talenty”.

Wkrótce ludzie przychodzący na wykłady Keitha Ranierego zaczęli go postrzegać poniekąd jako guru. On sam zastanawiał się, w jaki sposób mógłby usystematyzować tę kombinację składników i połączyć pomysł założenia własnej organizacji opartej na marketingu sieciowym z pragnieniem pomagania ludziom w rozwijaniu ich potencjału. W końcu osiągnął konsensus: wszyscy zgodzili się, że Keith powinien powtórzyć test na inteligencję. Prawdopodobnie wierzyli, że w ten sposób zwiększą jego wiarygodność, co z kolei pozwoli mu na uruchomienie wymarzonego przedsięwzięcia. Według Irene Gardner Keeney z „Albany Times Union” dwudziestosiedmioletni Raniere w 1987 r. wziął udział w teście na inteligencję, sponsorowanym przez Mega Society. Udzielił czterdziestu sześciu poprawnych odpowiedzi na czterdzieści osiem pytań, a tym samym uzyskał godny pozazdroszczenia wynik IQ na poziomie 17819. Dla porównania, mówi się, że Albert Einstein miał IQ na poziomie 160. Dzięki tej imponującej pozycji w rankingu Raniere zaczął się reklamować jako „inteligentniejszy” od człowieka, który wymyślił teorię względności.

Ale nawet to mu nie wystarczało. Niebawem stwierdził, że jego iloraz inteligencji sięga niebotycznej wartości 240 pkt. Dziś już nikt nie wie, jak to się stało, że Raniere ze swoim nowym wysokim wynikiem znalazł się w australijskiej edycji Księgi rekordów Guinnessa, która określiła go jako człowieka z najwyższym IQ na świecie. Lokalna prasa relacjonowała niespodziewane pojawienie się w swoim otoczeniu geniusza i okrzyknęła go intelektem, jaki zdarza się „raz na milion”. Nie przeszkadzało im, że Keith prawdopodobnie wykonywał test, który miał udowodnić rzekomo nieprzeciętną inteligencję, w warunkach domowych i bez ograniczeń czasowych. Nikt też nie pofatygował się, by sprawdzić referencje domniemanego geniusza. Gdyby to zrobiono, odkryto by, że Keith Raniere ukończył Rensselaer Polytechnic Institute, techniczną uczelnię wyższą w Troy, ze średnią ocen 2,2623 (czyli poniżej przeciętnej).

W 1988 r. żaden z tych faktów nie wyszedł jednak na jaw. Dwudziestoośmioletni podówczas Keith Raniere niestrudzenie nagłaśniał wyniki testów Mega Society i swoją obecność w Księdze rekordów Guinnessa, aby móc mówić o sobie jako o Najinteligentniejszym Człowieku na Świecie. Przydomek ten pomógł mu założyć dwa lata później pierwsze z jego drapieżczych przedsiębiorstw: całkiem nową firmę pod nazwą Consumers’ Buyline, Inc., w skrócie CBI. Działała ona, podobnie jak Amway, na zasadach marketingu sieciowego i obiecywała swoim członkom wysokie rabaty na produkty gospodarstwa domowego. Jak inne przedsiębiorstwa stosujące marketing wielopoziomowy, to również mówiło o gratyfikacji finansowej dla członków za rekrutowanie nowych współpracowników. Przez kilka lat radziło sobie dobrze – oszczędzało na hurtowych zamówieniach artykułów gospodarstwa domowego i było przy tym jak hurtownia, która jednak nie musiała utrzymywać wielkich magazynów.

Pozyskiwanie nowych członków napędzał talent Ranierego do sprzedawania zarówno koncepcji, jak i własnego wyjątkowego statusu. Od początku mężczyzna wykorzystywał jednak swoje show również w niecnych celach. CBI funkcjonowała bardziej jak piramida finansowa, zaprojektowana tak, by umożliwiać przekazywanie składek członkowskich w górę drabiny, aż do centrali korporacji. Przyciągała też kobiety, które Raniere mógł wykorzystywać. Consumers’ Buyline była pierwszą z wielu firm, jakie później prowadził, a każda następna dawała mu większy dostęp do bezbronnych kobiet, które wikłała w toksyczne i coraz bardziej sadystyczne związki.

Fragment książki „Sekty. Uwodziciele tłumów, fanatyczni wyznawcy i mechanizmy manipulacji” Maxa Cutlera, Kevina Conleya wydanej przez Znak Literanova. Tytuł i lead od redakcji „Newsweeka”. Książkę można kupić tutaj.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version