Czym właściwie jest równowaga w stymulacji dziecka? Czy możemy przyjąć, że równowaga, zapotrzebowanie na stymulację dla każdego dziecka oznacza to samo? Co powinni uwzględnić rodzice?

Wiele się dzisiaj mówi o potrzebie zbalansowanego trybu życia. Zachęca się nas do szukania równowagi na różnych polach. Ten przekaz dotyczy również wychowywania i rozwoju dzieci. W tym kontekście o ich czas i uwagę rywalizują: szkoła, hobby, relaks, kontakt z rówieśnikami i kilka innych bardziej zindywidualizowanych płaszczyzn. Wobec pojemności pewnych haseł wskazujących, co dzieci „powinny”, mogą nam umknąć indywidualne potrzeby konkretnego dziecka, a to może być szkodliwe.

Słowo „równowaga” nasuwa wiele skojarzeń. Może to być obraz człowieka idącego na linie, równo rozkładającego ciężar ciała; stara sklepowa waga czy inny obraz ukazujący coś podzielonego na połowy. To matematyczne rozumienie balansu może być ryzykowne w kontekście funkcjonowania dzieci. Opiera się bowiem na sztywnym założeniu, a nie na obserwacji potrzeb. Trzeba pamiętać, że każde dziecko ma indywidualne zapotrzebowanie na poziom stymulacji.

Wyobraźmy sobie 10-letnią dziewczynkę, która jednego dnia po lekcjach chodzi na basen, innego na konie i dodatkowo jeszcze na zajęcia taneczne. Czy ma zachowaną równowagę? Czy odpowiednią ilość stymulacji? Wielu z nas pomyśli, że to sporo zajęć dodatkowych. Inni uznają, że niekoniecznie. Jednak najważniejsza wydaje się perspektywa dziecka. Jeśli ta dziewczynka czerpie radość z uczestnictwa w zajęciach, jeśli dodają jej energii, trudno mówić o przestymulowaniu. Nie ma jednej reguły. Warto obserwować dziecko i rozmawiać z nim o jego perspektywie. A także pamiętać, że może się ona zmieniać. Wiek dziecięcy to czas poszukiwań pasji, zainteresowań, czas testowania.

Drugim ważnym aspektem jest etap życia dziecka. Jeśli w jego życiu dokonują się nagłe, niezależne od niego przemiany, jego zapotrzebowanie na stymulacje może się zmieniać. Do takich sytuacji zaliczają się: rozstanie rodziców, śmierć w rodzinie, zmiana szkoły czy inne sytuacje kryzysowe. Wówczas dziecko może czuć się przytłoczone licznymi zmianami, nieprzewidywalnymi bodźcami. Może pojawić się w nim chęć wycofania z pewnych aktywności lub zmiana ich rodzaju. Może stać się również bardziej drażliwe. Dlatego tak ważne jest, by w takich momentach nie utrzymywać dawnego rytmu na siłę. W sytuacjach kryzysowych dzieci, tak jak dorośli, mogą mieć poczucie, że w tej chwili pewnych rzeczy może być dla nich za dużo.

Trzeci aspekt to rodzaj stymulacji. Część dzieci w sytuacji okołorozwodowej czy innego kryzysu rodzinnego będzie szukać bezpieczeństwa i stabilności na zewnątrz. Mogą wówczas silniej łaknąć udziału w znanych sobie zajęciach, które nie podlegają zmianom. Inne będą potrzebowały tymczasowo zwolnić tempo, szukając stałych momentów w relacji rodzinnej.

Pamiętajmy, że zapotrzebowanie na stymulację nie jest czymś stałym, lecz bardzo zmiennym. Wpływają na nie etap rozwojowy, zmiany sytuacyjne, doświadczenia dziecka. Zachowanie równowagi dla każdego będzie oznaczać coś innego.

Rodzic powinien potrafić odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: co dana stymulacja daje dziecku? Zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy to aktywności, która – z punktu widzenia dorosłego – może nieść jakieś zagrożenie. Dobrym przykładem jest czas spędzany w wirtualnym świecie, zarówno w formie kontaktów rówieśniczych (choć nie tylko), jak i gier komputerowych czy surfowania w sieci. Niektórzy rodzice mogą podejść do tematu zadaniowo – wyznaczyć limity, zakazać pewnych aktywności. Jednocześnie jednak potrzebna jest refleksja, dlaczego dla mojego dziecka jest to ważne?

Pamiętajmy, że dziecko, które zagłębia się w wirtualnym świecie, zawsze robi to z jakiegoś powodu, np. zaspokaja potrzebę, której nie potrafi zaspokoić w innych warunkach. Może to być potrzeba bliskości, akceptacji, poczucie sprawstwa, kontroli, poczucie sukcesu. Czasem nie dostrzegamy, czemu służy negatywnie postrzegana przez rodzica aktywność. To może budzić w dziecku niechęć, opór, złość, a w konsekwencji frustrację i niezrozumienie po stronie rodzica. Jeśli obserwujemy takie trudności, postarajmy się zrobić krok do tyłu, by rozważyć, co ważnego dostaje dziecko, skoro tak trudno mu z tego zrezygnować. W jaki sposób mogę pomóc mu zaspokajać te potrzeby, uzyskać podobny poziom stymulacji w innych warunkach?

