Sven-Goran Eriksson to bardzo znany trener piłkarski, który w swoim CV zapisał pracę w kilku renomowanych miejscach na czele z reprezentacją Anglii. Prowadził ją w latach 2001-2006, kiedy przewodził tak zwanemu „złotemu pokoleniu” piłkarzy. Należeli do niego m.in. David Beckham, Steven Gerrard, Wayne Rooney, czy też Frank Lampard. Z Synami Albionu osiągnął trzy ćwierćfinału z rzędu wielkich imprez (mistrzostwa świata 2002, Euro 2004, mistrzostwa świata 2006). Szwed zyskał sławę w Europie jeszcze przed rozpoczęciem kariery w Anglii, prowadząc Benfikę Lizbona do trzech tytułów mistrza Portugalii i docierając do finału Pucharu Europy w sezonie 1989/1990.
Następnie poprowadził rzymski klub Lazio do triumfu w Serie A w sezonie 1999/2000, kiedy zespół ostatni raz zdobył tytuł mistrzowski, w czasie, gdy liga włoska była przez wielu uważana za najtrudniejszą w Europie.
Natomiast od czasu opuszczenia pracy w reprezentacji Anglii pracował jeszcze m.in. w Manchesterze City i Leicester, czy też jako selekcjoner w reprezentacjach Meksyku, Wybrzeża Kości Słoniowej i Filipin.
Sven-Goran Eriksson nagle wycofał się z piłki nożnej
Jakiś czas temu Sven-Goran Eriksson całkowicie zrezygnował z działania w piłce nożnej jako trener, czy też działacz. Blisko 11 miesięcy temu Eriksson zwolnił się z funkcji dyrektora sportowego szwedzkiego klubu Karistad Football.
Początkowo wskazywano, że to przez problemy zdrowotne, choć nikt nie wiedział, co tak naprawdę dolega słynnemu szkoleniowcowi. Teraz sam zainteresowany poinformował, że ma nowotwór trzustki. To nie koniec złych wiadomości.
– Został mi rok życia, w najgorszym wypadku może mniej. Lekarze nie potrafią określić dokładnego dnia – powiedział Sven-Goran Eriksson w rozmowie ze szwedzką stacją radiową P1.
– Wszyscy rozumieją, że mam nieuleczalną chorobę. Wszyscy domyślają się, że to rak i rzeczywiście tak jest. Ale muszę walczyć tak długo, jak tylko mogę. Nie odczuwam żadnego większego bólu. Zdiagnozowano jednak u mnie chorobę, którą można spowolnić, ale nie można operować – dodał.
Szwed przyznał również, że w tej chwili nie zamierza się załamywać. Woli nie zatruwać sobie głowy, tym co go spotkało, lecz skupiać się na pozytywnych rzeczach w swoim życiu.
– Lepiej o tym nie myśleć. Trzeba oszukać swój mózg. Mógłbym o tym ciągle myśleć, siedzieć w domu i być nieszczęśliwym, myśląc, że mam pecha i tak dalej – podsumował.