Jacek Sasin w środę (24 stycznia) po godzinie 14 stanął przed komisją śledczą do spraw wyborów kopertowych. Magdalena Filiks, posłanka Koalicji Obywatelskiej, zaczęła przepytywać byłego ministra aktywów państwowych to, kto podejmował decyzje w sprawie kompetencji Poczty Polskiej czy Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Jacek Sasin zeznaje przed komisją ds. wyborów kopertowych. Mówi o zaangażowaniu jego resortu
Po przerwie podczas przesłuchania pytania zaczęła zadawać posłanka Magdalena Filiks, która usiłowała „przycisnąć” byłego ministra poprzez stawiane mu konkretne pytania. Sasin kluczył jednak i tłumaczył m.in., że ówczesny premier Mateusz Morawiecki zlecił mu jedynie przygotowanie umowy, „a nie nadzór nad kosztami”.
– W żaden sposób nie nadzorowałem PWPW ani wykonywania decyzji premiera – stwierdził Jacek Sasin zapytany o to, czy Poczta Polska wystawiła Państwowej Komisji Papierów Wartościowych zamówienie na druk kart wyborczych. – Na Ministerstwo Aktywów Państwowych był nałożony wyłącznie obowiązek zawarcia umowy na zwrot kosztów poniesionych przez Pocztę – mówił. – Projekt umowy został przygotowany, był opiniowany m.in. przez prokuratorię generalną – dodał. Były minister zeznał także, że „poczta miała decyzję premiera i realizowała to w zakresie własnych kompetencji”.
Wybory, które się nie odbyły. Sasin wskazuje, na jakie koszty szykowała się poczta
– Pani poseł, ja bardzo bym prosił o odrobinę dobrej woli – powiedział w pewnym momencie były minister aktywów państwowych. – Pan nawet nie wie, ile ja mam do pana dobrej woli. Żadnemu świadkowi nie okazałam tyle dobrej woli – żartowała Filiks. – Ja widzę, że między nami jest już nić sympatii. Więc szanujmy się dalej wzajemnie. Świetnie nam idzie – dodała.
W dalszej części przesłuchania Filiks poruszyła kwestię kosztów poniesionych przez Pocztę Polską przy organizacji wyborów. – Czy pan jako minister aktywów państwowych ustalił z Pocztą Polską maksymalne koszty wykonania tej decyzji premiera? Jeśli nie pan, to kto ustalił z pocztą, jakie maksymalnie środki może wydać na organizację tych wyborów? – pytała posłanka. Sasin przyznał, że prosił pocztę o kosztorys, aby móc przygotować umowę. – Nie było możliwości maksymalnego limitu. Ja oczekiwałem od poczty przedstawienia szacowanych kosztów. Zostały mi przedstawione w dwóch pismach – odpowiedział. – Raz to było 600 milionów złotych, drugie pismo wyszczególnione o kolejne działania wskazało prawie 700 milionów złotych – dodał. Zeznał, że ostatecznie nie doszło do etapu podpisywania umowy.
Jacek Sasin przed komisją śledczą. Filiks spytała go o zakres jego kompetencji
Następnie polityczka dopytywała się Sasina, na czym polegał wspominany przez niego „nadzór operacyjny” nad pocztą. – W ramach tego nadzoru nikt nie wskazywał poczcie, co ona ma robić, co ona ma kupować, jakie usługi zamawiać. Poczta miała decyzję premiera i ustawę i realizowała to w zakresie własnych kompetencji. (…) Moim zadaniem było zawarcie umowy, które miało nastąpić po zweryfikowaniu kosztów. Ale to nie oznacza, że ja miałem dawać dyspozycje poczcie – odpowiedział.
Filiks nadal drążyła temat. – Jeżeli pan mówi, że dotyczyło to tego, jakie to mogą być środki, to wprost można powiedzieć, że w zakres tego wchodziło to, co poczta zrobi sama, co zleci, jakich będzie miała podwykonawców – stwierdziła. – W zakresie zadania zawarcia umowy z pocztą, które ministerstwo otrzymało, musiało być oczywiście określenie zakresów i kosztów działań. (…) Jeśli sobie ten nadzór wyobrażamy w ten sposób, że urzędnicy ministerstwa mieli każdorazowo dawać zgodę poczcie, to ten nadzór tak nie wyglądał. Natomiast oczywiście byliśmy w kontakcie z pocztą w zakresie precyzowania treści umowy. Ten proces nie został zakończony i w tym okresie ten nadzór się odbywał post factum – odpowiedział.
Wcześniej o zakresie kompetencji szefa MAP próbował dowiedzieć się tego wiceprzewodniczący Bartosz Romowicz. – Jeżeli zarząd nie realizuje swoich zadań albo realizuje je nieprawidłowo, to jest od tego Rada Nadzorcza, która nadzoruje. Walne zgromadzenie powołuje Radę Nadzorczą. Proszę nie ściemniać tutaj Polakom, że minister aktywów państwowych nie ma wpływu na działalność Rady Nadzorczej, a dalej idąc, na działalność zarządu, bo te trzy organy są ze sobą powiązane – zwrócił się do świadka.