Rusza rządowy program finansowania in vitro. Na wsparcie leczenia par zmagających się z niepłodnością do roku 2028 przeznaczono kwotę w wysokości 2,5 mld zł.

Procedury związane z in vitro są drogie. Koszty zależą od zakresu badań diagnostycznych zaleconych przez lekarza, leków, które kobieta musi zażywać w czasie stymulacji jajników, rodzaju zastosowanej procedury, ale głównie od liczby podejść. – Tylko czasem udaje się doprowadzić do ciąży w pierwszym podejściu, zwykle potrzeba trzech–czterech, a rekordzistka wśród naszych podopiecznych zaszła w ciążę dopiero za dziesiątym razem – tłumaczy Sylwia Bentkowska, prezeska Fundacji „Pomoc dla Płodności”. – Koszty mogą przekroczyć nawet 100 tys. zł. Konieczność operacyjnego leczenia endometriozy czy problemy z nasieniem partnera dodatkowo je podbijają – dodaje.

W latach 2013–2016 funkcjonował rządowy program in vitro zakładający refundację trzech cykli. Po jego zamknięciu pojawiły się programy lokalne, finansowane przez niektóre samorządy, obejmujące dopłaty do in vitro. Mieszkańcy Warszawy czy Gdańska mieli szansę na dopłatę w wysokości nawet 18 tys. zł. Szczecin, Słupsk czy Tarnowo Podgórne oferowały dopłaty 10 tys. zł.

Teraz rządowe wsparcie będzie dostępne bez względu na miejsce zamieszkania, warunkiem jest spełnienie kryteriów kwalifikacyjnych. Para (niekoniecznie małżeństwo) musi przez co najmniej rok leczyć się z powodu problemów z zajściem w ciążę. Ze wsparcia mogą skorzystać pary, które korzystały już z wcześniejszych programów, kobiety do 42. roku życia, jeśli korzystają z własnych zarodków, lub do 45. roku życia, jeśli korzystają z dawstwa zarodków. Granica wieku dla mężczyzn wynosi 55 lat. W ramach programu można skorzystać maksymalnie z sześciu procedur wspomaganego rozrodu, w tym do czterech cykli zapłodnienia własnymi komórkami rozrodczymi lub nasieniem dawcy i dwóch cykli zapłodnienia z komórkami jajowymi od dawczyń oraz do sześciu cykli z dawstwem zarodków. – Nowy program finansuje o trzy cykle więcej niż ten z 2013 roku, zakłada też wyższą granicę wieku dla kobiet, z 40 do 42 lat, i daje szansę kobietom z niską rezerwą jajnikową, które wcześniej nie mogły korzystać z dofinansowania, ponieważ poziom AMH był jednym z kryteriów kwalifikacji do programu – komentuje Sylwia Bentkowska.

Minusem programu jest brak refundacji kosztów diagnostyki niepłodności, które szczególnie w przypadku konieczności wykonania specjalistycznych badań genetycznych czy immunologicznych mogą pochłonąć nawet kilkadziesiąt tysięcy. Nierefundowane pozostają również procedury związane z próbą pozyskania plemników poprzez biopsję najądrzy u mężczyzn, u których nie ma plemników w nasieniu. Nie ma także mowy o funduszach na edukację związaną z płodnością i leczeniem niepłodności, tymczasem ta jest niezbędna, żeby te tematy wreszcie przestały być w Polsce tabu.

Niewątpliwym plusem nowego programu jest natomiast uwzględnienie finansowania procedur związanych z zabezpieczeniem płodności (pobieranie i przechowywanie komórek jajowych oraz plemników) u osób ze stwierdzoną chorobą nowotworową. Z programu mogą skorzystać kobiety do 40. roku życia oraz mężczyźni do 45. roku życia.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version