Liczba dorosłych cierpiących na otyłość w naszym kraju przekracza 9 mln. Szacuje się, że każdego roku w Polsce będzie przybywać 400 tys. dzieci z nadmierną masą ciała, w tym 80 tys. będzie chorowało na otyłość.

Jednak do tej pory nie wprowadzono żadnych priorytetowych strategii walki, poza jedynym świetnym pilotażowym programem KOS-BAR. To kompleksowa opieka specjalistyczna nad pacjentami leczonymi z powodu otyłości olbrzymiej. Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości przygotowało też programy KOS-BMI 30+ oraz KOS-BMI Dzieci, ale eksperci otrzymali od Ministerstwa Zdrowia informację, że koszty związane z tymi projektami są zbyt wysokie, w związku z tym nie zostaną wdrożone.

Od początku stycznia tego roku Ministerstwo Zdrowia i NFZ starają się wyegzekwować od lekarzy rodzinnych konieczność zważenia i zmierzenia oraz wyliczenia BMI (Body Mass Index) u każdego pacjenta przychodzącego po raz pierwszy do gabinetu. Jednak prezes Porozumienia Zielonogórskiego wnioskuje, aby Ministerstwo Zdrowia, a zwłaszcza NFZ, zwolniło lekarzy rodzinnych z tego obowiązku. Tłumaczą to zapracowaniem z powodu dużej liczby pacjentów z infekcjami górnych dróg oddechowych i grypą.

– Polemizujemy z tym, bo rejestrując w POZ wizytę pacjenta, rejestratorka czy pielęgniarka może go zważyć i zmierzyć oraz wpisać te dane w kartę pacjenta – mówi prof. Lucyna Ostrowska, lekarz specjalista chorób wewnętrznych, dietetyk kliniczny, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, powołana do zespołu ds. przeciwdziałania otyłości przy Radzie do spraw Zdrowia Publicznego. – Gdy BMI wskazuje na nadwagę lub otyłość, lekarz powinien rozpocząć diagnostykę choroby otyłościowej, a to często wiąże się z koniecznością podjęcia leczenia.

Prof. Ostrowska ubolewa, że wciąż dużo lekarzy rodzinnych nie do końca rozumie, że choroba otyłościowa jest chorobą śmiertelną. Skraca życie pacjentowi od 3 do 10 lat w zależności od powikłań narządowych i układowych. Prowadzi do rozwoju ok. 200 chorób, m.in. nadciśnienia tętniczego, cukrzycy typu 2, miażdżycy, zawału, udaru mózgu, niektórych nowotworów czy depresji.

– Jako prezes Polskiego Towarzystwo Leczenia Otyłości trochę rozumiem lekarzy rodzinnych. Obecnie nawet jeśli podejmują się diagnostyki tej choroby, to do jej leczenia potrzebują wsparcia obesitologa, lekarza zajmującego się leczeniem choroby otyłościowej, a według światowych i polskich zaleceń, również całych zespołów terapeutycznych, w skład których powinni wchodzić: lekarz, dietetyk medyczny, fizjoterapeuta, psychoterapeuta, chirurg bariatra – dodaje prof. Ostrowska. Niezbędne są zatem rozwiązania systemowe umożliwiające skierowanie pacjenta do specjalisty, który zająłby się nim w ramach opieki koordynowanej co najmniej przez dwa lata, aby potem pacjent mógł wrócić do leczenia długoterminowego u lekarza rodzinnego.

Obecnie opieką koordynowaną można objąć pacjenta z chorobą otyłościową, gdy ma już powikłania w postaci stanów przedcukrzycowych czy cukrzycy typu 2 albo choroby układu sercowo-naczyniowego. Trwają rozmowy z Ministerstwem Zdrowia, aby dołączyć chorobę otyłościową, również tę niepowikłaną, do opieki koordynowanej.

Niestety, jeszcze obecnie zdarza się, że lekarze rodzinni przerzucają odpowiedzialność za leczenie choroby otyłościowej na pacjenta. Radzą, aby poszedł do dietetyka, mniej jadł, więcej się poruszał. – To jest stygmatyzujące i nie ma nic wspólnego z leczeniem tej ciężkiej, przewlekłej choroby – podkreśla prof. Ostrowska. – Tę chorobę przede wszystkim trzeba zrozumieć, zauważyć, rozpoznać, a następnie wytłumaczyć choremu, na czym ona polega, i podkreślić, że może ona dotyczyć każdego, a jej występowanie nie zależy od dobrej czy złej woli danej osoby ani jej lenistwa, zaniedbań, niechęci do ćwiczeń fizycznych.

