Mamy początek marca, w Zambii i Zimbabwe powinna trwać pora deszczowa, spadająca ze 100 metrów woda w Wodospadach Wiktorii powinna grzmieć, a fontanna mgły tworzyć niezwykły klimat przysłaniając wszystko dookoła. To właśnie od grzmotu i mgły wodospady wzięły swoją lokalną nazwę w językach bantu – Mosi-oa-Tunya, czyli „grzmiący dym”, lub Shungu Namutitima, co oznacza „wrzącą wodę”.
Tymczasem jeden z siedmiu naturalnych cudów świata po wielu tygodniach suszy pokazuje turystom suche skalne ściany. Nie widać mgły, nie słychać huczącej wody. Temperatura przekracza 30 st. C, a już niedługo zacznie się pora sucha, więc będzie jeszcze gorzej. W wielu miejscach Zambii deszcz nie spadł od grudnia.
Susza dotknęła 84 ze 116 zambijskich prowincji i zniszczyła plony kukurydzy na łącznym obszarze ponad 1 mln hektarów. Prezydent kraju Hakainde Hichilema ogłosił stan wyjątkowy, zapowiedział zwiększenie importu żywności, a także wzmocnienie kontroli granic, co ma uchronić przed nielegalnym wywozem kukurydzy.
Z mączki kukurydzianej wytwarzana jest N’shima – podstawowe pożywienie w Zambii, spożywane na śniadanie, obiad i kolację. Przygotowuje się ją poprzez zmieszanie tylko dwóch składników: mączki i wody, a następnie gotuję się aż do zgęstnienia. Wygląda trochę jak gęsta kasza manna. Biedniejsi jedzą tylko ją, ci bardziej zamożni dodają drugi narodowy przysmak, t-bone, czyli steka z kością.
Co kojarzy nam się z Afryką? Oczywiście lwy, słonie, żyrafy, czy hipopotamy. Te właśnie zwierzęta spotkać można m.in. w parkach narodowych w sąsiednich krajach: Hwange w Zimbabwe i Chobe w Botswanie. Tylko od grudnia ubiegłego roku według danych opublikowanych przez Zarząd Parków i Dzikiej Przyrody Zimbabwe (Zimparks) w Hwange z powodu suszy padło około 200 słoni.
Brak wody to również problem z zasileniem elektrowni znajdującej się na zaporze Jeziora Kariba. Ludzie korzystają z generatorów prądu, ale nie każdego stać na zasilanie ropą. Popularne jest pozyskiwanie energii z taniego węgla drzewnego, który kupują nawet większe zakłady przemysłowe. Oznacza to nie tylko większą eksploatację lasów, ale także kłęby gęstego dymu spowijającego okolicę.
Wszystko przez trwające El Niño. Choć według prognoz już niedługo się zakończy, to przyniosło wiele katastrofalnych skutków, a rekordowe temperatury będą obserwowane jeszcze w tym roku. Co ciekawe lokalna społeczność o sytuację obwinia… prezydenta, ponieważ chcąc odróżnić się od swojego poprzednika i krytyka, przesunął datę modłów o deszcz z października na luty. Opozycja zarzuca prezydentowi, że taki krok jest nieodpowiedzialny, ponieważ nie modli się o deszcz, gdy studnie są już suche.