Byłam potrzebna matce, gdy ojciec odchodził. Stawałam się niepotrzebna, gdy wracał, wtedy skupiali się na sobie.
Tato wydaje pieniądze jak dziecko. Nie liczy. Trzeba go pilnować, bo codziennie by robił ekskluzywne zakupy. Ma chorobę afektywną dwubiegunową. W manii jest pobudzony i robi mnóstwo bezsensownych rzeczy. A gdy wpada w depresję, nie robi kompletnie nic – opowiada Kuba, który od dziecka jest jakby ojcem swojego ojca: opiekuje się nim, wyręcza go.
Gdy był mały i szli razem do lekarza, po wejściu do gabinetu ojciec rzucał do syna: „Ty mów”. Gdy trzeba było samochód odebrać z warsztatu: „Ty to załatw z mechanikiem”. Gdy ojciec z kimś się pokłócił, oczekiwał, że syn się za nim wstawi. Gdy wyrzucili go z pracy, od razu przyszedł do syna. – Powiedział: „wywalili mnie”. A ja, dziecko, zastanawiałem się, co mam z tą informacją zrobić – opowiada Kuba.
Teraz ma 22 lata, studiuje i pracuje. Po powrocie z pracy robi zakupy, a później sprząta, gotuje. Chciałby się wyprowadzić z domu, ale boi się, że mama sobie z ojcem nie poradzi. – Ostatnio coś kroiła w kuchni, skaleczyła się, zalała krwią, wołała go, by pomógł, ojciec stał bezradnie. Dobrze, że byłem w domu – mówi Kuba.
Klasyczny przypadek parentyfikacji – zamiany ról. Może być, tak jak w rodzinie Kuby – parentyfikacja instrumentalna: dziecko dba o rodzica, robi porządki, obiad, pranie. A może być emocjonalna: rodzic przychodzi do dziecka, by mu się wypłakać. Traktuje dziecko jak ratownika, mediatora w małżeńskich sporach.
Z pierwszych w Polsce dużych badań dotyczących skali zamiany ról i obowiązków między rodzicami a dziećmi (ankiety wypełniło 47 tys. uczniów w wieku od 12 do 19 lat) wynika, że silnej, zaawansowanej parentyfikacji instrumentalnej doświadcza 7,2 proc., a silnej emocjonalnej – więcej niż co trzeci. – To wyniki zatrważające – mówi współautorka badań dr Judyta Borchet z Uniwersytetu Gdańskiego.
Chłopcy częściej są sparentyfikowani instrumentalnie, dziewczynki częściej emocjonalnie.
Porzucana – opowieść Katarzyny
– Miałam 11 lat, gdy ojciec odszedł od nas po raz pierwszy. Wiedziałam, że zdradził mamę. Spakował się, zniknął. Po kilku dniach pogodzili się, wrócił, trochę pobył i zniknął drugi raz. Później trzeci, czwarty… Przez kilka lat wprowadzał się i wyprowadzał kilkanaście razy. Kłócili się z mamą i godzili. Gdy znikał, przychodziła do mnie, opowiadała, jak bardzo ją skrzywdził i że nas nie kocha. Myślałam, że już mu nigdy nie wybaczy. Ale gdy wracał i przepraszał, wybaczała. To był niekończący się emocjonalny rollercoaster. Pilnowałam, żeby jadła, położyła się spać, rano budziłam ją do pracy, później sprawdzałam, czy dotarła – mówi Katarzyna. Ma 19 lat, jest po pierwszym roku studiów, mieszka we Wrocławiu, nadal z mamą, choć lepiej byłoby wyprowadzić się, odciąć, przestać żyć jej problemami.
– Byłam jej potrzebna, gdy ojciec odchodził. Stawałam się niepotrzebna, gdy wracał, wtedy skupiali się na sobie. Gdy się kłócili, ojciec był agresywny, bałam się, że chwyci ją, wypchnie na balkon, zrzuci. Kiedyś podłożył gwoździe pod jej samochód, więc ten mój lęk o jej życie nie był bezpodstawny. Nauczyłam się być czujna. Gdy zapadła decyzja o rozwodzie, myślałam, że będzie lepiej, a było gorzej. Ona płakała, kompletnie wyłączyła się z życia. Musiałam zająć się młodszym bratem i wszystkim, co trzeba zrobić w domu. Gdy dostali rozwód, byłam w liceum. Mama brała leki, chodziła na terapię, w końcu zrobiło się spokojniej, można było w miarę normalnie żyć. Tylko że dla mnie już było za późno. Ten czas, gdy mogłam poczuć, jak to jest być dzieckiem, minął – mówi Katarzyna. Została z zaburzeniami lękowymi, nerwicą, anoreksją.