Chorobę otyłościową należy zdiagnozować, poszukać przyczyny pierwotnej lub wtórnej. Wcześnie zauważona nie da powikłań, a leczenie będzie skuteczniejsze. Im dłużej trwa, tym bardziej rozwijają się powikłania narządowe i tkankowe, a leczenie staje się trudniejsze. Terapia kompleksowa, m.in. farmakoterapia, bariatria, często nie odwróci patomechanizmów, które już w organizmie się uruchomiły, ale poprawi stan kliniczny pacjenta, wydłuży i poprawi jakość jego życia.

Przez lata uważano, że otyłość to nadmierne nagromadzenie tkanki tłuszczowej w organizmie. – Dziś wiemy, że istotą choroby otyłościowej są zaburzenia neurohormonalnej regulacji spożycia pokarmów, czyli zaburzenia równowagi energetycznej organizmu. Pacjenci chorzy na otyłość pomimo restrykcyjnej diety i podejmowanej aktywności fizycznej nie osiągają efektu w postaci redukcji wagi. A im bardziej chory próbuje nie jeść, tym bardziej głodny jest jego organizm. A jeżeli ktoś ma zaburzoną autoregulację energetyczną, to nie jest w stanie z tym wygrać. Nawet jeśli uda się schudnąć 5 kg, to zwykle wkrótce przytyje 7 kg. Dlatego od chorych na otyłość nie możemy oczekiwać samowyleczenia poprzez dietę i ruch. Jedyną drogą jest farmakoterapia i/lub chirurgia bariatryczna. Oczywiście przy wsparciu edukacji żywieniowej oferowanej przez dietetyka, wsparciu emocjonalnym ze strony psychologa oraz profesjonalnej fizjoterapii – podkreśla prof. Mariusz Wyleżoł, chirurg bariatra, kierownik Warszawskiego Centrum Kompleksowego Leczenia Otyłości i Chirurgii Bariatrycznej w Szpitalu Czerniakowskim w Warszawie.

W Polsce od grudnia 2021 r. z wielkim sukcesem działa pilotażowy program KOS-BAR. Uczestniczy w nim 18 ośrodków. Chorzy mają możliwość leczenia zgodnie z międzynarodowymi wytycznymi. Kryterium kwalifikacyjne do udziału w programie stanowi: wskaźnik masy ciała BMI>40 kg/m² lub BMI 35-40 kg/m², gdy występują choroby, w przypadku których chirurgicznie indukowana redukcja masy ciała może przynieść remisję. Pacjenci przechodzą zabieg bariatryczny. W programie zapewnia się opiekę przedoperacyjną, badania, konsultacje dietetyczne i psychologiczne oraz rehabilitację. Przez 12 miesięcy oferowana jest również opieka pooperacyjna (konsultacje, badania, rehabilitacja) z dostępem do ośrodka leczącego przez 24 godziny na dobę.

– Program KOS-BAR jest realizowany, choć z pewnymi trudnościami, bo mieliśmy już dwie przerwy. A to, nie ukrywam, działa mocno dewastująco na naszą kondycję psychiczną i energię. Czasem po prostu nie wiemy, co mówić chorym, bo oni nie wiedzą, co ich czeka i czy program będzie nadal działał – mówi prof. Wyleżoł.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia pilotażowy KOS-BAR zakończy się w czerwcu 2026 r. Ale tak naprawdę to stanie się już teraz, w marcu 2025 r. Program zakłada co najmniej trzymiesięczny okres przygotowania do operacji, dlatego ostatnich chorych będzie można kwalifikować właśnie w marcu. W niektórych ośrodkach nawet już zakończono kwalifikowanie. Program przewiduje roczny okres monitorowania, czyli ostatnie operacje będzie można przeprowadzić pod koniec czerwca tego roku. – Zespół ekspercki przy Ministerstwie Zdrowia rekomenduje, aby program skończył się wprowadzeniem stałego rozwiązania, a do tego czasu, żeby został przedłużony. Oby tak się stało! – mówi prof. Wyleżoł.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version