Darmowe testy na płodność dla Francuzów powyżej 25. roku życia mają być walką z malejącą liczbą narodzin. W zeszłym roku we Francji na świat przyszło 678 tysięcy dzieci – najmniej od 1945 roku. To szok dla kraju, którego władze na dzietność społeczeństwa dotąd nie narzekały.
– Na pewno ludzie nie mają już trójki, czy czwórki dzieci – mówi Monika Wojciechowska, która od lat mieszka we Francji i prowadzi blog „Paris by Moni”. – Taką „dobrą” liczbą, widzianą tu dobrze jest dwójka dzieci – dodaje.
Według statystyk na jedną kobietę przypada 1,6 dziecka. To i tak dobre dane w porównaniu do np. Wielkiej Brytanii, Niemiec, czy Hiszpanii. Nowe dane podsumowujące rok 2023 jeszcze te statystyki obniżą.
Francja. Prezydent Macron próbuje zachęcić rodaków do posiadania dzieci
46-letni prezydent, który sam nie ma dzieci, chce zachęcić młodych Francuzów do ich posiadania wcześniej, bo wraz z wiekiem coraz trudniej o ciążę. Na pewno nie można zarzucić państwu braku wsparcia finansowego dla rodziców.
– Kiedyś to było ok. 180 euro za dziecko, teraz ta pomoc jest zależna od liczby dzieci i zarobków – tłumaczy Katarzyna Bryś, która mieszka w Paryżu od 20 lat, autorka bloga „Paryż moimi oczami”.
– Osoby, które nie pracują, mogą dostawać pomoc bezpośrednią np. dofinansowanie do posiłków dla dzieci, do zajęć sportowych, wyjazdów, ale to zależy od tego jakie się płaci podatki. Więc ta pomoc jest, ale ona zależy od zarobków rodziców. Można odliczyć od podatku koszt opiekunki do dziecka, jest dopłata do mieszkania, do biletów miesięcznych, ale nie dla wszystkich, bo są kryteria podatkowe – wyjaśnia Bryś.
– My zatrudniamy nianię oficjalnie, więc ulgę mamy w podatkach – potwierdza Monika Wojciechowska, mama kilkuletniej córki.
We Francji dziadkowie i babcie nie są oczywistymi nianiami. Babcie na emeryturach pomagają, ale nie codziennie. Dzieci przebywają w żłobkach i u opiekunek.
Większy był entuzjazm na apele de Gaulle’a niż na propozycje Macrona
Plan prezydenta Macrona nie spotkał się z entuzjazmem części kobiet.
Feministka Anne Cecile Mailfert z Fundacji Kobiet we Francji skomentowała propozycję krótko: Zostawcie nasze macice w spokoju.
Czasy się zmieniły, prezydent nie może liczyć na zrozumienie jakie spotkało się z propozycją generała Charles’a de Gaulle’a, który po II wojnie światowej apelował o „12 milionów pięknych dzieci”, by odbudować Francję po okupacji.
Dziennikarka Bettina Zourli, która stworzyła na Instagramie konto @jeneveuxpasenfant (co znaczy: nie chcę dziecka), zarzuca Macronowi instrumentalizację ciała kobiet. Dodaje, że urodzenie dziecka nie jest narodowym obowiązkiem.
Młodsze pokolenie chce mieć mniej dzieci, albo w ogóle
Na pytanie, co może być powodem spadku liczby narodzin, Monika Wojciechowska mówi, że „30-parolatkowie czy 40-latkowie mają dzieci, ale młodsze pokolenie już odkłada moment założenia rodziny”.
– Kobiety wolą studiować, podróżować i chyba nikt za bardzo nie myśli o biologii – dodaje.
– Po pandemii wzrosła inflacja, życie jest droższe, szacuje się, że o około 30 procent. To jest dużo – zaznacza Katarzyna Bryś.
Zdaniem prezydenta problemy z płodnością – a we Francji ma je jedna para na cztery – to zmora XXI wieku. Minister ds. równości płci Aurore Berge jest zwolenniczką pomysłu Macrona na bezpłatne testy dla młodych ludzi.
– Chcemy dać sygnał młodym ludziom i im powiedzieć: Nie czekajcie do 35. roku życia, by zadawać sobie pytanie, co z płodnością – zaznacza polityk.
Francuscy eksperci jednak potwierdzają to, co mówią rozmówczynie Interii: tu nie chodzi o płodność, a o zmianę stylu życia. Młodsze pokolenie chce mieć mniej dzieci albo nie chce ich wcale.