Jedni mówią, że rodzicielstwo bliskości to ogromny wysiłek i nadmierne usługiwanie dzieciom. Inni – że to wyraz rodzicielskiego lenistwa i pójścia na łatwiznę. A czym jest naprawdę? Czy pomaga, a może przeciwnie – utrudnia wychowanie? Jak można mądrze skorzystać z tego, co nam oferuje?
Rodzicielstwo bliskości jest podejściem, które w ostatnich latach zyskało w Polsce na popularności. Jest coraz bardziej rozpoznawalne. Z tym terminem spotykamy się często w artykułach, na grupach rodzicielskich, w wypowiedziach specjalistów i innych rodziców. To z kolei sprawia, że w społecznej świadomości pojawiło się bardzo dużo przekonań na ten temat. Często wzajemnie sprzecznych. Przyjrzyjmy się zatem tym przekonaniom, sprawdzając, które z nich opierają się na wiedzy na temat rodzicielstwa bliskości, a które wypływają raczej z nieznajomości tematu.
W tym artykule wyodrębniamy kilka popularnych mitów, które staramy się zrozumieć, szukając funkcji, jaką pełnią, i przekonań, jakie się za nimi kryją. Mity są często reakcją na coś, co jest mało znane i niezrozumiałe. Każdy z nich jednak czemuś służy, jest próbą wyjaśnienia lub ustosunkowania się do czegoś. Jest wyrazem troski o to, co ludzie uznają za ważne.
Tych mitów obserwujemy w dyskusji społecznej bardzo wiele: z jednej strony słyszy się, że rodzicielstwo bliskości jest trudne, że to ogromny wysiłek i nadmierne usługiwanie dzieciom. Z drugiej strony mówi się, że to wyraz rodzicielskiego lenistwa i pójścia na łatwiznę. Sprawdźmy.
Mit pierwszy: rodzicielstwo bliskości to bezstresowe wychowanie
Termin „bezstresowe wychowanie” jest starszy niż rodzicielstwo bliskości. Jego funkcją było głównie to, by tworzyć negatywne skojarzenie, budować niechęć, strach i dystans wobec praktyk wychowawczych, które uwzględniają podmiotowość dziecka. Za łączeniem bezstresowego wychowania z rodzicielstwem bliskości kryją się często przekonania, że w tym drugim „dzieciom wszystko wolno”, że nie mają one żadnych granic oraz że dorośli za wszelką cenę chronią dzieci przed wszelkiego rodzaju stresem i wyzwaniami.
Warto mieć jednak świadomość, że uchronienie dzieci przed wszelkim stresem jest niemożliwe. Stres jest reakcją organizmu na bodźce i jako taki jest nam potrzebny. Ma nas mobilizować do podjęcia działania, wysiłku, reakcji, która pozwoli nam się chronić. Stres jest wpisany w rozwój i w życie.
Prawdą jest jednak, że w rodzicielstwie bliskości nie uważa się stresu za metodę wychowawczą. Nie uważa się, że intencjonalne sprawianie komuś przykrości, poprzez karanie lub warunkowanie akceptacji, jest metodą wychowawczą, która może nauczyć dziecko czegoś dobrego. Nie uważa się też, że należałoby hartować dzieci do dyskomfortu poprzez celowe bodźcowanie ich stworzonymi sztucznie trudnymi sytuacjami. Świat i tak przyniesie wyzwania, dyskomfort i stres. Rodzicielstwo bliskości niesie wiele konkretnej wiedzy i strategii, pomocnych w zdobywaniu odporności i radzeniu sobie z wyzwaniami, koncentrując się na dostarczaniu rodzicom praktyk, dzięki którym oni będą mogli opiekować się sobą i własnym stresem w sposób, który uwzględnia potrzeby dziecka.
Ten mit może brać się także stąd, że w wychowaniu opartym na równej godności dzieci mogą wyrażać emocje i nie są za to karane. W tradycyjnym podejściu do wychowania uważa się, że dorośli powinni zareagować na każde zachowanie, które uznają za niewłaściwe albo które jest wyrazem nieposłuszeństwa. Dlatego niektórym trudno zrozumieć, jak działa podejście, w którym nie ma tego elementu.
Newsweek Psychologia
Foto: Newsweek
Mit drugi: w rodzicielstwie bliskości brane są pod uwagę potrzeby dzieci, a pomijane potrzeby rodzica
W tradycyjnym podejściu do wychowania jest bardzo duże oczekiwanie, że to dzieci będą dbać o potrzeby rodziców, nawet jeśli nie jest to bezpośrednio formułowane. Widząc bliskościowych rodziców, ludzie obserwują dorosłych, którzy pochylają się nad potrzebami dzieci, poświęcają im czas, traktują poważnie to, co one komunikują. W rodzicielstwie bliskości kładzie się akcent na to, że relacja pomiędzy rodzicami a dziećmi jest niesymetryczna. To rodzice są odpowiedzialni za relację z dziećmi, a także za swoje emocje i potrzeby.
