Czy dziecięce emocje muszą być tak gwałtowne? Tak, bo to wrodzone supermoce niezbędne do przetrwania. Zamiast więc walczyć z dziecięcą złością czy lękiem, lepiej zrozumieć ich biologiczną funkcję, by wspierać małego człowieka w obsłudze jego wewnętrznego kompasu. Kiedy emocje stają się przewodnikiem po świecie potrzeb i wartości?
Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka”
Dziecięce emocje są dla rodziców wyzwaniem. Wyobrażamy sobie, że dziecku łatwiej byłoby funkcjonować, gdyby brało wszystko na chłodno. Wielu z nas nie wie, jak się z nimi obchodzić, i czuje się niekomfortowo, gdy dzieci sięgają po ich swobodną ekspresję. Czy to naprawdę konieczne, by emocje wciąż dawały o sobie znać? Tak, ponieważ są gwarantem bezpieczeństwa i przeżycia.
Już w kioskach „Newsweek Psychologia Dziecka Extra”
Foto: Materiały prasowe
System operacyjny z misją
Emocje to fizjologiczne wyposażenie naszego organizmu. Niczym sprawnie działający system operacyjny, który pozwala nam reagować na zmieniające się warunki otoczenia: na to, co wokół, ale też — w środku. Pojawiają się automatycznie — zanim zdążymy świadomie zareagować na sytuację. Mają za zadanie nas poruszać (od łacińskiego „emovere” — popychać, kierować ku czemuś). A to oznacza, że nie istnieją ludzkie zachowania czysto racjonalne. Strach czy złość to efekt szybkiej kaskady biochemicznych i neurologicznych reakcji, które mają przygotować nas do działania adekwatnego do sytuacji i naszych celów.
Emocje kontaktują nas z naszymi potrzebami. Są więc impulsem do działania, ale też wewnętrznym kompasem, który pozwala oceniać, jak to, co się dzieje, ma się do naszych potrzeb i wartości. Marshall Rosenberg pisał, że emocje przyjemne — radość, wzruszenie — są wynikiem zaspokojonych potrzeb. A złość, wstyd, smutek — wynikiem niezaspokojonych potrzeb. Są więc emocje, które podpowiadają: „Pobądź w tym, odpręż się, ciesz się chwilą, korzystaj, smakuj”. I są takie, które mówią: „Halo! Rusz się! Tu nie jest bezpiecznie” albo: „Najwyższy czas zadbać o siebie”.
Każda z emocji ma swoją specjalną misję, właściwą sobie funkcję, która pozwala nam zadbać o siebie i o to, co dla nas ważne. Znajomość tych funkcji i rozumienie zachowań, które dzieci podejmują pod wpływem emocji, sprawia, że rodzicielstwo, ale też praca nauczyciela czy wychowawcy — stają się znacznie łatwiejsze. Pomaga nam też towarzyszyć dzieciom z większym spokojem i rozumieć oraz nazywać to, co się z nimi dzieje.
Nie ma w dyskursie naukowym jasności, ile istnieje emocji. Autorem najbardziej znanej klasyfikacji jest amerykański psycholog Paul Ekman. Na podstawie badań w różnych kulturach wyróżnił on początkowo sześć emocji:
radość
smutek
strach
złość
zaskoczenie
wstręt
To lista tzw. uniwersalnych emocji podstawowych, które mają charakterystyczne, rozpoznawalne na całym świecie ekspresje mimiczne. Jednak każda z tych emocji może mieć różne natężenie, o różnych nazwach, np. poirytowanie, zdenerwowanie, frustracja, złość, wściekłość. Sprawę komplikuje także to, że te różne emocje, w różnych odcieniach mocy występują zwykle w formie miksu. A nie tak, jak przedstawiają to niektórzy autorzy psychoedukacyjnych książeczek dla dzieci, że każda funkcjonuje oddzielnie, w równym rządku.
Newsweek Psychologia Dziecka już w sprzedaży!
