Iga Świątek w Dosze stanęła przed szansą zdobycia pierwszego tytułu w sezonie. Jelena Rybakina w 2024 roku weszła za to do swojego trzeciego finału. Dwa z nich pochodząca z Moskwy, ale reprezentująca Kazachstan tenisistka, wygrała – w Brisbane i Abu Zabi. Dla porównania, w poprzednim sezonie Rybakina wygrała przez 12 miesięcy dwa turnieje. A to najlepiej pokazuje, w jak mocnym uderzeniu była i jest turniejowa „trójka” w Dosze.
Pełen emocji set otwarcia, nietypowy uraz Jeleny Rybakiny
Wiadomo było, że Kazaszka nie jest ulubioną przeciwniczką Świątek. Rybakina podobnie jak Aryna Sabalenka, to przede wszystkim siła uderzenia i świetna gra w sytuacji, kiedy ma piłkę, do której nie musi się specjalnie biegać. Zadaniem liderki rankingu WTA było zatem jak najbardziej „rozbujać” Kazaszkę. Łatwo napisać, jednak trudniej wykonać.
Początek sobotniego finału WTA 1000 w Dosze zdecydowanie pod dyktando Rybakiny. Po 12. minutach było 2:0 dla Kazaszki z przełamaniem serwisu Świątek. Polka też miała szansę na break point, ale rywalka zgodnie z tradycją sięgała po swoją mocną broń w postaci serwisu. Trochę w stylu… Huberta Hurkacza, czyli mocno i celnie.
Po 26. minutach było już 4:1 z podwójnym przełamaniem na korzyść Kazaszki. Przy stanie 30:30 przy serwisie Kazaszki doszło do niecodziennej sytuacji. Rybakina doznała bowiem urazu, uderzając się ramą rakiety przy serwowaniu. Konieczna była przerwa medyczna, opatrzenie rany, co paradoksalnie… pomogło Świątek.
Polka zamieniła kilka mocniejszych zdań z trenerem Tomaszem Wiktorowskim i po powrocie przełamała Kazaszkę. Co więcej, liderka światowych list rozpędziła się na tyle, że wygrała cztery kolejne gemy, wychodząc po 55. minutach z 1:4 na 5:4.
Choć obie tenisistki popełniały sporo niewymuszonych błędów, przez co poziom sportowy nie był najwyższy, to emocji z pewnością nie brakowało. Kazaszka odwróciła wynik z 4:5 na 6:5 i przełamanie po swojej stronie. Świątek będąc pod ogromną presją, odpowiedziała na 6:6, odłamując.
Tie-break był idealnym podsumowaniem seta. Świątek Miała już przewagę 4:2 czy 6:4. Po chwili było 7:6, ale dla Rybakiny. Ostatecznie jednak Polka zwyciężyła równo po 90 minutach (!) gry 10:8, kończąc partię backhandem po linii.
Kluczowe przełamanie Igi Świątek na wagę tytułu w Dosze
Drugiego seta obie panie rozpoczęły na minusie w zderzeniu kończących uderzeń (czyt. winnerów) do niewymuszonych błędów. Nie przeszkadzało to jednak w wysokiej temperaturze na korcie i kontynuacji mocnej wymiany ciosów. Świątek już w swoim pierwszym gemie serwisowym (przy 0:1) musiała bronić break pointów. Kazaszka nie zamierzała odpuszczać, ale Polka potrafiła odpowiedzieć, wyrównując na 1:1 w secie.
To, co nie udało się Rybakinie, z nawiązką wykonała Świątek. Utrzymując odpowiedzi na kolejne, mocne piłki od Kazaszki, Polka umiejętnie szachowała zarówno tempem, jak i długością zagrań na drugą stronę siatki. Efekt? Świątek w drugiej partii wyszła na 2:1 z przewagą przełamania serwisu rywalki, z którą na cztery mecze wygrała tylko raz.
Liderka rankingu WTA po chwili poprawiła na 3:1, wygrywając swój serwis. Polka próbowała poprawić wynik o kolejne przełamanie, ale Rybakina potrafiła się obronić i po dwóch godzinach i czterech minutach zmniejszyć dystans na 2:3 ze swojej perspektywy.
Świątek do końca pilnowała tego, co wywalczyła na początku seta. Rybakina coraz mocniej odczuwała intensywne otwarcie sezonu, tracąc nieco na dynamice. Kazaszka coraz ciężej oddychała, a Polka dochodziła do piłek chwilami wręcz niewiarygodnych. W momencie spotkania, w którym Rybakina została przełamana na 5:2 z perspektywy Świątek, rywalka polskiej tenisistki miała aż 40 błędów własnych.
Takiego zapasu maszyna z Raszyna nie zwykła wypuszczać z rąk. Polka wygrała decydującego seta 6:2 i cały mecz w dwóch partiach, sięgając po swój osiemnasty tytuł w karierze.