Wniosek o Trybunał Stanu dla prezesa NBP Adama Glapińskiego jest gotowy, zostanie złożony w najbliższych dniach — powiedział na konferencji premier Donald Tusk. Co grozi prezesowi NBP?
Rozliczenie prezesa NBP za upolitycznienie banku centralnego i dopuszczenie do drożyzny było jednym z żelaznych punktów wyborczych Donalda Tuska. – Wyprowadzę gościa z NBP. On jest nie tylko niekompetentny, nie tylko nieprzyzwoity w tym, co robi, ale jest też nielegalny – przekonywał na jednym z wieców lider Platformy.
Nie zraził go pomruk niezadowolenia, który przeszedł przez NBP i cały rynek finansowy. Jak to wyprowadzi? Przecież NBP ma zagwarantowaną konstytucyjną niezależność od rządu i parlamentu. Postawienie Glapińskiego przed Trybunałem wpisano na listę 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu.
Prezes NBP ostrzegł, że będzie się bronił na całym świecie. Ale odpowiedzi na jego listy-skargi do Banku Światowego i Europejskiego Banku Centralnego, który chroni banki centralne przed politycznymi naciskami rządów i parlamentów, okazały się niewypałami. Bank Światowy nie zajmuje się takimi sprawami. Szefowa EBC Christine Lagarde napisała zaś, że Glapiński może ewentualną uchwałę Sejmu o postawieniu go przed Trybunałem Stanu skierować do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i poprosić, by ocenił jej zgodność z prawem…
Wniosek według naszych informacji przygotowywali posłowie PO Zdzisław Gawlik i Janusz Cichoń. Obydwaj odmawiają rozmowy na ten temat.
– Mogę jedynie powiedzieć, że pracujemy nad oceną działalności prezesa Glapińskiego – mówi Gawlik, wiceminister skarbu w poprzednich rządach PO i wiceprezes spółki PGE Energetyka Jądrowa, która zajmowała się programem budowy elektrowni atomowych.
Czego miałaby dotyczyć ocena Glapińskiego ani terminu jej zakończenia poseł nie ujawni, bo „to są informacje wrażliwe i mogą być wykorzystane do ewentualnej obrony”.
Równie tajemniczy jest Janusz Cichoń, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów poprzedniego rządu PO, po raz piąty wybrany do Sejmu. Na pytanie, czy zapowiedzi postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu są aktualne, odpowiada: – To nie są zapowiedzi, z których realizacji się rezygnuje. Nie powiem, na jakim one są etapie.
Wniosek musi poprzeć przynajmniej 115 posłów, by sprawą zajęła się sejmowa komisja odpowiedzialności konstytucyjnej. Przewodniczy jej od niedawna Kamila Gasiuk-Pihowicz z KO, a koalicja ma w niej 9 na 15 głosów.
Komisja może prowadzić działania przypominające śledztwo, wolno jej wzywać osoby do składania zeznań i domagać się od instytucji udostępniania dokumentów źródłowych, które byłyby przydatne do merytorycznej oceny pracy prezesa. A tu książka skarg i wniosków powoli zmienia się w księgę.
Według naszych źródeł posłowie KO chcą ocenić całokształt działalności prezesa, nie tylko jako osoby, która ślubowała dbać ponad wszystko o stabilność złotego i być niezależna od polityki, ale również jako szefa dużej instytucji, która zatrudnia ponad 3 tys. osób.
– Sprawdzane będzie wszystko, od kwestii obyczajowych i informacji, że prezes Glapiński potrafi być przykry dla kobiet, które mu podlegają, po relacje pracownicze – mówi nasz informator. Jego zdaniem na naruszenie praw pracowniczych mieliby wskazywać nawet ludzie zatrudnieni w kontroli wewnętrznej NBP. „Bardzo rozwojowy” ma być też spór prezesa z Pawłem Muchą, prawnikiem z Kancelarii Prezydenta, który znalazł zatrudnienie w zarządzie NBP.
Sześciopak zarzutów
Anonimowy autor/autorzy wystąpili w roli niejako adwokata diabła – liście możliwych zarzutów stawianych Glapińskiemu przypisali możliwe argumenty, które miałyby je obalić.
Główny zarzut to upolitycznienie banku centralnego. Konstytucja mówi: „Prezes NBP nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością urzędu”.
Glapiński musiałby więc wytłumaczyć się z peanów na cześć poprzedniego rządu, które wygłaszał podczas konferencji prasowych. I nieskrywanej niechęć do ówczesnej opozycji. Przecież prezes zarzuty wielu ekonomistów, że sprzyja rządowi Morawieckiego kosztem dbania o stabilność złotego, zrzucał na karb ich braku wiedzy, wykształcenia, złej woli lub wręcz braku patriotyzmu.
Wyjaśnień wymaga program dobrowolnych odejść pracowników z NBP w 2023 r. Czy nie stworzono w ten sposób setek miejsc pracy dla zwolenników PiS na wypadek przegranych wyborów? Jakie kompetencje mają zatrudnieni w banku politycy: starzy druhowie Kaczyńskiego: Wojciech Jasiński i Adam Lipiński, minister Artur Soboń, były dziennikarz TVP Damian Diaz i wielu innych.
