Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani w grudniu prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie na dwa lata pozbawienia wolności za nadużycia przy badaniu tzw. afery gruntowej. 9 stycznia wieczorem zostali zatrzymani w Pałacu Prezydenckim. Do budynku wkroczyła policja. Andrzeja Dudy nie było wówczas na miejscu, odbywał wtedy spotkanie w Belwederze. Z medialnych doniesień wynikało, że to funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa mieli wskazać policjantom pomieszczenie, w którym przebywali Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik.
„Do Pałacu przyjechali także zastępcy komendanta Służby Ochrony Państwa – pułkownicy Krzysztof Król oraz Bartłomiej Hebda. Hebda był traktowany jako bardzo zaufany człowiek prezydenta. W PiS i Pałacu uznano, że Hebda zdradził głowę państwa” – pisał w styczniu dziennikarz Gazeta.pl Jacek Gądek.
– Mam pełne zaufanie do ludzi, którzy są w mojej bezpośredniej ochronie. Nie mam żadnych wątpliwości, że ci ludzie robią wszystko, co w ich mocy, żeby jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Nie, nie poczułem się zdradzony tego słynnego dnia. Jeżeli mam jakiekolwiek uwagi do działania funkcjonariuszy, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni za wejście do Pałacu Prezydenckiego, to jest to uwaga dotycząca kultury bycia, a nie wykonywania obowiązków służbowych – stwierdził prezydent Andrzej Duda w wywiadzie opublikowanym w piątek w „Kanale Zero”.
Jak podkreślił prezydent, Służba Ochrony Państwa i policja podlegają szefowi MSWiA. – Dostali polecenie służbowe i musieli to polecenie wykonać – zaznaczył.
Andrzej Duda: Nikt nie ukrywał Kamińskiego i Wąsika
– Można było zrobić tylko jedną rzecz, której nie zrobili. Tu jest moja jedyna uwaga. Człowiek, który wykonywał to zadanie, zna mnie bardzo dobrze, pracował ze mną przez wiele lat. Mógł skontaktować się ze mną, przyjść do mnie, powiedzieć: „panie prezydencie, ma pan w Pałacu Prezydenckim gości, a my mamy rozkazy, jeżeli o tych gości chodzi. Bardzo byśmy prosili, żeby pan porozmawiał z gośćmi i żeby goście wyszli z Pałacu Prezydenckiego, bo my musimy wykonać nasze zadania i nie mamy wyjścia” – powiedział Andrzej Duda.
Prezydent przekonywał, że „nikt w Pałacu Prezydenckim ani nie ukrywał panów ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika”. – Nikt ich tutaj w żaden szczególny sposób nie chronił. Przyjechali do mnie, byli moimi gośćmi. Sytuacja była bardzo trudna, ogromnie kłopotliwa dla mnie również od strony prawnej. Zanegowane zostały bardzo poważne prerogatywy konstytucyjne prezydenta – mówił, odnosząc się do kwestii ułaskawienia Wąsika i Kamińskiego z 2015 r.
– Musiałbym z nimi [Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem – red.] porozmawiać, nie byłoby wyjścia. Musiałbym ich poprosić, żeby opuścili Pałac Prezydencki, ze względu na funkcjonariuszy, ze względu na tych ludzi. Oni mają swoje rozkazy, które mają być wykonane – zaznaczył Andrzej Duda.