W zeszłym tygodniu Andrzej Duda spotkał się z I prezeską Sądu Najwyższego. Prezydent odwiedził ją w domu. – Znam pana prezydenta od 17 lat i byłabym hipokrytką, gdybym się wypierała tej znajomości. Odwiedzaliśmy się i odwiedzamy, od czasu do czasu prywatnie. Byłam u pana prezydenta i pani prezydentowej w Krakowie, para prezydencka bywa u mnie. Przyjaciele? Można tak powiedzieć – stwierdziła Małgorzata Manowska w rozmowie z Radiem ZET.
I prezeska Sądu Najwyższego o relacji z Andrzejem Dudą: Przyjaźnimy się
Dlaczego rozmowa ta odbyła się w domu, a nie w gabinecie? – Nie uważam za słuszne, by rozmawiać na temat osiągnięć w balecie mojej wnuczki czy zainteresowaniach awiacją mojego wnuka akurat w gabinecie pana prezydenta – odparła prezeska SN i dodała, że ich przyjaźń ma swoje granice. Jak podkreśliła, Andrzej Duda nigdy nie poprosił ją „o nic niestosownego, co zaburzałoby trójpodział władzy”, a jego zeszłotygodniowa wizyta nie miała nic wspólnego ze sprawą Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. – Odwiedził mnie tego dnia, ponieważ byłam po dość skomplikowanej operacji, przyjechał w drodze na jakieś wydarzenie publiczne, by zapytać o zdrowie – zaznaczyła i zapowiedziała:
Spotykaliśmy się, spotykamy i będziemy się spotykać. Ja, Małgorzata Manowska, nie rozstrzygam w żadnej sprawie pana prezydenta, nie mam mocy sprawczych.
I prezeska Sądu Najwyższego stwierdziła jednocześnie, że zarzuty dotyczące wizyty Andrzeja Dudy w jej domu „są próbą przykrycia ekscesu pana marszałka i prezesa Izby Pracy”. – Była wyraźna prośba, by prezes wyznaczył odpowiedni skład. Nie miał do tego prawa. Marszałek Sejmu złamał na pewno reguły trójpodziału władzy. Jest organem ocenianym przez Izbę Kontroli i organ nie powinien prosić o wyznaczenie właściwego składu. Złamał przepisy regulaminu i zasady etyki prezes Izby Pracy – powiedziała. Przypomnijmy, Izba Pracy miała orzekać ws. ważności mandatów Kamińskiego i Wąsika.