Przypomnijmy, że pierwotnie to w czwartek miała zostać zainaugurowana rywalizacja na skoczni mamuciej w Oberstdorfie. Nie odbyły się jednak ani zaplanowane treningi, ani kwalifikacje. Wszystko przez zbyt silnie wiejący wiatr. Tym samym organizatorzy przenieśli dwa treningi na piątek, a konkurs duetów skrócono do dwóch serii, ponieważ większość osób nie chciała, by najlepsi skoczkowie oddawali tego dnia aż pięć prób. W piątkowych zmaganiach Polskę reprezentowali Aleksander Zniszczoł oraz Piotr Żyła.
Świetne otwarcie Polaków
Przed konkursem mogliśmy mieć nieco obawy o postawę Piotra Żyły, który nie zachwycał w treningach. Na zawody jednak się zmobilizował, bo osiągnął w pierwszej serii 212 metrów. Po jego próbie wyprzedzali nas tylko Słoweńcy, gdzie doskonale skoczył Timi Zajc (223 metry).
W drugiej grupie sytuacja w czołówce się wyrównała. Wciąż prowadzili Słoweńcy. W ich szeregach swoje zrobił Domen Prevc, osiągając 22,5 metra. Na drugą pozycję wskoczyli Norwegowie po fenomenalnym locie Johanna Andre Forfanga (234,5 metra). Polska natomiast zajmowała trzecią lokatę. Aleksander Zniszczoł popełnił minimalny błąd przy wyjściu z progu, a do tego miał mocny wiatr z tyłu skoczni. Mimo wszystko spisał się dobrze, skacząc 214,5 metra.
Po pierwszej serii było jednak wiadomo, iż trudno będzie utrzymać miejsce na podium. Tuż za nami ze stratą 1,7 pkt plasowali się Japończycy. Tylko 3,3 pkt tracili Austriacy, a 7 pkt Niemcy. Wydawało się zatem, że w grze o trzecią lokatę są aż cztery ekipy. A to zwiastowało wielkie emocje.
Polska nie utrzymała „pudła”
I tak też było. Walka o podium rozpoczęła się od świetnego skoku Piusa Paschke, który w dobrych warunkach uzyskał 223,5 metra. Chwilę później 235 metrów osiągnął Michael Hayboeck przy wietrze pod narty. Po jego skoku obniżono belkę do 19. stopnia i Ren Nikaido skoczył 223 metry, co też było świetnym rezultatem.
Piotr Żyła natomiast odpowiedział lotem na odległość 22,7 metra, co pozwoliło nam wyprzedzać każdą z zagrażającym nam ekip, lecz nad Austrią przewaga wynosiła zaledwie 0,6 pkt. Udało się nam za to zmniejszyć trochę strat do drugiej Norwegii. Konkurencję zaszachował trener Słoweńców, który obniżył belkę Timiemu Zajcowi, a ten i tak skoczył 233,5 metra. Słowenia zatem mocno odskoczyła peletonowi.
W ostatniej grupie jako pierwszy z wielkich zaprezentował się Andreas Wellinger. 206,5 metra to było za mało, by myśleć o podium. Chwilę później dwanaście metrów dalej skoczyli zarówno Ryoyu Kobayashi, jak i Stefan Kraft i to przy mocnym wietrze w plecy z 21. belki startowej. Wtedy to Austria wyszła na prowadzenie. Aleksander Zniszczoł niestety nie doskoczył do poziomu Japończyka i Austriaka, osiągając 212,5 metra. Po jego skoku Polska była trzecia. Później formalności dopełnili Słoweńcy i Norwegowie, utrzymując odpowiednio pierwszą i drugą lokatę.