Odpowiadając na te pytania, mamy szansę uczyć dziecko poszerzania wachlarza aktywności. Może to być pomocne również na przyszłość. Jeśli nasza stymulacja opiera się na jednym filarze, może być nam trudno, gdy w przyszłości z różnych powodów nie będziemy mogli jej doświadczać. Wówczas kryzys z tym związany może być dla nas bardziej dotkliwy.

Mówiąc o stymulacji, trudno pominąć obecny, pandemiczny kontekst. Wiele dzieci po powrocie do szkół ma trudności z odnalezieniem się w nowej/starej rzeczywistości. Znowu zmienił się rytm nauki, dla części dzieci na bardziej wymagający. Zwłaszcza dla tych wysoko wrażliwych i bardziej reaktywnych może być to trudne doświadczenie. Przybyło bodźców i nastąpiło to w stosunkowo krótkim czasie. To naturalne, że dzieci wrażliwe mogą odczuwać większe napięcie, problemy ze skupieniem uwagi, chęć częściowego odizolowania się. Ważne jest, by rodzic, opiekun zauważał takie sytuacje i dawał dziecku prawo do przeżywania emocji. Jeśli dziecko doświadcza silnych emocji w związku z naporem trudnych bodźców, pomocne może być:

  • zadbanie o przyjemne dla dziecka aktywności, również te wykonywane wspólnie z rodzicem;
  • poruszanie różnorodnych tematów w rozmowie z dzieckiem (a nie tylko aspektów szkolnych);
  • postawienie silniejszego akcentu na zdrowie psychiczne dziecka niż wyniki szkolne;
  • akceptowanie jego niepowodzeń i prawa do nich;
  • próba zrozumienia, z jakiego powodu dana aktywność jest ważna lub uległa wzmożeniu;
  • danie prawa do rezygnacji z pewnych aktywności lub ich częściowa redukcja;
  • uznawanie emocji dziecka, pomoc w ich przeżywaniu i kojeniu.

Warto zwrócić również uwagę, że okres izolacji wcale nie musi oznaczać niedoboru bodźców. Wręcz przeciwnie – dziecko może doświadczać przestymulowania w pewnych obszarach, również w czasie nauki zdalnej. Może to być czas spędzony przed komputerem, nadmiar informacji o pojawiających się zagrożeniach czy bodźców płynący z interakcji rodzinnych.

Jeśli chcemy zadbać o potrzeby i związaną z nimi stymulację naszych dzieci, niezwykle ważne jest, by w pierwszej kolejności zatroszczyć się o siebie. Wraz z życiowym doświadczeniem otrzymujemy wiele przekazów mówiących, jak należy postępować. Jedne z nich są nam bliskie, inne odbieramy jako niespójne z naszą osobowością. Mimo to nie zawsze łatwo spojrzeć w głąb siebie i przestać się nimi kierować. Nie inaczej jest w kwestii zakresu stymulacji. Mogą się w nas pojawiać myśli typu: „muszę częściej wychodzić”, „muszę robić więcej”, „nie wolno marnować czasu”. Podobne zasady przekazujemy dzieciom: „musisz robić więcej pożytecznych rzeczy”, „musisz się więcej uczyć”, „nie trać czasu na…”. Z czasem te przekazy, jeśli pojawiają się wielokrotnie, stają się mową wewnętrzną dziecka.

Te przekazy bywają zasłyszane lub były wpajane nam w systemie rodzinnym czy większej społeczności. Słuchając ich bezrefleksyjnie, możemy tracić kontakt z naszym obecnym zapotrzebowaniem na stymulację. Może pojawiać się w nas presja robienia czegoś i niepokój, kiedy nie mamy zajęcia lub zwalniamy tempo. Wyobraźmy sobie 10-letniego chłopca, który po szkole leży na kanapie, ogląda telewizję i słyszy komunikat: „zająłbyś się czymś ambitniejszym”, „nie trać czasu na leżenie przed telewizorem”. Chłopiec z czasem może wykształcić przekonanie, że odpoczynek po dniu pełnym stymulacji jest czymś złym. W przyszłości może być mu trudno odpoczywać lub zaobserwować moment, kiedy staje się przestymulowany i potrzebuje zwolnić tempo. A nawet jeśli zauważy moment przestymulowania, może być mu niezmiernie trudno zaopiekować się sobą.

Ważne, byśmy jako rodzice i opiekunowie częściej zadawali sobie następujące pytania: czego teraz chcę? Czego potrzebuję? Nie oceniając wartości tej potrzeby. Ograniczając ciągłą samoocenę, łatwiej zdołamy wykształcić podobną postawę wobec dziecka.

Wydaje się, że po intensywnym dniu pracy pełnym bodźców wywołujących różne skrajne emocje potrzebą części z nas będzie obejrzenie mało wymagającego programu telewizyjnego lub poleżenie na kanapie. Nie warto odbierać tej możliwości dzieciom. Dzieci, które w różnych sytuacjach będą opierać się silniej na „chcę” niż „muszę”, mają szansę żyć w zgodzie z własnymi wartościami i dokonywać bardziej świadomych wyborów. Częściej zachowają odpowiedni zakres dostarczanej sobie stymulacji.

Artur Gębka — psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. W pracy korzysta z modeli terapeutycznych ACT, DBT i terapii schematu. Prowadzi terapię dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych. Związany z Kliniką Terapii Poznawczo–Behawioralnej Uniwersytetu SWPS

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version