Rodzicielstwo bliskości opiera się na wiedzy o rozwoju dzieci, o więzi, z której wynika, że dzieci, żeby się regulować, potrzebują wsparcia dorosłych. To jednak nie oznacza, że potrzeby rodzica są mniej ważne niż potrzeby dziecka. Wręcz przeciwnie: by być w stanie w taki sposób budować relację, niezbędna jest uważność na swój dobrostan i umiejętność opiekowania się sobą. Tego właśnie rodzicielstwo bliskości, znacznie bardziej niż tradycyjne podejście do wychowania, uczy rodziców.
Mit trzeci: rodzicielstwo bliskości to zbiór nakazów i zakazów, których trzeba przestrzegać
Zdarza się, że rodzicielstwo bliskości traktowane jest jak metoda wychowawcza. Różne podejścia do rodzicielstwa formułowane są jako metody, w których ktoś określa, co jest prawidłowe, a co nieprawidłowe, co wolno, a czego nie wolno. Kiedy ten schemat odniesiemy do rodzicielstwa bliskości, mówi się o nim jako o pewnym zbiorze praktyk i procedur. Listy praktyk są różne, ale bardzo popularne są przekonania, że trzeba karmić piersią, spać w jednym łóżku, nosić w chuście, mówić do dzieci wyłącznie językiem porozumienia bez przemocy. Na liście tego, co zakazane, wiele osób często wpisuje to, że np. nie wolno przeżywać przy dziecku emocji, nie wolno popełniać błędów, nie wolno posyłać dziecka do żłobka.
Tymczasem każdy tworzy własne rozumienie tego, jak chce wspierać dziecko. Wiedza dotycząca tego, jak działa rozwój i jak funkcjonuje układ nerwowy, coraz bardziej się rozwija i zmienia. Nie ma więc jednej, sztywnej instrukcji. Tym, co w rodzicielstwie bliskości wspólne, jest przekonanie, że dziecko jest takim samym człowiekiem jak dorosły, równe w godności, oraz że komunikacja, a nie siła, jest narzędziem dogadywania się z ludźmi. To, jak rodzice są w stanie zajmować się z dziećmi, zależy od ich dobrostanu, indywidualnych cech, zasobów, umiejętności i wsparcia społecznego. Nie da się stworzyć jednej instrukcji. Można natomiast mówić o tym, co wspiera.
Mit czwarty: rodzicielstwo bliskości jest bardzo trudne
Jest takie przekonanie, że rodzicielstwo bliskości jest niezwykle trudne. I w pewien sposób rzeczywiście jest. Bo wymaga zatrzymania się, wyłączenia automatycznych reakcji, uczenia się nowych rzeczy, przyglądania się sobie i swoim sposobom działania. Nie ma jednej recepty na każdą sytuację. A równocześnie rodzice często przychodzą do psychologa po wsparcie, bo inne modele rodzicielstwa, których do tej pory próbowali, okazały się nieskuteczne i niewspierające. Rodzicielstwo generalnie jest trudne. Ale rodzicielstwo bliskości często przynosi ulgę. Pozwala reagować indywidualnie w zależności od sytuacji, zdejmuje presję na konsekwencję i sztywność. Podpowiada, żeby zacząć od siebie.
Mit piąty: w rodzicielstwie bliskości nie ma granic
Rodzicielstwo bliskości, w odróżnieniu od tradycyjnego podejścia do wychowania, nie opiera się na idei posłuszeństwa wobec dorosłych. Dużo więcej jest tu miejsca na to, by dzieci miały własne zdanie i dokonywały własnych wyborów. Więc to rzeczywiście prawda, że więcej tu dzieciom wolno, że są bardziej brane pod uwagę i że posłuszeństwo nie jest stawiane jako cel wychowawczy.
Nie oznacza to jednak, że to podejście, w którym brak granic. Są one po prostu inaczej rozumiane. W rodzicielstwie bliskości zakłada się, że każdy człowiek ma odrębne granice: dorosły ma swoje i dziecko swoje. Każdy ma takie samo prawo do tego, by jego granice były brane pod uwagę. Tymczasem w tradycyjnym modelu wychowania granice to często zasady, czyli coś, co ustalają dorośli i czego dzieci mają przestrzegać. Z takiego rozumienia granic rzeczywiście wielu bliskościowych rodziców rezygnuje.
Rodzicielstwo bliskości to podejście oparte na idei równej godności każdego człowieka. Ponieważ prawa dziecka są coraz bardziej brane pod uwagę, a podmiotowe podejście coraz powszechniejsze, może za jakiś czas nie będziemy potrzebowali na ten rodzaj rodzicielstwa używać osobnej nazwy? Wciąż jednak jest ona potrzebna, bo pozwala odnajdować wspólnotę ludziom, którzy w ten sposób próbują podchodzić do budowania relacji z dziećmi.