Gdybym częściej nosiła berecik, byłby zdecydowanie za mały. Mam wrażenie, że w ciągu ostatniego tygodnia głowa mi urosła o kilka rozmiarów, aż się chwieje na absurdalnie cienkiej szyi.
W „Fajdrosie” Platon pisał, że szyja jest taka cienka po to, żeby oddzielać wzniosłą duszę, która mieści się w głowie, od reszty ciała, gdzie osiedlają się zmysły, wodzące nas nieustannie na manowce złudzeń. Brakuje mi ostatnio zarówno manowców, jak i platońskiego przekonania, że istnieje poza nimi obiektywna, solidnie ugruntowana prawda.
Sama się sobie dziwię, że to piszę: nigdy nie byłam fanką metafizycznie ugruntowanej prawdy, ale w świetle zamętu, z którym mamy do czynienia, czuję, że coś ważnego trzeba by tu było filozoficznie rozplątać. Widzę zdegustowane miny osób, które w tym momencie myślą: o co jej chodzi? Gdzie filozofia, a gdzie real politik? Dość już filozofowania, czasy są ciężkie, trzeba… No właśnie – co właściwie trzeba zrobić w takich czasach? Jak wyglądają Państwa plany na wypadek, gdyby coś poszło nie tak? Czy ja wiem, co bym zrobiła? Czy wiem, co właściwie miałoby oznaczać „nie tak”? Czy potrafię odpowiedzieć na pytanie o to, jakim cudem świat dotarł do dzisiaj?
Dwa lata temu, w pierwszą rocznicę rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę (swoją drogą, jak szybko stało się dla mnie naturalne używanie tych strasznych słów? Co to właściwie znaczy „pełnoskalowa inwazja”? Co to jest za biurokratyczny, okropny język, który ma wyekstrahować jak w laboratorium sam akt i oddzielić go od pierwotnego strachu wywoływanego przez słowo „wojna”?), byłam w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, gdzie oglądaliśmy próbę generalną szkicu scenicznego Niny Zahozhenko „Ja, wojna i plastikowy granat”. Sztuka opowiada o pierwszych chwilach kijowskiego poranka 24 lutego 2022 r. O ludziach takich jak ja, jak my, którzy się czegoś złego spodziewali, ale jeszcze nie teraz, jeszcze bez przesady, a potem wyją te syreny i nie do końca wiesz, co masz zrobić, chociaż Ukrainki i Ukraińcy byli o niebo lepiej przeszkoleni, jak postępować w sytuacjach kryzysowych niż my. Ale wyją, więc jest stres. Nina idzie do sklepu, kupuje bajgle, wędzonego łososia, kremowy serek, awokado, no bo przecież nigdzie w instrukcji życia nie ma, że nie wolno zjeść bajgla z awokado. A potem spadają rakiety, rwie się zasięg, ktoś zostaje zasypany w piwnicy, ktoś jest ranny, ktoś utknął w korku, uciekając, na to też nie ma instrukcji, nie ma opisu, nie ma real politik, jest nagie życie, przerażenie.
Mocno we mnie został ten szkic, pewnie dlatego, że jest prawdziwy. To nie jakaś polityczna narracja, nie historyczna konieczność, nie wezwanie do bohaterstwa po którejś ze stron. To doświadczenie, z którym umiem wejść w relację. W ciągu ostatniego tygodnia wracał do mnie bardzo często. Pewnie dlatego, że w swojej oczywistej, surowej, niemal reporterskiej prostocie stoi w jawnej opozycji do słów prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, który niczym wielka amerykańska tuba rozsiewa kremlowską propagandę. Po Monachium, Paryżu, Rijadzie, po spotkaniach, rozmowach, wysłannikach, ale przede wszystkim po brutalnej rosyjskiej napaści, trzech latach niszczenia Ukrainy, mordowania cywilów i żołnierzy, bombardowania osiedli mieszkalnych, szkół i przedszkoli, po wywiezieniu do Rosji setek ukraińskich dzieci, po Buczy i Chersoniu – prezydent USA informuje świat, że to Ukraina jest winna tej wojny. Wtórują mu kremlowscy propagandyści, którzy od dawna tkają narracyjny gobelin, bazujący na kłamstwie i dążeniu do osiągnięcia jak największych korzyści z dokonywanej przemocy.
Nie wiem, jaki plan stoi za tym wszystkim. Nie jestem ekspertką od geopolityki ani obronności. Mam w tych sprawach co najwyżej intuicję. Dlatego wracam do filozofii, dzięki której bardzo dobrze wiem, że konsekwentnie budowana, choćby całkiem nieprawdziwa fabuła, ma wielkie szanse się przyjąć. Nawet jeśli na początku budzi skrajne oburzenie. Zmyślone historie są o wiele bardziej spójne niż rzeczywistość, w której często na próżno szukamy sensu. Jeśli opisujemy fakty, łatwo zauważyć, że nie ma między nimi jasnych zależności. Kto kupuje awokado, kiedy się dowie, że wojna wybuchła? Ale właśnie o to chodzi, że choć rzeczywistość potrafi być niekonsekwentna, to nie ma się co z nią kłócić. Dajemy się nabrać spójności opowieści, bo chcemy czuć, że choć trochę da się ten świat kontrolować. Tymczasem prawda bywa niespójna, szorstka, trudna, ale się jej trzymajmy, bo nic innego nie mamy.