Lider Polski 2050 pojechał na zachód kraju, w ramach cyklu „Pod jedną flagą”. Spotkał się tam w jednej z restauracji z mieszkańcami miejscowości Pleszew, na terenie której żyje mniej niż 20 tysięcy osób.
Z politykiem koalicji chciał porozmawiać senior, który zaczął do tego, że w ubiegłym roku wziął udział w programie wymiany tzw. kopciuchów (chodzi o piece węglowe) i zaopatrzył swoją nieruchomość w pompę ciepła, a także fotowoltaikę. Emeryt nie spodziewał się, że jego decyzje doprowadzą go na dno.
„Gdy dostałem rachunek za prąd, nogi się zatrzęsły”
Mężczyzna przyznał, że zdecydował się na wykonanie wspomnianych trzech ruchów, ze względu na oczekiwane oszczędności i chciał zadbać przy tym o środowisko. Stwierdził, że „uwierzył rządowi polskiemu”, iż warto to zrobić. Wyrzucił kopciucha, by otrzymać dotację, a następnie postępował zgodnie z planem. Niestety, wszystko było dobrze, ale do czasu. – Gdy dostałem rachunek za prąd. Nogi się zatrzęsły, ziemia się zapadła. W tysiącach złotych muszę płacić za mój prąd (…) Jestem goły i wesoły – przyznał, cytuje mężczyznę portal Interia.
Ile kosztowała go fotowoltaika? Starszy mężczyzna wskazał, że „wyłożył” na nią aż „50 tysięcy złotych”. – Dotację dostałem tylko na pompę ciepła. Oszczędności całego życia, pieniądze na „czarną godzinę” włożyłem, żebym miał lepsze życie i żeby było czyste powietrze. Nie tylko dla siebie, ale dla nas wszystkich to zrobiłem. Teraz ponoszę konsekwencje – zaznaczył. Senior z bólem serca przyznał, że jest „zrujnowany”. Świadczenie emerytalne, które otrzymuje co miesiąc, wystarcza mu jedynie na pokrycie rachunków za energię elektryczną. Mieszkaniec Wielkopolski pokazał je zresztą Hołowni – musi zapłacić jeszcze 2 tys. zł. W jakich warunkach teraz żyje? W domu utrzymuje temperaturę 18 stopni Celsjusza, nie używa też czajnika elektrycznego czy piekarnika – tłumaczyła osoba bliska emerytowi.
Hołownia przyznał, że „jest w tej samej sytuacji”. Polityk Polski 2050 założył jednak fotowoltaikę wcześniej, „załapując się na stare zasady”. Z tego względu, jak przyznał, „kradną mu mniej”. Marszałek powiedział, że „też dopłaca do tego interesu”, choć wcześniej myślał, że inwestycja pomoże mu „wyzerować rachunki”. Lider Trzeciej Drogi zauważył, że zasady, które regulują tę kwestię, „są chore”. – Pan jest dzisiaj w sytuacji, w której państwo potraktowało pana w sposób radykalnie niesprawiedliwy. To woła o pomstę do nieba – podkreślił.
Hołownia wziął rachunki. „Zobowiązuję się”
Marszałek poinformował, że rząd zatwierdził ustawę prosumencką, a ta – za około tydzień lub dwa – trafi do izby niższej. – Ona te sprawy stawia z powrotem na nogi. Tylko pytanie, co będzie z takimi ludźmi jak pan, z ludźmi, którzy już są w takiej sytuacji – zastanawiał się. To jednak nie wszystko, Hołownia wziął rachunki i dokumenty od mężczyzny i zapowiedział, że zapyta ministerstwo klimatu i środowiska, co osoba w sytuacji, w jakiej znalazł się emeryt, która zaufała rządowi, włożyła kilkadziesiąt tysięcy, by wziąć udział w walce o lepsze środowisko, czego potrzebuje Polska, ma zrobić, z jakiego programu teraz skorzystać.
– Nie udzielę panu dzisiaj odpowiedzi, bo nie jestem w tym ministerstwie i nie wiem tego aż tak dobrze. To, do czego się zobowiązuję, to wziąć tę sprawę ze sobą i jak najszybciej doprowadzić do tego, żeby panu pomóc rozwiązać ten problem – zapewnił. Zdaniem Hołowni sytuacja nie ulegnie poprawnie dzięki magazynom energii, a jedynie dzięki poprawie systemu prosumenckiego, która spowoduje, że w państwie po prostu opłacało będzie się produkowanie „zielonego prądu”.