Najstarsze córki i jedynacy
– Parentyfikacja to dramatyczne przekraczanie możliwości rozwojowych dziecka – mówi dr Olga Kriegelewicz-Czarnecka z Wydziału Psychologii Uniwersytetu SWPS, naukowo zajmująca się problemami rodziny. – Dziecko, całkowicie zależne od opiekuna, bacznie obserwuje, co się z nim dzieje, jakie ma oczekiwania. Aby dostosować się do jego potrzeb, wyrzeka się swoich – tłumaczy.
– Nie może matce powiedzieć „Słuchaj, dziś w szkole Iksiński na mnie nawrzeszczał, ja na niego i pobiliśmy się”. Matka nie będzie chciała tego słuchać, natychmiast da mu odczuć, że jego problemy nie są tak ważne, jak jej problemy. A ponieważ dziecko potrzebuje mamy, wycofa się, nie będzie jej już opowiadać o tym, co go dotyczy, zajmie się jej sprawami, jej emocjami – tłumaczy prof. Katarzyna Schier z Wydziału Psychologii UW, autorka książki „Dorosłe dzieci. Psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie”.
– Parentyfikację nazywam ukrytą traumą. Ukrytą społecznie, bowiem nie tylko nie mówi się o tym, co przechodzą dzieci w rodzinach, w których doszło do zamiany ról, ale często wręcz istnieje społeczne oczekiwanie, że dzieci będą podejmować różne działania na rzecz dorosłych, będą dzielne, nad wyraz dojrzałe. Społecznie wspieramy więc to, co jest de facto parentyfikacją. A emocjonalna lub instrumentalna to zaniedbanie potrzeb dziecka, zaburzenie relacji dziecko-rodzic, można nawet powiedzieć, że forma przemocy – dodaje prof. Schier.
Najbardziej narażone są dzieci wrażliwe, empatyczne. – Najstarsze z córek, jedynacy, dzieci pierworodne – wymienia dr Judyta Borchet. Największe ryzyko rozwoju parentyfikacji jest tam, gdzie jest kryzys, choroba – fizyczna, psychiczna lub rodzice są silnie skonfliktowani albo jest tylko jeden rodzic. Także często w rodzinach, w których jest uzależnienie od alkoholu, narkotyków lub leków.
Wytresowana – opowieść Agaty
– Miałam osiem lat, gdy moim zadaniem stało się usypianie ojca. Jak się upił, miałam go doholować do sypialni, położyć, uspokoić, sprawić, by zasnął – mówi Agata, graficzka z Warszawy. Choć ma 48 lat i od 10 chodzi na terapię, jeszcze sobie nie poradziła ze skutkami parentyfikacji. – Na jednym z pierwszych spotkań z psychoterapeutką opowiedziałam o moim ojcu – naukowcu, który co prawda nie upijał się jak żul pod osiedlowym sklepem, bo pił w domu, ale dużo, nocami. Obrazy z dzieciństwa to przewrócony kieliszek, rozlana wódka, rozsypane pety. Psychoterapeutka zapytała, czy jak ojciec się upijał, to szłam do matki po wsparcie. Tym pytaniem mnie kompletnie rozwaliła. Zaczęłam szlochać. Uświadomiłam sobie, że nigdy nie mogłam liczyć na pomoc matki. Miałam wdrukowane, by nawet nie prosić. Nie robiła nic, żeby mnie chronić. To ja miałam chronić ją. Byłam zawsze grzeczną dziewczynką spełniającą oczekiwania, przynoszącą ze szkoły dobre oceny. Kiedyś myślałam o sobie: dobrze wychowana. Teraz wiem, że wytresowana – mówi Agata.
Przerażona – opowieść Moniki
– Mogłabym być kontrolerem ruchu lotniczego, tak mi w dzieciństwie wyrobiono odporność na stres – opowiada Monika (ma za sobą cztery lata psychoterapii). Jej dzieciństwo to pijący ojciec, histeryczna matka. – Nie umiała zająć się swoimi emocjami, odkąd pamiętam, wisiała na mnie. Gdy miałam 22 lata i chciałam wyprowadzić się z domu, wpadła w panikę, powiedziała: „Jak się wyprowadzisz, to się powieszę”. Wcześniej też często straszyła, że umrze. Płakała, opowiadała mi, jak bardzo jej źle, oczekiwała, że będę się nią opiekować. Byłam przerażonym dzieckiem, ale nie mogłam pokazać, jak bardzo się boję – mówi Monika.
