„Moja żona wynajęła detektywa, wie o nas wszystko” – wyznał Jakub i zaczął szlochać. Beata się przeraziła. „Wprowadzam się do ciebie, dokonałem wyboru, to z tobą chcę być” – oznajmił. A później i tak już powikłana sytuacja jeszcze się skomplikowała.
– Tylko bez moralizowania, proszę – zastrzega Olga (34 l.), kiedy w końcu zgadza się na rozmowę.
Umoralniające rozmowy – jak mówi – regularnie odbywa z matką, z młodszą siostrą i przyjaciółkami. Tylko one znają jej sytuację. Od sześciu lat Olga jest bowiem tą trzecią. Jej ukochany, Filip (imię zmienione), ma żonę. Czy czuje wyrzuty sumienia wobec tej kobiety? Nie. Przede wszystkim jest zirytowana, że on nadal się nie rozwiódł.
– I nie ma dzieci, więc argument o utrzymaniu rodziny odpada. Być może dlatego ja wciąż się łudzę, że będziemy razem tak naprawdę, bez tego wiecznego ukrywania się. Dawałam mu już trzy razy ultimatum, włącznie z dedlajnami. Żadnego nie dotrzymał. Odeszłabym dawno, gdyby nie to, że Filip jest miłością mojego życia. O miłość walczę i będę walczyć – zamyśla się Olga.
Czekanie i cierpienie
Pięć lat temu, w pierwszą rocznicę ukrytego randkowania, Filip pierwszy raz obiecał Oldze, że odejdzie od żony. Ale właśnie wtedy jego ojciec miał ciężki zawał; jako syn nie chciał dokładać rodzinie zmartwień.
Kolejny raz podobno poszedł już do pełnomocnika, lecz po powrocie do domu okazało się, że żona straciła wymarzoną pracę. Zlitował się nad nią, pocieszał, trwał. I znowu temat rozwodu ucichł. Ten trzeci raz obiecał złożyć papiery rozwodowe na początku stycznia, jako postanowienie noworoczne. I co? Kiedy wracał do domu, wpadł na niego rozpędzony rowerzysta, dowożący jedzenie. Filip miał złamany obojczyk i ranę na czole. Najważniejsze stało się zdrowienie. Olga ponownie odpuściła temat rozwodu. Ale o nim nie zapomniała.
– Ostatnio Filip wyznał, że kiedy tylko chce wnieść o rozwód, dzieje się coś złego i może to znak, aby tego nie robił. Wkurzyłam się, pokłóciliśmy się. Krzyknęłam, aby wyszedł i nigdy nie wracał. Po pół godzinie stał pod drzwiami z bukietem kremowych róż. „Kocham tylko ciebie” – krzyknął, aż sąsiadka wyszła na korytarz.
Olga martwi się, że przez to ciągłe czekanie na jego rozwód, ona marnuje najlepsze lata życia (tak też uważa jej matka). Chciałaby mieć dziecko i męża. Nie kochanka, z którym od sześciu lat muszą się kryć. Mieszkają w tym samym mieście, więc spotykają się głównie u niej. Nigdy nie byli razem w kinie czy w teatrze. Czasami Filip zaprasza ją do uroczego bistro z francuską kuchnią, oddalonego o 50 km od miasta. Kilka razy do roku wyjeżdżają na weekendy; on okłamuje żonę, że ucieka na męskie wypady z wędkowaniem lub quadami.
Na forach można znaleźć wiele emocjonalnych wyznań, a nawet porad, co robić, gdy odkryjemy, że małżonek ma romans. Temat najczęściej jest opisywany z pozycji żon, które odkrywają zdrady.
Ale kto i dlaczego wchodzi w rolę „tej trzeciej”? Czyli kobiet, które deklarują (najczęściej w sieci, gdzie mogą czuć się anonimowe): „Kocham żonatego”, „Jestem kochanką faceta, który ma rodzinę”, „Mój partner ma żonę. Co robić?”.
Dr Julita Czernecka, terapeutka i socjolożka, która pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, spotyka takie osoby na terapii. Z jakimi emocjami przychodzą „te trzecie”? Co jest ich największą bolączką?
– Cierpienie – odpowiada bez namysłu dr Julita Czernecka. – Chodzi o życie, którym nie mogą żyć: z tym jedynym, który właśnie jedynym nie jest. Ma żonę, często ma dzieci i wiecznie obiecuje, że od nich odejdzie, a nie odchodzi. Cierpią, bo wierzą w iluzję. „Kiedyś odejdę, jak dzieci podrosną, jak żona przestanie chorować itp.”. To na ogół dziecięca wiara w to, że kiedyś wszystko się poukłada tak, jak one chcą. Tyle że czas leci i nic się nie zmienia. Narasta frustracja – przyznaje.
