Sytuacja zwolenników pomnażania godzin religii jest na razie podbramkowa. Wydaje się jednak, że samorządowcy dobrze o tym wiedzą.
„Drodzy Rodzice, uprzejmie informuję, że w nowym roku szkolnym 2025/2026, w naszej szkole religia będzie — jak dotychczas — nauczana w wymiarze dwóch godzin tygodniowo” — ogłosił dyrektor małej szkoły w Rękusach pod Ełkiem.
W ślady szkoły w Rękusach ma iść cała gmina. To już kolejny samorząd, który opiera się zmiano wprowadzanym przez ministerstwo edukacji.
Sprawdziłam — to nie przypadek, że akurat ta szkoła i ten wójt zbuntowali się przeciwko MEN Barbary Nowackiej.
Do Szkoły Podstawowej im.rtm Witolda Pileckiego w Rękusach chodzi niespełna setka uczniów. W tym samym miejscu jest też przedszkole na ok. 50 dzieci. Trzypiętrowy budynek, który pamięta czasy przedwojenne, stoi wśród pól, 10 km od Ełku na Mazurach. Kilkanaście lat temu rodzice pewnie woleliby szkoły miejskie, dziś niejeden wzdycha do takich warunków edukacji jak tu: nieliczne klasy, trawiaste boisko, spory plac zabaw, bioogródek, a wokół drzewa. Dlaczego ta właśnie szkoła idzie na wojnę z MEN?
Kulisy pałacu
Foto: Newsweek
— Jest zapotrzebowanie społeczne, związane z przygotowaniem do komunii świętej i bierzmowania — mówi dyrektor Wojciech Kordaczuk. Przyznaje również, że gdyby zredukował religię, jeden z dwójki katechetów nie dokończyłby awansu zawodowego, bo zabrakłoby mu godzin do pełnego etatu. — Jednak to nie sprawy kadrowe zdecydowały — podkreśla. Nie chce powiedzieć, czyja to była inicjatywa. Najpierw mówi, że sam podjął decyzję, potem — że to wspólne ustalenia z samorządem. Ale nie było w szkole zebrania rodziców na temat religii ani głosowania, czy wspólnego podejmowania decyzji. — Po moim ogłoszeniu nikt się nie zgłosił z pretensjami. Przeciwnie, jak rozmawiałem z rodzicami, słyszałem głosy wręcz pozytywne — tłumaczy dyrektor Kordaczuk.
Samorządy na Podhalu lekceważą decyzję ministerstwa edukacji
Rękusy nie pierwsze w kraju postanowiły zlekceważyć decyzję MEN o zredukowaniu nauki religii w szkołach z dwóch do jednej godziny w tygodniu. W Zakopanem radni miejskiej Komisji Rodziny i Spraw Społecznych już wystąpili z wnioskiem o finansowanie drugiej godziny religii, jako zadania z budżetu miasta. To pomysł radnego PiS-u, Józefa Figla. „Gminy opłacają lub dofinansowują też wycieczki, kółka teatralne a część samorządów na Śląsku czy Kaszubach opłaca w szkołach lekcje z gwary śląskiej, czy kaszubskiej [język kaszubski nie jest gwarą, a jego status jest w Polsce uregulowany ustawowo – przyp. red.]. Nikomu to nie przeszkadza, bo to jest podtrzymywanie dziedzictwa kulturowego” – mówił Figiel w Onecie. I podkreślał: „czy się to komuś w Warszawie podoba, czy nie, to jednak kościoły na Podhalu dalej są pełne. U nas ludzie są wierzący (…) Dlatego odbieranie im tej religii jest złe”.
Od miesięcy mówi też o tym burmistrz Czarnego Dunajca Marcin Ratułowski. Już w październiku, gdy MEN dopiero konsultowało projekt, burmistrz pisał na Facebooku, że „martwi go” ten pomysł. Bo wie, że lekcje religii „kształtują przyszłość i światopogląd młodego człowieka”. I choć Ratułowski, w 2023 r. kandydował do Sejmu z listy Polski 2050, teraz sprzeciwia się projektowi rządu swojego ugrupowania, jak tłumaczy dlatego, że chodzi o „aspekty, które dla mnie, dla katolika, dla ojca, są nie do ruszenia”. Choć dodatkowa religia, niezapisana w szkolnym programie, może gminę kosztować ponad 700 tys. zł, burmistrz utrzymuje, że będzie szukał tych pieniędzy z samorządowym budżecie.
Liczba lekcji religii. „Szkoły ani gminy nie mogą w tej materii decydować”
Z czego dyrektor szkoły w Rękusach zamierza finansować dodatkowe lekcje religii? Po odpowiedź odsyła do wójta gminy Ełk.