Pozostałe pięć zarzutów to już kaliber nie tylko na rozprawę przed Trybunałem, ale niewykluczone, że również dla prokuratury. Wyjaśnienia wymagają zakupy przez NBP podczas pandemii i po niej obligacji rządowych, Polskiego Banku Rozwoju oraz Banku Gospodarstwa Krajowego. Czy nie było to finansowanie bieżących wydatków państwa poza budżetem państwa? Kto o tym zdecydował? Czy była dyskusja i uchwała zarządu NBP w tej sprawie? Czy decyzję podjął sam Glapiński? Czy wystąpił wcześniej z pytaniem do Trybunału Konstytucyjnego?
Konstytucja wyraźnie wskazuje (art. 219 ust. 1), że całość wydatków państwa ma być ujęta w budżecie państwa. Tu ewentualna odpowiedzialność karna za przekroczenie uprawnień miałaby dotyczyć w takim samym stopniu prezesa NBP, premiera Morawieckiego, prezesa PFR Pawła Borysa i prezes BGK Beaty Daszyńskiej-Muzyczki.
NBP ma 6 mld zł i nie ma
Kolejną sprawą byłoby wyjaśnienie, czy prezes Glapiński nie wprowadził organów państwa w błąd. W sierpniu lub wrześniu 2023 r. miał wysłać odręcznie napisany list do Ministerstwa Finansów, że NBP przekaże do budżetu 5 mld zł swojego zysku. Dzień potem miał w kolejnym piśmie zmienić kwotę na 6 mld zł. Tę wartość poprzedni rząd wpisał do projektu ustawy budżetowej na 2024 r.
Czy te liczby mają potwierdzenie w prognozach jakiegokolwiek departamentu NBP lub zarządu? Czy też prezes przeprowadził sam jakieś kalkulacje? Bo zamiast zysku NBP ma potężną stratę w 2023 r. i nie zasili państwowej kasy.
Wyjaśnień wymaga też współpraca prezesa z zarządem NBP i Radą Polityki Pieniężnej. Kodeks karny za przekroczenie uprawnień uznaje zmiany zapisu istotnej informacji lub znaczne utrudnianie osobie uprawnionej zapoznania się z nią. A wybrani przez Senat członkowie RPP dawno skarżyli się na nierówny dostęp do informacji i analiz NBP oraz że prezes odmówił zwołania posiedzenia rady mimo wiążącego wniosku trzech jej członków. Na współpracę z prezesem skarżył się też Paweł Mucha.
Problemem jest też utrudnianie przez Glapińskiego dostępu do informacji publicznej oraz zaniechanie ochrony informacji tajnych.
Niektórzy członkowie RPP łamią tajemnicę państwową i ujawniają publicznie przebieg posiedzeń rady – kto i jakie wnioski składał oraz jak głosował w sprawie zmian stóp procentowych.
Zarząd NBP nie dostrzegał tych zdarzeń, a informowany o nich odmawiał wszczęcia działań. Zawiadomienie do prokuratury złożyła w tej sprawie Joanna Tyrowicz z RPP, po wystąpieniu innej członkini rady Gabrieli Masłowskiej w Radiu Lublin.
Przy okazji na liście ewentualnych pytań komisji odpowiedzialności konstytucyjnej mogłyby znaleźć się te całkiem proste. Ile czasu trwają cotygodniowe zarządy NBP? I czy to prawda, że kilkanaście minut? I czy odbywają się w trybie obiegowym, żeby nie było dyskusji ani śladów po niej? Czy prezes zabiegał u prezydenta, by zatrudnić w zarządzie NBP byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka?
Glapiński kontratakuje
Gdy komisja odpowiedzialności konstytucyjnej zbada sprawę, rekomenduje Sejmowi, czy oskarżyć Glapińskiego o łamanie konstytucji, czy nie. Jeśli tak, do akcji wkroczyłby Trybunał Stanu.
Glapiński zorientował się, że już na czas rozprawy byłby zawieszony w sprawowaniu funkcji prezesa. A samo wszczęcie rozprawy wymaga większości, którą z naddatkiem koalicja dysponuje.
Oficjalnie zapowiedział, że nie odpuści i będzie kierował bankiem przy pomocy wiceprezes NBP Marty Kightley.
Salwę ostrzegawczą w kierunku rządu oddał też członek RPP Ireneusz Dąbrowski (zawsze głosuje jak prezes NBP). W wywiadzie dla „Gazety Bankowej” w styczniu ostrzegł, że NBP może sprzedać część swoich obligacji covidowych na rynku. Ich wartość to aż 144 mld zł. To byłaby fatalna wiadomość dla rządu, bo oznaczać będzie wzrost rentowności papierów skarbu państwa i potężne problemy z zaspokojeniem potrzeb pożyczkowych budżetu. A to mogłoby pogrążyć finansowo nowy rząd.
Koło ratunkowe prezesowi NBP rzucił też Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej. Zajął się przepisami, którymi nikt nie interesował się przez 40 lat, i uznał, że wniosek o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem powinno jednak poprzeć 2/3 składu Sejmu (tak jak w przypadku premiera i ministrów). Za niekonstytucyjny uznał zaś przepis, by zawieszać prezesa NBP na czas postępowania przed Trybunałem.