I dodaje: – Zdarza się oczywiście, że z romansu wychodzi małżeństwo. Za uczuciem idą plany, które się wdraża w życie. Składa się papiery rozwodowe, układa sprawy. Lub żona się dowiaduje i sama żąda rozwodu. Wtedy „wyrzucony mąż” trafia do kochanki. Kiedy uczucia są stabilne, a decyzja przemyślana i dojrzała, takie relacje mają szansę się udać. Ale bywa i tak, że napięcie wokół romansu powoduje potem konflikty; rozwody są trudne emocjonalnie, trudno to przetrwać. Lub kochanka w roli stałej partnerki okazuje się być inna niż się spodziewaliśmy i romans w relacji jawnej się kończy.
Jak bateria
– Wiele kobiet w takiej sytuacji ma wrażenie, że grają drugoplanową rolę we własnym życiu. Chociaż niektórym taka forma relacji odpowiada, bo czerpią z tego układu to, co dla nich najlepsze – mówi dr Czernecka.
Psycholog i seksuolog Adam Lewanowicz podaje przykłady, które zna nie tylko z gabinetu: niekiedy bycie kochanką oznacza wyższy status finansowy oraz profity. Część kobiet otrzymuje od zamożnych partnerów wynajęte mieszkania i drogie prezenty, a w zamian za to mają się godzić ze statusem „trzeciej”.
Dr Julita Czernecka: – Bardzo często kochanka (czy kochanek) jest jak… bateria, która zasila nas i główny związek. Bo oczywiście w głównym związku są kryzysy, trudności, wyzwania. I często mężczyzna wcale nie ma ochoty opuścić małżeństwa, więc zasila się na zewnątrz. W alternatywnym związku otrzymuje uważność, dobry seks, miłą, fajną i wspierającą rozmowę, komplementy, itd. Część mężczyzn zatem będzie manipulować kochankę jak najdłużej, aby równoległa relacja trwała. Nie wahają się rzucać obietnic, które nie muszą być spełnione. Choć „ta trzecia” również może brać od mężczyzny tylko to, co najlepsze, ale nie mieć fantazji o rodzinie czy o tym, że jesteśmy dla siebie na wyłączność.
A Lewanowicz dodaje, że posiadanie kochanki czy kochanka to nie jest rzadkość, tylko zjawisko powszechne. Co widać nie tylko z perspektywy gabinetów terapeutów. Kiedy do niego przychodzi na konsultację „ta trzecia”, która czuje się odrzucona, niedostatecznie kochana (bo partner wciąż nie odchodzi od żony, jak obiecał…), widać, jak często żyje ułudą.
– Choć zauważyłem, że na początku zazwyczaj kobieta się cieszy, wchodząc w relację z żonatym. „Nie będzie robił problemów, nie będzie stagnacji ani rutyny” – relacjonuje. Bywa, że ona ma męża, a on żonę. Ale z moich obserwacji wynika, że zawsze komuś zaczyna zależeć bardziej. Zakochuje się mocniej, chce wyłączności – przyznaje psycholog.
I wtedy pojawiają się problemy lub dramaty.
Wyrzuty sumienia
Tak jak u Beaty (52 l.): przez cztery lata żyła w związku, który dla niej był jedyny, a dla jej partnera— alternatywny.
Na początku wszystko jej odpowiadało. Była świeżo po trudnym rozwodzie, miała już kilkunastoletniego syna. Kiedy poznała Jakuba, on nie krył, że ma żonę, troje dzieci i liczne zobowiązania (kredyty na dom i firmę, chora teściowa, córka z niepełnosprawnością intelektualną).
Beata nie oczekiwała, że on odejdzie od żony. Widywali się w piątki, po pracy, czasami wyskakiwali na obiad w środku dnia. Mieli świetny seks i prowadzili głębokie, długie rozmowy przez telefon (on często był sam w aucie).
Wszystko zmieniło się w pewien deszczowy poranek, kiedy Jakub zadzwonił do jej drzwi. Po raz pierwszy przyjechał bez uprzedzenia; syn jeszcze się szykował do szkoły. Wpadł, roztrzęsiony. Zamknęli się w kuchni. „Moja żona wynajęła detektywa, wie o nas wszystko” – wyznał i zaczął szlochać. Beata się przeraziła. „Wprowadzam się do ciebie, dokonałem wyboru, to z tobą chcę być” – oznajmił. Poczuła wielki ścisk żołądka. Małe mieszkanie i syn, który nawet nie wiedział o istnieniu Jakuba, a do tego jego rodzina i zobowiązania, jak to pogodzić?