Matryca
Dr Olga Kriegelewicz-Czarnecka tłumaczy, że sparentyfikowane dziecko żyje w ciągłym napięciu. W braku poczucia bezpieczeństwa i zaufania do świata, a także do siebie. – Ma niskie poczucie własnej wartości, poczucie winy, wstydu. Często też kłopot z rozpoznaniem swoich emocji – wyjaśnia.
Rodzic, który jest empatyczny i ma pojęcie o tym, jak może się skończyć zamiana ról, nie zrobi tego dziecku. – Natomiast rodzic niezdolny do empatii, mający zaburzenia osobowości, może traktować dziecko jak przedłużenie samego siebie, nie widzi autonomii dziecka, jego potrzeb – mówi prof. Katarzyna Schier.
Taki rodzic nawet nie spróbuje sobie wyobrazić, jak to się może skończyć. – Jest skupiony na własnych potrzebach. Niezdolny, by pochylić się nad dzieckiem, dostrzec, jaką krzywdę mu wyrządza – dodaje dr Kriegelewicz-Czarnecka.
Paradoks parentyfikacji polega na tym, że choć występuje w wielu rodzinach, trudno ją zauważyć i zdiagnozować, gdy się zaczyna. Szczególnie trudno rozpoznać emocjonalną, która jest niewidzialna. Same dzieci często nie zdają sobie sprawy, jak dużo się na nie zrzuca. Niektóre początkowo są dumne, że rodzice aż tak angażują je w swoje życie. Wśród uczniów, których przebadali naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego, poczucie niesprawiedliwości miało tylko 15,5 proc. tych, którzy weszli w role opiekuńcze.
– Dziecko może długo żyć w przekonaniu, że wszędzie jest tak jak w jego rodzinie – tłumaczy dr Borchet.
Gdy rozmawia z psychoterapeutami, mówią, że mają mnóstwo pacjentów, którzy doświadczyli parentyfikacji. – Niektórzy dopiero, gdy mają 50 lat, zaczynają sobie uświadamiać, w jakiej relacji byli z rodzicami – mówi dr Borchet. I dodaje, że relacja z rodzicem to matryca – od tego, co się w niej zapisze, może zależeć, jakie będą relacje z innymi. – Sparentyfikowane dziecko wchodzi w dorosłe życie z jednym wzorcem relacji. Cały czas tkwi w głowie drugiej osoby, nie w swojej. Monitoruje: czy ona jest zadowolona, czego potrzebuje, co można dla niej zrobić. Będąc stale zaabsorbowanym stanem umysłu i uczuciami innej osoby, ma słaby kontakt ze swoimi uczuciami i potrzebami. Bardzo często przeciąża się, dochodzi do granicy wyczerpania. Nie powie „stop”, bo przecież od dzieciństwa wie, że musi sobie radzić, i że ma troszczyć się o innych, zadowalać ich, nie narzekać – tłumaczy dr Kriegelewicz-Czarnecka.
Niektórzy w gabinecie u psychoterapeuty rzucą w złości, że ciągle ktoś się na nich uwiesza. Ciągle mają kogoś na plecach. Ciągle są sługą, koniec z tym! Po czym znów służą. – Latami żyją cudzym życiem i to musi się na nich odbić – mówi prof. Schier. – Mają kłopot z wyborem partnerów. Wchodzą w związki z osobami, które – tak jak wcześniej rodzice – oczekują, że zostawią swoje sprawy, zajmą się ich problemami – dodaje.
Po takim doświadczeniu znów chodzą na sesje do terapeuty. – Po latach psychoterapii, gdy w końcu uda im się jakoś stanąć na nogi, okazuje się, że rodzice znów wymagają pomocy – mówi prof. Schier. – Zestarzeli się, zniedołężniali, mają demencję. Trzeba odłożyć swoje sprawy i zająć się ich sprawami. To dla osoby, która w dzieciństwie doświadczyła destrukcyjnej parentyfikacji, nieprawdopodobne cierpienie. Powrót do przeszłości.