Wójt Ełk Tomasz Osewski deklaruje, że poza szkołą w Rękusach, również w pozostałych pięciu szkołach gminnych zostawi religię na poziomie dwóch godzin tygodniowo. Ale nie policzył nawet jeszcze, ile na to potrzebuje pieniędzy. Z czego zapłaci? Bo MEN obliczy subwencję na nowych zasadach — czyli pomniejszoną o jedną godzinę lekcji religii. Wójt Osewski sprawę scedował na urzędników i liczy, że znajdą jakieś rozwiązanie. Rzecz w tym, że to niemożliwe.
— Szkoły ani gminy nie mogą w tej materii decydować według własnej woli — mówi dr Karolina Sikorska-Bednarczyk, radca prawny, specjalistka prawa oświatowego. — Poza Ministrem Edukacji nie ma organu, który w szkołach publicznych byłby władny zwiększyć liczbę godzin religii — mówi.
Chodzi o to, że ustawa o systemie oświaty wprost wskazuje, kto decyduje o liczbie zajęć — jest w niej wymieniony Minister Edukacji (art.12 pkt. 2). Nie ma natomiast upoważnienia dla żadnej innej instytucji, np. dla organów prowadzących szkoły, jakimi są najczęściej samorządy. Z kolei rozporządzenie dotyczące warunków i sposobu organizowania nauki religii, dopuszcza możliwość zmniejszenia wymiaru lekcji religii za zgodą władz kościoła lub związku wyznaniowego. Nie ma jednak słowa o tym, że można by ten wymiar powiększyć.
— Jednostki samorządu terytorialnego mogą działać tylko na podstawie i w granicach prawa. Jeżeli podejmą uchwałę bez upoważnienia udzielonego w konkretnym przepisie, ta uchwała będzie nieważna. A gmina, która wbrew rozporządzeniu MEN i wynikającym z prawa oświatowego przepisom zwiększyłaby liczbę godzin religii, narazi się na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych — przestrzega dr Sikorska-Bednarczyk.
W praktyce gmina mogłaby co najwyżej udostępnić sale lekcyjne na katechezę, ale po godzinach lekcyjnych i tylko wtedy, gdyby kościół zorganizował ją na własny koszt.
Szkoła przeciw zmniejszeniu liczby lekcji religii
Sytuacja szkoły w małych Rękusach jest nieco odmienna. To szkoła niepubliczna prowadzi ją nie samorząd, ale Fundacja Ogólnopolski Operator Oświaty z Poznania (fundacja ma 69 podstawówek i przedszkoli na terenie siedmiu województw). Jednak utrzymuje się wyłącznie z budżetowej dotacji, przekazywanej przez samorząd — rodzice nie płacą więc dodatkowo czesnego za naukę swoich dzieci. Szkoły niepubliczne mogą kształtować siatkę godzin przedmiotowych według własnego pomysłu. Teoretycznie więc dyrektor Kordaczuk mógłby zorganizować dodatkowe godziny religii. Pytanie brzmi tylko, z jakiego przedmiotu gotów byłby zrezygnować, żeby pokryć koszty tego pomysłu? Tym bardziej że szkoła w Rękusach nie jest szkołą wyznaniową i raptem trzy lata temu zastąpiła obwodową podstawówkę. Nawet dyrektor przyznał, że na religię uczęszcza większość, ale nie wszystkie dzieci.
Post z deklaracją podtrzymania religijności na dotychczasowym poziomie dyrektor Wojciech Kordaczuk opatrzył nastrojowym zdjęciem pustego krzyża, z promieniami słońca, przebijającymi przez ciemne chmury. Dostał brawa od Stowarzyszenia Świeckich Katechetów. Ktoś napisał też: „Rozwój duchowy jest równie ważny, a może nawet ważniejszy niż rozwój w innych aspektach”. Ktoś inny przytomnie zapytał: skąd na to pieniądze?
Wpis rozszedł się najlepiej w historii szkolnego facebookowego profilu — zazwyczaj zdjęcia ze szkolnych konkursów czy wycieczek zbierają po kilkanaście rodzicielskich serduszek, tym razem są setki komentarzy. Nie znalazłam wśród nich głosu rodziców uczniów szkoły z Rękus. Komentował za to m.in. ks. Piotr Tomasik, koordynator Biura Programowania Katechezy przy Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski — strofuje np. jedną z internautek, że dała „bolszewicki komentarz”, a inną za to, że zwróciła się do niego per „pan”.
Czy samorządy mogą organizować dodatkowe lekcje religii?
Sytuacja zwolenników pomnażania godzin religii jest na razie podbramkowa. Wydaje się jednak, że samorządowcy dobrze o tym wiedzą a ich starania mają charakter głównie manifestu politycznego.