Foto: Materiały prasowe
Supermoce emocji
Każda z emocji ma swoją unikalną moc. Bez niej nie bylibyśmy w stanie sięgać po to, czego potrzebujemy. Zmobilizować wysiłku do ruchu, który jest niezbędny, by zapewnić sobie bezpieczeństwo, lub zwolnić, szukając wytchnienia lub mierząc się ze stratą. Oto ich znaczenie:
Supermoc radości — pozwala nam być tu i teraz. Dostrzegać to, co mamy. Informuje nas, że to, co się wydarza, nam służy i jest warte powtarzania. Radość jest przystankiem przed dalszym działaniem, które pozwala na docenienie tego, co jest, odczucie satysfakcji, ładowanie baterii i obranie kierunku na przyszłość. W naszej kulturze trudno nam ją doceniać, choć jest nie mniej ważna od innych emocji.
Supermoc wstrętu — jest emocją, która ma nas chronić przed zatruciem na poziomie somatycznym lub która wyraża bardzo silną niezgodność czegoś z naszymi wartościami („obrzydza mnie spleśniałe jedzenie” lub „brzydzę się wykorzystywaniem ludzi”). W obu przypadkach mamy podobną reakcję mimiczną. Obie reakcje oznaczają: nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Wstręt wywołuje poczucie odrazy, odwrót od czegoś, chęć zwiększenia odległości. Dba o bezpieczeństwo. Dzieci reagują wstrętem na robaki, owady, odchody zwierząt, ale też na niektóre produkty pokarmowe, zupełnie świeże i jadalne, szczególnie wymieszane ze sobą. Nie przymuszajmy ich do jedzenia tego, na co ich ciało reaguje obroną. To nie od spróbowania jedzenie robi się bezpiecznie, ale od obserwowania, że dany produkt jest bezpiecznie spożywany przez mamę i tatę i od uszanowania dziecięcej autonomii w obszarze wyboru akceptowalnego jedzenia.
Supermoc smutku — pomaga nam pożegnać się z tym, co straciliśmy, poradzić sobie z tym, że czegoś nie możemy mieć, coś jest dla nas niedostępne. Smutek niesie informację o tym, co jest dla nas ważne i czego brak odczuwamy. Uczestniczy w procesie motywacji do działania albo do zmiany celu. Sprawia, że nie tracimy energii na to, co niedostępne. Możemy przez jakiś czas zająć się opłakiwaniem straty, by potem móc zacząć szukać nowych sposobów na zaspokojenie swoich potrzeb. Smutek bywa naturalną reakcją na stratę. Motywuje nas do regeneracji, do sięgania po wsparcie. Jest elementem większości sytuacji kryzysowych i sam w sobie nie jest czymś zagrażającym.
Supermoc wstydu — pełni funkcję ochronną. Dba o nasze bezpieczeństwo, pozwalając nam odróżnić swoich od obcych. Podstawowo — ma znaczenie adaptacyjne. Wiąże się z potrzebą przynależności do grupy — w małych społecznościach łowiecko-zbierackich była bardzo istotna, warunkowała przetrwanie. Spotkanie z obcym nie było wtedy sytuacją codzienną, ale rzadką i potencjalnie zagrażającą. Wstyd jest pozostałością po tamtych czasach, powoduje ostrożność wobec nieznajomych, sprawia, że dzieci trzymają się blisko swoich. Agnieszka Stein w książce „Nowe wychowanie seksualne” pisze, że wstyd pomaga nam rozróżniać, na ile bliskie są nam poszczególne osoby i ile swojej prywatności chcemy ujawniać w relacji z nimi, a jaką część tej intymności chcemy zostawić tylko dla siebie i najbliższych. To się nie dzieje na poziomie rozumu, ale właśnie na poziomie prostej reakcji fizjologicznej. Wstyd pozwala nam odnaleźć te miejsca, w których możemy się bezpiecznie dzielić swoimi intymnymi przeżyciami. Pozwala też chronić te obszary w innych relacjach, których nie uznamy za dostatecznie bliskie.
