W wielu domach pomiędzy dorosłymi a nastolatkami trwa nieustanna wojna o pokój. O pokój nastolatka. Czyje to terytorium? Kto ma prawo w nim sprzątać i bałaganić? Jak negocjować odnoszenie do kuchni brudnych naczyń? I czy okres dojrzewania to rzeczywiście ostatnia szansa, by nauczyć dziecko porządku?

Hałdy ubrań pokrywających podłogę, talerze z zaschniętymi resztkami, zapleśniałe kubki. Torebki po chipsach i ciastkach upchnięte pod łóżkiem. Zwoje kabli od ładowarek splątane ze sportowymi akcesoriami, przyborami piśmienniczymi i częściami garderoby – czystej oraz brudnej na równi. W tym wszystkim od czasu do czasu zeszyt, podręcznik albo pojedyncze kartki z notatkami. Jeśli tak wygląda pokój naszego nastoletniego dziecka, to jest to dość typowa scenografia dorastania. Tak samo jest w pokojach innych nastolatków, a ich rodzice także zastanawiają się, jak można funkcjonować w takim „syfie”.

W naszych czasach można ulec złudzeniu, że wszyscy wokół mają poukładane życie, posprzątane mieszkania, zdolne i pracowite dzieci. Tak właśnie sprawa wygląda na zdjęciach w mediach społecznościowych. Nie widać na nich bałaganu, niewyrzuconych śmieci, pudełek po pizzy, brudnych skarpetek, a już tym bardziej nie czuć nieświeżego zapaszku dobiegającego z pokoju nastolatka. Znajomi zwykle chwalą się osiągnięciami swoich dzieci – dyplomami, świadectwami z wyróżnieniem, pucharami i medalami, zabawnymi dialogami albo urodzinowymi tortami, na których kilkanaście świeczek zdmuchuje schludny syn albo córka. To jest pokazowa, odświętna wersja życia z nastolatkiem.

Codzienność może od niej znacznie odbiegać. Codzienność pełna jest zwrotów typu: „Ogarnij pokój”, „Miałaś posprzątać”, „Nie zaraz, tylko teraz”. Niektórzy rodzice zastanawiają się, gdzie popełnili błąd, że ich dziecko przestało słać łóżko, chować czyste ciuchy do szafy, a brudne odnosić do prania. Czy abnegacja dziecka świadczy o przeżywanych problemach? Jest przejawem buntu i nieposłuszeństwa? Czy to skrajne lenistwo, czy może symptom choroby? No i co z tym bałaganem robić – sprzątać, zostawić, piętnować, wypominać?

Oto kilka wyjaśnień i podpowiedzi, z których można wybrać to, co najbardziej do nas przemawia.

Nastolatkowie mają ważne zadania rozwojowe: szukają swojej tożsamości, dążą do bycia w grupie, uczą się nowych umiejętności (niekoniecznie i nie tylko tych szkolnych). Odcinają się od rodziców, potrzebują poczucia autonomii, wolności, samodzielności. W ich mózgach trwa intensywna przebudowa, pochłaniająca mnóstwo energii (stąd potrzeba długiego snu i drzemek). Na liście priorytetów dbanie o porządek w pokoju jest na szarym końcu. Pisanie do przyjaciół, dokończenie gry, wysłuchanie ulubionej piosenki albo podcastu zawsze wygra z segregowaniem ubrań czy porządkowaniem biurka.

To, co dla dorosłych jest bałaganem, dla nastolatka może być jedynie miłym rozgardiaszem, w którym wszystkie potrzebne rzeczy są pod ręką. Jeśli dorosły ciągle okazuje pogardę i obrzydzenie dla otoczenia dziecka, rośnie ryzyko, że ono samo będzie się czuło nierozumiane, krytykowane, oceniane. A to sprawia, że coś w relacji się psuje.

Każdy w rodzinie ma prawo do posiadania swojej przestrzeni, w której może czuć się „u siebie”. Pokój dziecka powinien być jego bezpiecznym miejscem, takim, które może urządzić wedle własnego gustu i w którym szanuje się jego prawo do prywatności. To oznacza, że zanim wejdziemy do pokoju dziecka, pukamy do drzwi i czekamy na zaproszenie. To oznacza także, że nie grzebiemy w rzeczach dziecka, nie sprawdzamy zawartości jego szuflad, szaf, plecaka czy kieszeni. Nawet pod przykrywką robienia porządku.

W każdym domu są części i dobra wspólne, użytkowane przez wszystkich członków rodziny. Należą do nich m.in. naczynia kuchenne, niektóre akcesoria łazienkowe, drobne AGD. Jeśli dziecko wyprowadziło do swojego pokoju wszystkie czyste kubki i reszta domowników nie ma z czego pić, to warto o tym porozmawiać i wspólnie ustalić zasady, np. odnoszenia naczyń na miejsce i utrzymywania ich w czystości. Podobnie, jeśli dziecko zabiera prostownicę do włosów, waciki do demakijażu, hantle itp. Zanim zrobimy o to awanturę, weźmy parę głębokich wdechów, zajmijmy się swoimi emocjami i zastanówmy się, czy krzyk i zarzucanie złej woli pomagają nam w dobrej komunikacji, czy raczej nas od siebie oddalają. Zwykle wystarczy prosty przekaz: „W twoim pokoju jest suszarka. Potrzebuję jej. Odnieś ją na miejsce”.