Wójt Ełku Tomasz Osewski najpierw opowiada mi kwieciście i z emfazą, jak ważna jest religia dla kształtowania polskiej tożsamości narodowej. — Nie możemy zatracić polskości i patriotyzmu. Nie pozwolimy niszczyć religii — mówi. Ale gdy pytam, czy naprawdę nie wystarczy godzina religii w tygodniu, aby przygotować dzieci do pierwszej komunii, odpowiada, że to właściwie nie ma znaczenia. — Wystarczy jedna godzina, czy nie wystarczy, chodzi o sam gest likwidacji religii — mówi.
Osewski działał w Platformie Obywatelskiej u jej zarania — prowadził m.in. biuro poselskie Andrzeja Olechowskiego. — PO zaczynała jako partia prawicowa, potem skręciła w lewo, a ja odszedłem za Gowinem — mówi. Dziś teoretycznie jest bezpartyjny. W praktyce sypie jak z rękawa politycznymi plotkami, które przewijają się w memach i komentarzach prawicowych trolli.
Wojciech Kordaczuk — nauczyciel niemieckiego z Mrągowa, były dyrektor jednej z tamtejszych podstawówek — startował dwukrotnie w wyborach samorządowych z listy PiS, ale nie udało mu się zdobyć mandatu. Za to w 2023 r. ówczesny minister edukacji Przemysław Czarnek dokooptował go do enigmatycznej Rady do spraw Doskonalenia Systemu Oświaty, której zadaniem było głównie legitymizować polityczne pomysły ministra. Trudno się więc dziwić jego bojkotowi decyzji ministry Barbary Nowackiej.
Walka o ograniczenie liczby godzin religii w szkołach trwa
Samorządowcy oczekują, że Nowacką przyblokuje Trybunał Konstytucyjny. Bo rzeczywiście już jedno orzeczenie niekorzystne dla MEN sędziowie TK wydali — gdy ministerstwo wpisało do rozporządzenia możliwość łączenie grup klasowych podczas katechez oraz wyłączenie oceny z religii ze średniej na świadectwie. Trybunał zajmował się sprawą w trzyosobowym składzie pod przewodnictwem ówczesnej prezes Julii Przyłębskiej, zasiadał w nim także były prokurator krajowy za rządów PiS Bogdan Święczkowski (dziś prezes TK) i była posłanka PiS Krystyna Pawłowicz.
Sęk w tym, że rząd programowo nie wykonuje orzeczeń TK w obecnym składzie.
W uchwale przyjętej przez Sejm zapisano, że „naruszenia Konstytucji i prawa w działalności Trybunału Konstytucyjnego przybrały skalę, która uniemożliwia temu organowi wykonywanie ustrojowych zadań” i wezwano sędziów TK do ustąpienia. A Sejm zajmuje się pakietem rozwiązań zmieniających TK czy jak chce rząd — uzdrawiających TK.
Tymczasem Kościół katolicki pokazuje, że bardzo mu zależy na wiernych. Po Zebraniu Plenarnym Komisji Episkopatu Polski, w połowie marca, biskupi zapowiedzieli darmowe katechezy z parafiach. Mają działać od września 2026 r. Przy KEP powstał Zespół Roboczy ds. Katechezy Parafialnej, który ma opracować ich formułę. Zajęcia mają być prowadzone przez księży, nauczycieli religii oraz przez odpowiednio do tego przygotowane osoby świeckie. Nie mają jednak na celu zastąpić szkolnych lekcji religii. „Głównym celem lekcji religii w szkole jest przekaz wiedzy religijnej i dostarczenie porządku aksjologicznego” – mówił PAP przewodniczący zespołu bp Artur Ważny. Katecheza parafialna wprowadzić ma w “głębsze przeżywanie wiary”. Biskupi oficjalnie wciąż wyrażają swój “zdecydowany sprzeciw wobec wprowadzonych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmian w organizacji nauczania religii w szkole. Uważają [je – przyp. red.] za krzywdzące i niesprawiedliwe”.
W tej rozgrywce doszedł ostatnio jeszcze jeden element — Stowarzyszenie Katechetów Świeckich wysłało skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciwko polskiemu rządowi, w związku ze zmianami w lekcjach religii (na razie tylko tymi, które skutkują łączeniem klas i niewliczaniem oceny do średniej).
Samorządowcy z Podhala przyznają otwarcie, że nie widzą możliwości legalnego zwiększenie liczby godzin katechezy szkolnej. Wytrwale jednak powtarzają, że rozporządzenie MEN zbojkotują, choć realnie mogą liczyć tylko na podkręcenie emocji i polityczną awanturę.
— To tylko potwierdza zjawisko przedkładania przez niektórych funkcjonariuszy publicznych lojalności wobec biskupów, ponad tą, która się należy polskiemu państwu — mówi Piotr Seweryn Pawłowski, prawnik, aktywista ruchów na rzecz świeckiego państwa.
