Stoimy w obliczu trzęsienia ziemi – antyeuropejscy populiści będą głównymi zwycięzcami czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego.

„Myślę, że europejskie wybory mogą być bardziej niebezpieczne niż te w USA” – powiedział pod koniec grudnia Josep Borrell, szef dyplomacji UE, szokując dyplomatów i ekspertów w luksusowym hotelu we włoskich Alpach. Zdaniem Borrella wyborcy mogą wywołać międzynarodowy wstrząs większy od coraz bardziej prawdopodobnego wyboru Trumpa na prezydenta USA. „Strach w obliczu nieznanego i niepewność generuje hormon, który domaga się zwiększenia bezpieczeństwa. Może to sprzyjać wzrostowi skrajnej prawicy” – tłumaczył.

Według sondaży opublikowanych właśnie przez Europejską Radę Stosunków Zagranicznych (ECFR) partie twardo prawicowe, nacjonalistyczne i eurosceptyczne albo będą numerem jeden, albo będą stanowić główną opozycję w zdecydowanej większości krajów Unii Europejskiej.

Zdaniem ECFR antyeuropejskie partie populistyczne prawdopodobnie znajdą się na szczycie wyników wyborczych w Austrii, Belgii, Czechach, Francji, Węgrzech, we Włoszech, Holandii, Polsce i na Słowacji; oraz zajmą drugie lub trzecie miejsce w Bułgarii, Estonii, Finlandii, Niemczech, na Łotwie, w Portugalii, Rumunii, Hiszpanii i Szwecji. „Koalicja populistycznej prawicy mogłaby po raz pierwszy uzyskać większość, radykalnie przesuwając równowagę pomiędzy lewicą a prawicą na prawą stronę” – podkreśla ECFR. Ale nawet jeśli nie dojdzie do najgorszego i populiści nie zdobędą większości, UE grozi kryzys. „Ryzyko Europy, którą nie da się rządzić, jest całkiem realne – twierdzi Stéphane Séjourné, francuski minister spraw zagranicznych, który stoi na czele partii Renesans Macrona i centrowej grupy eurodeputowanych Renew Europe. – Jeśli partiom populistycznym uda się uzyskać mniejszość blokującą w Parlamencie Europejskim, bardzo trudno będzie je przegłosować”. Może to znacząco zmienić europejską politykę w kwestiach takich jak klimat, pomoc dla Ukrainy czy praworządność.

Na Węgrzech partia Orbána, głównego hamulcowego UE, ma zdobyć cztery razy więcej mandatów niż jej najpoważniejszy konkurent. Partie sprawujące władzę we Francji i Niemczech, państwach, które wcześniej dyktowały politykę europejską, najprawdopodobniej wypadną fatalnie, co jeszcze bardziej osłabi autorytet kanclerza Scholza i prezydenta Macrona. We Francji skrajna prawica Marine Le Pen ma 10 proc. przewagi nad partią Macrona (blisko 2/3 Francuzów jest przekonanych, że Le Pen będzie kolejnym prezydentem).

Populiści i nacjonaliści są coraz silniejsi w całej Europie i jest to długotrwały trend. Na początku lat 90. 12 proc. wyborców głosowało na partie antyestablishmentowe. W pierwszej dekadzie było to 20 proc. Dziś liczba ta sięga 32 proc. „Społeczeństwo się zmieniło. Włączenie do głównego nurtu idei radykalnej prawicy doprowadziło do radykalizacji centrum; tolerancja dla radykalnej prawicy – wśród elit i opinii publicznej – wyraźnie wzrosła. Wzrost liczby wyborców antyestablishmentowych nie jest nieskończony, ale nie widzę dla nich szklanego sufitu. To, co się dziś dzieje, może być zaledwie wierzchołkiem góry lodowej” – podkreśla Cas Mudde, jeden z najwybitniejszych badaczy populizmu. „Podstawową tendencją jest to, że partie głównego nurtu tracą głosy, a antyestablishmentowe zyskują” – dodaje Matthijs Rooduijn, politolog z Uniwersytetu w Amsterdamie.

Kryzysy finansowe, takie jak ten z 2008 r., lub wielkie zmiany społeczne, jak kryzys migracyjny z 2015 r., stanowią podatny grunt dla zakorzenienia się populizmu. W ostatnich latach Europa była też świadkiem powrotu wysokiej inflacji, rosnących kosztów życia i stóp procentowych. Nielegalna imigracja osiągnęła najwyższy poziom od 2016 r. Do tego dochodzi rewolucja technologiczna ze sztuczną inteligencją.

