Jeśli na coś warto zwrócić uwagę w przemówieniu Putina, pełnego stałych elementów — takich jak zarzuty wobec Zachodu o rehabilitację nazizmu, wywoływanie wojen i kolonialną politykę oraz akcent na suwerenności — to na podkreślenie roli Chin.

Kreml stopniowo kreował obchodzony w Rosji 9 maja dzień zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami na doroczny kulminacyjny punkt swojej neoimperialnej narracji. Uroczysta wojskowa parada w Moskwie i towarzyszące jej parady w regionach dawały swobodny upust narastającemu zwłaszcza po 2014 r. militaryzmowi, symbolicznie wyznaczając Rosjanom ich miejsce nie tylko w historii, ale i we współczesnym świecie.

Rosyjska agresja na Ukrainę w 2022 r., określana przez Putina i jego propagandę jako „specjalna operacja wojskowa”, miała być przedłużeniem tego rokrocznie kultywowanego mitu o wielkim rosyjskim zwycięstwie w walce z zachodnich faszyzmem.

Ale, jak już wiemy, wszystko poszło nie tak, jak się na Kremlu spodziewano. Tegoroczne obchody 9 maja to już trzecie z rzędu, które odbywają się warunkach wojny przeciwko Ukrainie. Wojny, której kreująca się przed lutym 2022 r. na drugą siłę militarną świata Rosja nie jest w stanie wygrać. Wobec tego Dzień Zwycięstwa traci swój patos i siłę symbolicznego oddziaływania. Stary mit upada, a nowego nie ma na czym budować.

Putin w swoim krótkim, wręcz zdawkowym w formie przemówieniu nie miał się czym chwalić. Podobno na 9 maja rosyjska armia miała mu złożyć w ofierze Czasiw Jar, ale mimo trudności ukraińska obrona nie ustąpiła i nadal zaciekle walczy z rosyjską ofensywą, która próbuje przejąć tę strategicznie ważną miejscowość. A trzeba tu podkreślić, że mówimy wciąż o Donbasie, bo od 2022 r., a faktycznie od 2014 r., rosyjska armia nie zdołała dojść do administracyjnych granic obwodów ługańskiego i donieckiego. Mimo że oficjalnie zostały one wcielone do Federacji Rosyjskiej.

Warto też przypomnieć, że rok temu wokół rocznicy 9 maja taką symboliczną funkcję, jaka dzisiaj przypada na Czasiw Jar, pełnił szturmowany przez wagnerowców Bachmut. Oba miasta dzieli jakieś 15 kilometrów, co dobrze pokazuje, w jakim tempie toczy się rosyjska ofensywa.

— Dzisiaj widzimy, że prawda o drugiej wojnie światowej jest zniekształcana – po krótkim pozdrowieniu skierowanym do weteranów i żołnierzy Putin od razu przeszedł do krytyki Zachodu. — Prawda przeszkadza tym, którzy przyzwyczajeni są do budowanie swojej kolonialnej polityki na hipokryzji i kłamstwie. Obalają pomniki prawdziwych wojowników, którzy walczyli z nazizmem, a na piedestale stawiają zdrajców i pomocników Hitlera – kontynuował.

Według Putina rewanżyzm, zakłamywanie historii i próby usprawiedliwiania obecnych zwolenników nazistów to część polityki zachodnich elit, które dążą do wzniecania nowych konfliktów i w ten sposób hamują rozwój niezależnych, suwerennych państw.

— Odrzucamy pretensje dowolnych państw i sojuszy na wyłączność – perorował Putin. – Wiemy do czego prowadzą takie wygórowane ambicje. Rosja będzie robić wszystko, by nie dopuścić do globalnej konfrontacji. Ale jednocześnie nie pozwolimy, by ktokolwiek groził nam. Nasze strategiczny siły zawsze są w gotowości bojowej – ostrzegał, mając na myśli rosyjski arsenał jądrowy.

Według Putina przez pierwsze trzy lata wojny, którą w ZSRR i dzisiaj w Rosji liczy się od czerwca 1941 r., Związek Radziecki walczył z Hitlerem sam na sam, w czasie, gdy na wojenny wysiłek Hitlera pracowała praktycznie cała Europa.

— Podkreślę przy tym, że Rosja nigdy nie umniejszała znaczenia drugiego frontu i pomocy sojuszników – wtrącił. — Czcimy odwagę wszystkich żołnierzy koalicji antyhitlerowskiej, członków ruchu oporu i partyzantów – dodał rosyjski prezydent, po czym mocno podkreślił rolę Chin, które walczyły o niezależność przeciwko agresji ze strony militarystycznej Japonii.

Jeśli na coś warto zwrócić uwagę w przemówieniu Putina, pełnego stałych elementów — takich jak zarzuty wobec Zachodu o rehabilitację nazizmu, wywoływanie wojen i kolonialną politykę oraz akcent na suwerenności — to właśnie na podkreślenie roli Chin. Putin projektuje bowiem na warunki historyczne swój wymarzony sojusz z Państwem Środka, z którym chce rzucić wyzwanie obowiązującemu ładowi międzynarodowemu. Ale współcześnie ten sojusz jest raczej sojuszem wyobrażonym, Chiny bowiem traktują Rosję instrumentalnie, wykorzystując sytuacje w jakiej się znalazła po 2022 r., ale nie udzielając jej jednoznacznego i pełnego wsparcia, zwłaszcza militarnego.

