W środowy wieczór atmosfera w Monachium była niezwykle gorąca. Bayern podejmował Union Berlin w spotkaniu Bundesligi. Bawarczycy zwyciężyli 1:0, choć wynik zszedł na dalszy plan, po tym co wydarzyło się przy linii bocznej z udziałem Nenada Bjelicy, trenera gości.
Bjelica uderzył Sane w twarz
Wszystko rozpoczęło się od tego, że piłkarze Unionu twierdzili, iż należał się im rzut karny po faulu Konrada Laimera na Kevinie Behrensie. Po chwili zaczęło się kotłować przy ławce rezerwowych. Trener drużyny gości trzymał piłkę w dłoniach, a Leroy Sane chciał jak najszybciej wznowić grę. Tymczasem Nenad Bjelica nie wręczył mu piłki, co spowolniło wyrzut z autu.
Mało tego, gdy Sane ruszył z pretensjami do Chorwata, to ten dwukrotnie uderzył go w twarz, dodatkowo odpychając. I wtedy zrobiła się awantura między członkami obu zespołów. Sędzia natomiast nie miał wątpliwości. Pokazał szkoleniowcowi czerwoną kartkę i odesłał go na trybuny. Teraz na Bjelicę będzie z pewnością czekać dłuższa kara.
Bjelica zabrał głos
Po spotkaniu chorwacki trener okazał skruchę. Przyznał w rozmowie z niemieckimi mediami, że osoba na jego stanowisku nie powinna w taki sposób się zachowywać. Jednocześnie jednak Bjelica nie zamierzał przepraszać piłkarza Bayernu Monachium.
– Tego nie można tolerować. Rozumiem, dlaczego otrzymałem czerwoną kartkę. Mogę tylko przeprosić swój zespół. Nie Sane, który podszedł do mnie, by mnie sprowokować. Nie mam nic więcej do dodania – podkreślił trener Unionu, cytowany przez „Bild”.
Nenad Bjelica to niezwykle barwna postać w świecie futbolu. W przeszłości był trenerem Lecha Poznań. Media sugerowały nawet w ostatnich latach, że może zostać selekcjonerem reprezentacji Polski. Do kontaktu pomiędzy federacją a szkoleniowcem jednak nigdy nie doszło.