„Jak się teraz nie nauczy sprzątać, to już się nie nauczy nigdy”. Tak nie jest, a w każdym razie – nie całkiem. Dziecko wychowywane w domu, w którym dba się o higienę i porządek, obserwuje i rozumie, do czego służy odkurzacz, mop, pralka czy środki czystości. Zwykle małe dzieci z zapałem pomagają rodzicom w porządkach i nie zapominają, jak się sprząta (podobnie jak nie zapominają, jak się jeździ rowerem). W okresie nastoletnim to ich specjalnie nie interesuje, ale dojrzewanie nie trwa wiecznie. Z czasem młoda osoba może zapragnąć zmiany w otoczeniu. Odda nieużywane ubrania, przemaluje regał, uzbiera na nową szafę, odkurzy przed przyjściem przyjaciółki albo przyjaciela.

„Nie szanuje tego, co ma”. Tu raczej nie chodzi o brak szacunku wobec rzeczy ani ludzi. Nastolatek, który leży w ubraniu na niepościelonym łóżku i patrzy w ekran telefonu, nie robi tego „przeciwko” (rodzicom, zasadom), nie wyraża lekceważenia, tylko zajmuje się tym, co jest akurat dla niego ważniejsze. Dorosłym może się wydawać, że to oczywiste: najpierw trzeba zaprowadzić ład, a potem dopiero zabierać się za przyjemności. Nastolatkowi zaś może się wydawać oczywiste, że najważniejszą rzeczą na świecie jest odpisać na wiadomość, a układanie rzeczy na półkach jest stratą czasu.

„To przez lenistwo. Po prostu nic mu/jej się nie chce”. Jeśli tak nazywamy brak zapału do wykonywania codziennych obowiązków, to wszyscy po trochu jesteśmy leniami. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie odkładał na następny dzień zapłacenia rachunku albo prasowania. Przyczyny abnegacji mogą być jednak inne. Jeśli dziecko nie ma siły wstać z łóżka, ma mało energii, zaburzenia snu i apetytu, jest zamknięte w sobie, drażliwe, nie chce wychodzić z pokoju – to mogą być objawy depresji albo zaburzeń lękowych. Problemy z utrzymywaniem porządku i wypełnianiem codziennych obowiązków towarzyszą także zaburzeniom koncentracji uwagi w ADHD i ADD. Potrzebne są wtedy: zrozumienie, wsparcie i terapia pomagająca w radzeniu sobie z trudnościami.

Dla rodziców, szczególnie tych lubiących ład, radzenie sobie z bałaganem wokół dziecka może być naprawdę trudne. Warto o tym rozmawiać (z partnerem, partnerką, przyjaciółmi, psychologiem lub innym specjalistą). Potrzeba porządku często mówi o potrzebie kontroli, panowania nad chaosem. A rodzice nastolatków mają coraz mniej kontroli nad życiem i postępowaniem dziecka. To może rodzić frustrację, poczucie bezsilności, a czasem także agresję (np. awantury).

Czasami warto sobie przypomnieć, że całkiem dobrą i skuteczną strategią jest… zamknięcie drzwi do pokoju, w którym tak bardzo przeszkadza nam bałagan. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Niektórzy rodzice sprzątają za dziecko – wkraczają do jego pokoju, przekładają i sprawdzają jego rzeczy. To wiąże się z przekraczaniem granic prywatności młodego człowieka. Nawet jeśli robimy to w dobrej wierze, to wybieramy dość przemocowe i krótkowzroczne rozwiązanie. Osobie, która czuje, że nie ma prawa do własności, prywatności, szacunku, trudno będzie nauczyć się porządku i dbania o swoje rzeczy.

Inni czekają cierpliwie (a potem coraz mniej cierpliwie), aż dziecko samo zauważy bałagan i wyciągnie wnioski, że należy regularnie sprzątać. To mało realistyczne oczekiwanie; zwykle też powoduje narastającą frustrację rodziców i poczucie dezorientacji u dziecka (raz rodzice są wyluzowani, innym razem się wściekają i w sumie nie wiadomo, o co im chodzi).

Wydaje się, że najlepszą strategią jest rozmawianie o potrzebach jednej i drugiej strony. Warto powiedzieć dziecku, co jest dla nas ważne, i posłuchać, co jest ważne dla niego. Można wtedy wypracować możliwe rozwiązania, a potem sprawdzać, czy coś chcemy w nich zmienić, poprawić.

Zdarza się, że rodzice w poczuciu bezsilności sięgają po różne drastyczne rozwiązania. Na przykład wrzucają do mediów społecznościowych zdjęcie bałaganu w pokoju dziecka, by je zawstydzić i skłonić do sprzątnięcia. Takie zachowanie to przemoc – ujawnianie intymnych spraw dziecka, publiczne wyśmiewanie go. Upokorzony i ośmieszony człowiek z pewnością też nie zapała chęcią do porządków.

Słyszy się o pomysłach typu: „Jak nie posprząta, to wyrzucę wszystkie jego rzeczy przez okno”, „Dopóki nie ogarnie pokoju – zero internetu”. Szantaże to droga donikąd. Wymagają ciągłego eskalowania kary, która robi się niedorzeczna i trudna do wykonania. Powodują, że zamiast rozumieć się i wspierać, zaczynamy grać w przeciąganie liny: kto kogo pokona, kto okaże się słabszy. Sprawiają, że stawiamy się na pozycji osoby, która ocenia, rozlicza, wydaje polecenia – czyli kogoś w rodzaju wrednego szefa (a w rozumieniu dziecka: poganiacza niewolników).

Inna pułapka to ciągłe zrzędzenie („tylko chodzę i po wszystkich sprzątam”), nieprzyjemne dla obu stron. Rodzic czuje się lekceważony, dziecko ma świadomość, że nie zadowoli rodzica. Zwykle bowiem nigdy nie jest „wystarczająco posprzątane” i narzekanie nie ustaje. W ten sposób nastolatek nie ma szans dowiedzieć się, gdzie są rodzicielskie granice i jak można konstruktywnie rozmawiać o konfliktach potrzeb.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version