Wprowadzając grog do mes statków Royal Navy, wiceadmirał Edward Vernon miał nadzieję odpowiedzieć na pytanie z bodaj najpopularniejszej szanty świata. Co też – do cholery – zrobić z pijanym marynarzem, który schlał się wcześnie z rana?
Sierpień, rok 1740. Wsławiony błyskawicznym zdobyciem hiszpańskiego Porto Bello, służący w marynarce od 16. roku życia wiceadmirał Edward Vernon wydaje rozporządzenie, które przejdzie do historii jako „Captain’s Order Number 349”. Zgodnie z rozkazem – decyduje dowódca floty – koniec z piciem czystego rumu na statkach Ich Królewskich Mości. Od dnia wejścia w życie zmian każdy z marynarzy otrzyma dziennie nie tylko połowę pinty rumu (około 300 ml), ale też doleje mu się do tego litr wody (racja będzie wydawana dwa razy dziennie, od 10 do 12 oraz od 16 do 18).
Admirał Edward Vernon (1684-1757), wynalazca grogu
Foto: Be&w
Cele? Pragmatyczne. Mieszanka ma ograniczyć upijanie się czystym alkoholem, zmniejszyć liczbę wypadków (nietrzeźwi marynarze regularnie lecieli w tych czasach z olinowania w dół) i ukrócić sytuacje, w których co zaradniejsi odkładali porcje na potem, żeby w końcu upijać się do nieprzytomności. Mieszanka – nad której przygotowaniem czuwać mieli oficerowie – miała też doprowadzić do regularnego i sprawnego wykorzystywania wody pitnej przechowywanej pod pokładem. Problem był palący, bo marynarze nie cieszyli się największą społeczną estymą – powszechnie uważano ich za pijaków oraz syfilityków.
„Dzienną porcję pół pinty rumu na człowieka należy zmieszać z kwartą wody, wymieszać w specjalnie trzymanej w tym celu beczce i sporządzić na pokładzie w obecności oficera sprawującego wachtę, który ma dopilnować, aby marynarze nie zostali oszukani, napój należy podawać w dwóch porcjach, jedną rano, a drugą po południu. Za zaoszczędzone zapasy soli i chleba marynarze mogą kupować cukier i limonki, aby woda była dla nich smaczniejsza” – brzmiał zachowany do dziś rozkaz. Tak właśnie admirał Vernon stworzył grog.
Skąd sama nazwa? W całej marynarce admirał nazywany był nie inaczej jak Old Grog. Przydomek miał pochodzić od admiralskiego płaszcza uszytego z nieprzemakalnego, prążkowanego grogramu (mieszanka jedwabiu i wełny impregnowana przez podbicie gumą, w Polsce nazywana częściej rypsem) – Old Grogram po skróceniu w marynarskich ustach zostawał Old Grogiem, a napój wprowadzony przez dowódcę grogiem.
A skąd na brytyjskich statkach rum? Cóż, z początku z myślą o długich rejsach pod pokłady zabierano wodę i cienkie piwo, ale w epoce wielkich odkryć szybko zdano sobie sprawę, że mocne alkohole lepiej znoszą podróż i długie przechowywanie w beczkach. Woda się psuła i zaczynała okrutnie śmierdzieć, piwo jełczało i nie dawało się pić.
Kiedy więc w 1655 r. Anglikom udało się odbić Hiszpanom Jamajkę z jej plantacjami trzciny cukrowej, cienkie alkohole zastąpiono rumem. Na wyspach pomiędzy Morzem Karaibskim a Oceanem Atlantyckim trzcina cukrowa rosła doskonale. Mocny alkohol był tego dochodowym produktem ubocznym. Wizerunek pirata lub korsarza z butelczyną rumu narodził się właśnie tam. Admirał Vernon nie mógł oczywiście o tym wiedzieć (szkocki lekarz James Lind dopiero dekadę po słynnym rozporządzeniu odkrył, że cytrusy przeciwdziałają chorobie), ale dodane do grogu limonki zapobiegały zachorowaniu na szkorbut. Wyciskanie tych cytrusów do rumu było zresztą powodem, dla którego Amerykanie nazywali marynarzy brytyjskiej floty Limeys.
Z czasem – oraz rozwojem techniki – racje grogu ograniczano. Wiek XIX to czas rosnącej popularności ruchów prohibicyjnych oraz znacznego skomplikowania żeglugi. Pływanie pod wpływem alkoholu stawało się niemożliwe i groziło niebezpieczeństwem. W 1824 roku zdecydowano o zmniejszeniu marynarskiej racji o połowę (do około 150 ml grogu), a w roku 1850 o kolejną połowę (do 71 ml trunku). Co ciekawe, ograniczenia dotyczyły tylko zwykłych majtków, kadra oficerska dalej mogła sięgać po grog w pierwotnej postaci.
Kryska na picie na pokładach (oraz pod nimi) przyszła jednak dopiero wraz z 1970 i wielką debatą w brytyjskim parlamencie („Great Rum Debate”). Na nic zdały się słowa byłego marynarza posła Jamesa Wellbeloveda, który przekonywał, że „grog dawał marynarzom siłę” oraz „pomagał na żołądek w czasie sztormu”. Izbę Gmin bardziej przekonał występujący podczas tej samej debaty doktor David Owen, podsekretarz stanu ds. marynarki wojennej. Doktor przedstawił dowody na to, że marynarze często podwajają swoje racje i w efekcie pełniąc wachtę mają we krwi stężenie alkoholu tak wysokie, że w Wielkiej Brytanii nie mogliby wsiąść za kółko. Po 230 latach wydawania grogu zakazano (najdłużej wydawano go w marynarce Nowej Zelandii, jeszcze przez dwie dekady!). Marynarze święcili to na swój sposób – w dniu zwanym Black Tot Day 31 lipca 1970 r. wychylono ostatnie racje, a pozostałe beczki alkoholu wyrzucono do morza.
Co ciekawe, tzw. grog funkcjonuje dziś na świecie pod wieloma postaciami. W polskich domach – szczególnie na ziemiach, które znajdowały się niegdyś pod zaborem pruskim – popularna bywa jego wersja z północnych Niemiec, gdzie grogiem nazywa się raczej rozgrzewający, zimowy napój przygotowywany z rumu, cukru i wody zagotowanych razem, często wzbogaconych sokiem z cytryny.