W wielu krajach poparcie dla skrajnej prawicy rośnie najszybciej wśród młodych. Grozi im wieczny prekariat i uwierzyli, że rządy radykałów stanowią wiarygodną gospodarczą alternatywę

„Dzieje się coś bardzo istotnego. W dużej części populacji dominuje poczucie utraty kontroli nad własnym życiem i w obliczu tego politycy głównego nurtu nie są już wiarygodni. Dla wielu ludzi w Europie świat, w którym żyjemy, nie jest już rozpoznawalny, tylko przerażający. W tym kontekście skrajna prawica pojawia się jako ostatnia deska ratunku” – tłumaczył mi słynny geopolityk Dominique Moïsi.

Partie skrajnej prawicy doskonale rozumieją te emocje. „Żyjemy w świecie globalnych wstrząsów. Obowiązkiem wobec naszych dzieci jest pozostawienie ich pewnego dnia w lepszej sytuacji, niż jesteśmy dziś. Bo my nie możemy na to liczyć” – podkreślał René Springer, deputowany do Bundestagu z ramienia AfD.

Głównym tematem prawicowych radykałów zawsze była imigracja, ale dziś wykraczają daleko poza swój twardy elektorat i wykorzystują też inne lęki. „Ruchy skrajnie prawicowe stają się sprytne w swojej strategii. Przesuwają się do centrum – zwłaszcza jeśli są pewne, że nie stracą swoich podstawowych głosów – aby zyskać kilka dodatkowych punktów procentowych” – tłumaczy badacz radykalnej prawicy Milan Nič z German Council on Foreign Relations.

Europejczycy coraz mniej ufają w zdolność partii głównego nurtu do radzenia sobie z codziennymi problemami ich państw. Radykalna prawica stara się to wykorzystać. Dlatego np. w kampanii wyborczej Geert Wilders nie skupiał się na swej tradycyjnej tematyce antyislamskiej, tylko podkreślał brak mieszkań, przepełnione szkoły czy problemy szpitali. „I to one okazały się kluczowe dla holenderskich wyborców, bo Wilders obiecywał to naprawić, podkreślając, że to partie mainstreamowe narzuciły oszczędności” – podkreśla politolog Catherine de Vries. Trendy w poszczególnych państwach są często ze sobą sprzeczne, ale jedno staje się jasne: klasa średnia wszędzie staje się bardziej przyziemna, mniej przychylna wielkim wizjom i coraz bardziej wymaga, aby politycy rozwiązywali jej problemy ekonomiczne.

W przeszłości Le Pen czy Wilders mówili o tym, że ich kraje muszą opuścić UE lub wyjść ze strefy euro. Ale te pomysły już się nie sprzedają. „Partie radykalne nie mówią już o wyjściu z UE, ale cieszą się wzrostem poparcia, bo koncentrują się na problemach życia codziennego” – tłumaczy Pawel Zerka z European Council on Foreign Relations.

We Włoszech, odkąd skrajna prawica samodzielnie przejęła władzę, premier Giorgia Meloni rządziła w sposób bardziej umiarkowany, niż się spodziewano. Wielu obserwatorów wyciągnęło z tego następujący wniosek: dojście do władzy może oswoić populistów, czyniąc ich bardziej umiarkowanymi (choć doświadczenie Polski czy Węgier temu przeczy). W Niemczech lider głównej partii opozycyjnej CDU Friedrich Merz proponował kilka miesięcy temu zawieranie sojuszy we władzach lokalnych z ekstremistyczną AfD, choć po fali oburzenia wycofał się z tego pomysłu. Przed zeszłorocznymi wyborami w Hiszpanii centroprawicowa Partia Ludowa zastanawiała się, czy w razie wygranej nie powinna zaprosić do koalicji skrajnie prawicowego Vox-u i w ten sposób go zneutralizować. „Stanie się on kolejną konserwatywną partią wewnątrz systemu” – tłumaczył jeden z liderów Partii Ludowej, który stał za tym pomysłem.

Jak daleko to może zajść? Zdaniem politologa Hansa Kundnaniego obserwujemy coraz wyraźniejsze zacieranie się granic między centroprawicą i skrajną prawicą. Tłumaczy on, że przez ostatnią dekadę polityka europejska była powszechnie rozumiana w kategoriach opozycji między liberalizmem a nieliberalizmem. „Podczas kryzysu uchodźczego w 2015 r. kanclerz Merkel i Orbán byli postrzegani jako polityczne przeciwieństwa – ona jako uosobienie liberalizmu, on jako antyliberał. Dziś widzimy zachodzące pod powierzchnią zbliżenie centroprawicy i skrajnej prawicy, zwłaszcza w kwestiach związanych z tożsamością, imigracją i islamem. Lekcją, jaką partie centroprawicowe wyciągnęły ze wzrostu prawicowego populizmu, było przyjęcie części jego retoryki i polityki. I odwrotnie, niektóre partie skrajnie prawicowe stały się bardziej umiarkowane, choć w sposób wybiórczy. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego sprawia to, że wyraźniej widać możliwość powstania czegoś w rodzaju skrajnie prawicowej Unii Europejskiej” – mówi Kundnani.

