To, co widać publicznie, a to, jak w rzeczywistości wygląda współpraca PiS z własnym komisarzem do spraw rolnictwa, to dwie różne rzeczy.
Za kulisami bowiem wrze.
Wedle naszych informacji prezes PiS jest na Janusza Wojciechowskiego wściekły i ma bardzo złe zdanie tak o jego pracy, jak i o nim jako człowieku. Prezes wini go o unijną reformę polityki rolnej UE i wprowadzanie Zielonego Ładu. Ponadto w obozie PiS nie jest tajemnicą, że Wojciechowski lubi zanadto biesiadować. Ponadto Wojciechowski zrobił w Brukseli wielką i wysokopłatną karierę dzięki transferowi z PSL do PiS. I jest jeszcze uznawany za zbyt miękkiego.
Oficjalnie prezes PiS grzecznie prosił Wojciechowskiego o podanie się do dymisji w KE. Pretekstem dla tej prośby był zacytowany w zeszłym tygodniu przez wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza w Sejmie tłit Wojciechowskiego z roku 2021. Wojciechowski stwierdzał w nim, że „zielona reforma wspólnej polityki rolnej powstała w Warszawie i nazywała się najpierw programem rolnym PiS”. Przekonywał ponadto wtedy, że reforma Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) jest z tym programem w 100 procentach zgodna i bardzo dobra dla polskich rolników. Protesty rolników uderzają dziś nie tylko we władzę, ale też w PiS. A rolnicy to istotny dla PiS elektorat. Reforma WPR powoduje teraz – w Polsce, ale także w wielu innych krajach UE – protesty rolników.
Jarosław Kaczyński – krótko po wystąpieniu Kosiniaka-Kamysza – w zeszłym tygodniu rzucił na sejmowym korytarzu: – Będę prosił, żeby Janusz Wojciechowski podał się do dymisji. Ale czy zakończy, tego po prostu nie wiem, bo ja nie mam żadnego wpływu na to, czy on jest komisarzem, czy nie. To jest wyłącznie jego decyzja, ale ze względu na te bardzo niefortunne wypowiedzi, powinien tę swoją misję zakończyć.
To oczekiwanie dymisji nie było efektem emocji, ale szeregowo planu zmian w reprezentacji PiS w Brukseli. Ale nie tylko: to też efekt obawy, że na fali obecnych protestów rolników może wyrosnąć jakaś nowa siła polityczna na polskiej wsi – to byłby cios w PiS, które na wsi wciąż cieszy się sporym poparciem. Żądanie dymisji Wojciechowskiego podszyte jest też bardzo silną osobistą niechęcią prezesa PiS do niego.
Za zmianami w delegacji PiS w Brukseli stoi były premier Mateusz Morawiecki i europoseł PiS Adam Bielan. Polegają one na zmianach szefa delegacji PiS w PE: z prof. Ryszarda Legutki na Dominika Tarczyńskiego i wymianie sekretarza generalnego frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Gabriel Beszłej na zostać zastąpiony przez Andrzeja Sadosia – bliskiego premierowi dyplomatę.
Ta relacja z Wojciechowskim jest zła od dawna. Na przykład, gdy na początku kampanii wyborczej PiS decydowało się na zamknięcie granicy z Ukrainą tak, aby nie wpływała do Polski ukraińska żywność, centrala PiS nie poinformowała o tym wcześniej Wojciechowskiego. Zignorowano go, choć to komisarz z PiS, a zwłaszcza zboże z Ukrainy przepływało przez granicę zupełnie legalnie, bo KE otworzyło rynek Unii Europejskiej dla produktów rolnych z Ukrainy. Co prawda otwarcie rynku unijnego na rolnictwo ukraińskie nie leży w kompetencji komisarza ds. rolnictwa, tylko innego (ds. rynku wewnętrznego), ale PiS mogło jednak choć poinformować swojego najważniejszego człowieka w Brukseli – nie uczyniono tego.
Wojciechowski jest komisarzem do spraw rolnictwa od 2019 roku. Nie zamierza podawać się do dymisji. – Nie będę działał pod presją. Przede mną bardzo poważne zadania – mówił w wywiadzie. Szykuje dla Kaczyńskiego raport o swojej aktywności w Komisji Europejskiej.