Jak na przemówienie z okazji Dnia Zwycięstwa, zwycięskiego ducha nie było w nim zbyt wiele. Putin nie składał żadnych deklaracji dotyczących wojny w Ukrainie, zresztą nazwa napadniętego kraju ani razu nie padła w jego wystąpieniu. Nie dało się odczuć przekonania, które przemykało w wypowiedziach Putina tu i ówdzie w minionym roku, zwłaszcza w czasie, kiedy USA wstrzymywały pomoc militarną dla Kijowa, że wojna jest już właściwie wygrana, wszystko toczy się właściwym torem i wystarczy poczekać, aż Zachód zupełnie porzuci Kijów.

Zamiast tego Putin mówił, że Rosja przeżywa obecnie trudny okres, że znalazła się w sytuacji granicznej.

— Los ojczyzny i jej przyszłość zależą od każdego z nas – bez przekonania apelował z Placu Czerwonego. — Dzisiaj w Dzień Zwycięstwa rozumiemy to jeszcze lepiej i wyraźniej. I cały czas porównujemy się do pokolenia zwycięzców, ludzi odważnych, szlachetnych. Obchodzimy Dzień Zwycięstwa w warunkach specjalnej operacji wojskowej. Wszyscy jej uczestnicy, ci, którzy są na froncie to nasi bohaterowie. Chylimy czoła przed waszą wytrwałością i gotowością do niesienia ofiary. Z wami jest cała Rosja.

Podobnie jak coraz krótsze są okolicznościowe mowy Putina z okazji 9 maja, z roku na rok coraz krótsza robi się ławka przywódców państw, który w tym dniu przyjeżdżają na uroczystości do Moskwy. W tym roku od udziału w paradzie wymigał się Nikol Paszynian, który gościł co prawda na odbywającym się przededniu w rosyjskiej stolicy szczycie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Taka unikowa postawa premiera Armenii to także pośredni rezultat rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wydrenowana z zasobów militarnych i politycznie postawiona pod ścianą Rosja nie sprostała bowiem swoim zobowiązaniom wobec Armenii, gdy we wrześniu 2023 r. wojska Azerbejdżanu zajęły Górski Karabach, a ponad 100 tys. Ormian było zmuszonych opuścić region. Zawiedziona postawą swojego tradycyjnego protektora, Armenia śmiało przeorientowuje swoje strategiczne sojusze na Zachód. Niewykluczone więc, że za rok ormiański przywódca w ogóle nie otrzyma zaproszenia do Moskwy.

Na placu Czerwonym nie stawił się także prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew, co także tłumaczone jest rosyjskim wycofaniem się ze spraw południowego Kaukazu. Innymi słowy Alijew, który w swoich politycznych i militarnych awanturach korzysta ze wsparcia Turcji, nie przyjechał do Putina, bo mu na relacjach z Rosją nie zależy.

Z przyjazdem do Moskwy wahał się także Emomali Rahmon, prezydent Tadżykistanu. Powodem jest stosunek do obywateli tego państwa w Rosji po zamachu w Krokus City Hall w marcu. Po tym, jak rosyjskiej służby zatrzymały i oskarżyły o jego organizację grupę Tadżyków, to licznie pracujący w Rosji obywatele Tadżykistanu zetknęli się z falą prześladowań i agresji. Ale podobno po rozmowie telefonicznej z Putinem Rahmon zmienił zdanie i jednak był obecny na paradzie.

Oprócz prezydentów Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistanu i Turkmenistanu na paradę 9 maja do Moskwy Kreml zaprosił także prezydentów Kuby, Laosu i Gwinei-Bissau. Co ciekawe, na trybunach na placu Czerwonym zasiedli także politycy z Mołdawii. Ilan Szor siedział obok Jewgenija Gucuł. Ten pierwszy to oligarcha skazany w Mołdawii za defraudację miliarda dolarów z budżetu państwa, który w 2019 roku uciekł do Izraela. Mimo to, nawet zza granicy Szor usiłuje wpływać na sytuację polityczną w Mołdawii i destabilizować ją na zlecenie Kremla. Chętnie pomaga mu w tym Gucuł – szefowa Autonomii Gagauskiej To regionu Mołdawii zamieszkiwany przez Gagauzów, mniejszość pochodzenia tureckiego, ale wyznania prawosławnego, tradycyjnie związaną z Rosją i z sympatią odnoszą się do projektu „ruskiego miru”. Gucuł już kilkukrotnie w tym roku odsiedziała Moskwę, co należałoby wiązać z obywającymi się w tym roku w Mołdawii wyborami prezydenckimi, które Kreml niechybnie wykorzysta do siania zamętu w kraju.

Honorowych gości Kremla nie było więc zbyt wielu, a część trudno w ogóle nazwać honorowymi. Politycy zachodni nie są już na obchody 9 maja do Rosji zapraszani, bo Putinowi na nich nie zależy. Ale wymarzonego przyjaciela Putina, czyli Xi Jingpinga też zabrakło.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version