Catherine Fieschi z Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji twierdzi, że w nowym europarlamencie możliwe będzie powstanie całkiem nowego sojuszu: „To już nie jest kwestia współpracy grup nacjonalistycznych i skrajnie prawicowych. Pytanie brzmi teraz, czy centroprawica będzie współpracować ze skrajną prawicą”. Jej zdaniem kluczem do tego będzie stanowisko Meloni i Orbána.

To nie są dominujące scenariusze, ale do niedawna coś podobnego wydawało się wręcz nie do pomyślenia.

Kiedy w pierwszej połowie stycznia 34-letni Gabriel Attal został najmłodszym w nowoczesnej historii premierem Francji, było jasne, że jednym z powodów jest chęć dorównania kroku skrajnej prawicy. Jordan Bardella, 28-letni eurodeputowany, przewodzi liście Rassemblement National w wyborach do PE. Jest również od jakiegoś czasu przewodniczącym partii Marine Le Pen.

W wyborach prezydenckich we Francji w 2022 r. Le Pen zdobyła niemal połowę głosów w grupie wiekowej 25-34 lata. Partia Meloni była w zeszłorocznych wyborach we Włoszech numerem jeden poniżej 25. roku życia. W Niemczech, Austrii czy Holandii widać podobne trendy. Ta prawidłowość nie dotyczy całego kontynentu, ale jedno jest pewne: przekonanie, zgodnie z którym wyborca skrajnej prawicy to mężczyzna, zazwyczaj z niskim wykształceniem, a przede wszystkim stary, nie pokrywa się dziś z rzeczywistością. W wielu krajach poparcie dla skrajnej prawicy rośnie najszybciej wśród młodych. To wydaje się dziwne, ponieważ większość młodych nie sprzeciwia się imigracji w przeciwieństwie do partii, na którą głosują. Ich wybór wynika z czego innego – życie młodych ludzi jest coraz bardziej niepewne. Grozi im wieczny prekariat. I nie zgadzają się na to.

„Nie chcę wiecznie mieszkać z rodzicami. Chcę mieć własny dom i być w stanie utrzymać rodzinę w przyszłości. A Wilders obiecał, że się tym zajmie” – mówił jeden z młodych holenderskich wyborców. Niepewna gospodarcza przyszłość to główny powód, dla którego młodzi skręcają tak bardzo na prawo. „Skrajna prawica przekonała ich, że stanowi wiarygodną gospodarczą alternatywę” – tłumaczy Pawel Zerka

Partie skrajne są dla nich czymś normalnym – stanowią część krajobrazu politycznego przez całe ich życie W przeciwieństwie do ludzi w średnim wieku młodzi nie mają zbyt wielu oporów przed takim wyborem. Stał się on wręcz modny – w partiach antyestablishmentowych jest wielu młodych polityków, którzy przemawiają ich językiem.

„Podczas pandemii COVID-19 skrajna prawica buntowała się przeciwko regulacjom antycovidowym, wykorzystując obawy związane z zagrożeniem wolności. Dziś twierdzi, że wolność można zachować ,jedynie sprzeciwiając się ekologii” – podkreśla Zerka. Walka z ociepleniem klimatycznym jest konieczna. Ale podobnie jak każda poprzednia wielka zmiana „zielony ład” tworzy przegranych. Wielu ludzi straci pracę. Swobody – prowadzenia samochodu czy ogrzewania domu w dowolny sposób – są ograniczane i dla wielu generuje to trudne do udźwignięcia koszty.

W Niemczech w zeszłym roku skrajna prawica organizowała protesty przeciwko propozycji rządu, aby od 2024 r. nowe systemy grzewcze w 65 proc. używały energii odnawialnej. W tym roku AfD stała za protestami przeciwko obcięciu dotacji do oleju napędowego W Holandii Ruch Rolniczo-Obywatelski, który walczył z zieloną polityką domagającą się ograniczenia emisji azotu (co wymusiłoby drastyczne ograniczenie liczby bydła i świń hodowanych przez holenderskich rolników na wielką skalę) przyczynił się do upadku centrowego rządu i zwycięstwa Wildersa. Sprzeciw przeciwko środkom przeciwdziałania zmianom klimatycznym narzucanym przez rządy i Brukselę stał się jednym z głównych czynników napędzających wyborców.

Skrajna prawica stara się zawłaszczyć coraz gwałtowniejsze protesty rolników. Gdy we Francji pod koniec stycznia zablokowali oni autostrady, Jordan Bardella oświadczył: „Dzisiejsza rewolta rolników podobnie jak wczorajszy bunt żółtych kamizelek to krzyk Francji, która nie chce umierać”. Gniew rolników był kiedyś wyrażany przez lewicę.

Radykalna prawica adaptuje się do zmieniających się warunków z zaskakującą szybkością. „Jeśli nie znajdziemy odpowiedzi, przegramy” – ostrzega Dominique Moïsi.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version