Supermoc złości — niesie siłę do działania, zadbania o siebie, niezgody, walki. Pozwala sprzeciwić się niesprawiedliwości. Nie pozbawiajmy dzieci kontaktu z tą siłą. Złość pełni też funkcję informacyjną, pokazując nam, gdzie są nasze granice i które nasze potrzeby domagają się uwagi i zaspokojenia. Pozwala doświadczać sprawczości, skuteczności. Ruszyć do działania, gdy bezczynność staje się zbyt ryzykowna.
Supermoc strachu — ma nas chronić, alarmować o niebezpieczeństwie. Jest nieustannie działającym systemem radarów, który pozwala dziecku wykrywać niebezpieczeństwo. A w razie jego wykrycia błyskawicznie przygotowuje dziecko do ucieczki. Strach pozwala też zarządzać ryzykiem. Dziecko uczy się tego, co jest bezpieczne, a co nie. Pozwala mu to rozwijać ostrożność.
Jak obsługiwać moce?
Nie należy więc chronić dzieci przed emocjami, bo każda emocja jest na wyposażeniu dziecka nie bez przyczyny. Możemy jednak pomóc dzieciom swoje emocje świadomie obsługiwać.
Drogą ku temu będą:
- Pozostawianie miejsca na dziecięce emocje. Zamiast natychmiastowego pocieszania, odwracania uwagi, tłumienia czy zawstydzania dzieci w związku z tym, co przeżywają, można po prostu pozwolić emocjom być, działać.
- Umożliwienie dzieciom poznawania swoich emocji. I dowiadywania się, jak one im służą. Możemy delikatnie im w tym towarzyszyć, nazywać, wyjaśniać, pokazywać swoje interpretacje tego, co się dzieje. Nie nachalnie, nie jednoznacznie, niekoniecznie jako długie „rozmowy o emocjach”.
- Traktowanie emocji jako informacji. Pokazujmy dzieciom emocje jako drogowskazy. Potrzebujemy jednak sami trenować się w zaglądaniu pod warstwę dziecięcego zachowania. Tam znajdziemy dziecięce emocje, które z kolei doprowadzą nas do kryjących się pod nimi potrzeb. Emocji nie warto traktować jako instrukcji do działania, lecz jako informacje o tym, co dla nas w danej chwili ważne.
- Świadomość, że emocje przemijają. Emocja, która nie jest podsycana nowymi bodźcami i myślami, trwa około 90 sekund i mija. Wiedza o tym pozwala, by w sytuacjach niezagrażających zdrowiu i życiu zmniejszać tempo działania lub wręcz pozwalać sobie na pauzę.
- Znajomość związku emocji i myśli. Na wiele sytuacji, które nas spotykają, nie mamy wpływu, ale mamy — na ich interpretację, na to, co sobie o nich pomyślimy. Od tego, jak będziemy myśleć o tym, co się dzieje, zależy to, jak się w związku z tym będziemy czuli. Uświadamiajmy dzieciom związek między narracją na temat jakiegoś wydarzenia a ich emocjami i działaniami, które podejmują w reakcji na nie.
Emocjonalność nie jest niedogodnością wieku dziecięcego, ale zestawem mechanizmów niezbędnych do życia. Naszym zadaniem nie jest więc wyłączanie tych supermocy, ale towarzyszenie dziecku, by uczyło się z nich korzystać. Kiedy zaakceptujemy emocje jako sprzymierzeńców, przestaną być źródłem chaosu. Staną się przewodnikiem po świecie własnych potrzeb i wartości.
Małgorzata Stańczyk — psycholożka, dziennikarka, autorka książek dla rodziców. Wspiera rodziców i nauczycieli w lepszym rozumieniu dziecięcych zachowań i budowaniu relacji opartych na szacunku i zaufaniu do dziecięcego rozwoju. Prowadzi warsztaty dla rodziców i spotkania szkoleniowe oraz psychoedukacyjne dla specjalistów