Kilka godzin później Jakub zjawił się u niej z walizkami i z kijami do golfa. Przerażony, niepewny, zagubiony. Nazajutrz odebrał telefon: jego żona próbowała popełnić samobójstwo. Dzieci znalazły matkę rano w wannie, we krwi. Kobieta trafiła do szpitala, w ciężkim stanie. Po kilku tygodniach trzeba było umieścić ją w prywatnym ośrodku opieki, zdiagnozowano silną depresję.
Daleka bliskość
Jakub szybko wyprowadził się od Beaty. Wrócił do domu, aby zająć się dziećmi, w tym córką z niepełnosprawnością. Odciął kontakt z Beatą z dnia na dzień. Ona czuje się oszukana, wykorzystana i zraniona. Deklaruje, że tęskni za Jakubem i chciałaby, aby ten związek powrócił. Jednocześnie dopadają ją wyrzuty sumienia wobec jego żony. Rodzina Jakuba cały czas cierpi w efekcie ich romansu.
Zdaniem Adama Lewanowicza liczne mogą być powody, dla których kobieta wchodzi w taką relację. Choćby ten, że partner przypomina ojca, którego nie było lub nie ma. – Poza tym istnieje typ kobiet, które wybierają żonatych, głównie przez to, że są niedostępni. Same siebie skazują z góry na cierpienie i autosabotaż. Kolejny powód: lęk przed bliskością – wylicza ekspert. – Bo przecież niby jesteśmy w związku, a nie jesteśmy. Mamy kochanka, o którym wiadomo, że nie odejdzie od żony. Boimy się być na stałe blisko obok drugiej osoby…
Co dziesiąta ankietowana osoba przyznaje się do zdrady partnera albo współmałżonka. Tak kilka lat temu wykazały analizy CBOS. Aż 38 proc. badanych potwierdza, że osoby wybierające taką relację utrzymują kontakty seksualne. Wśród mężczyzn podobno najczęściej zdradzają osoby na kierowniczych stanowiskach, biznesmeni, ekonomiści i pracownicy biurowi.
Poświęcenie
„Jak nam służy to, że wciąż wierzymy w odejście partnera od żony? Dlaczego nieustannie wierzymy w obietnice bez pokrycia? Jakie schematy nam to podtrzymuje? Gdzie są nasze granice? Z jakiego powodu tak dużo raniących emocji wytrzymujemy?” – takie pytania zadaje dr Julita Czernecka „tym trzecim”, mierzącym się z bólem.
Niektóre kiedyś nie uwierzyłyby, że są w stanie tyle poczekać, tak długo być mamione. I już wiedzą, że są manipulowane, a jednak z jakichś dziwnych powodów, nawet dla siebie niezrozumiałych, tkwią w alternatywnych relacjach.
– Tutaj trzeba spojrzeć na wdrukowane pierwotne schematy, jeszcze z dzieciństwa. Haczykiem, który nas trzyma mocno w takich relacjach, jest ukryta na głębokim poziomie prawda: „poświęcę swoje życie, ale ciebie uratuję” albo: „ciebie nie opuszczę nigdy, poświęcając swoją godność, energię, życie”. Najczęściej wynika to z dziecięcego zranienia, ze strony jednego rodzica lub obojga. Bo przecież z poziomu dorosłego, jeśli coś nam wybitnie nie służy, to odstawiamy to, żegnamy – podkreśla Czernecka. – Czy ja się godzę na taką wersję mojego życia? Czy uważam, że trzeba mnie traktować jako opcję? Warto poszukać motywacji wewnętrznej, która może być i pozytywna, i negatywna. Na przykład: „jestem kochanką; to mnie niszczy i zarazem utrzymuje schemat negatywnej samooceny”.
Socjolożka zna przypadek kobiety, której partner przez rok „zapomniał” powiedzieć, że ma żonę. Spotykali się raz na kilka dni, zawsze w kawalerce jego przyjaciela. On sam rzekomo miał w domu remont, a potem zamieszkała u niego matka… Często nie odbierał, ale wyjaśniał, że wycisza telefon przez nawał pracy (jest programistą, więc to wydawało się zrozumiałe).
– Bywa, że wielu faktów po prostu nie chcemy dostrzec, bo relacja nam zaspokaja jakieś głębokie potrzeby, stanowi spełnienie miłości – komentuje dr Julia Czernecka. – I my po prostu czasami wolimy nie drążyć. Nie chcemy się zastanawiać, dlaczego on tylko w pojedyncze dni może się z nami widzieć albo dlaczego nie możemy pojechać do niego do domu. Albo nie rozumiemy, że on mieszka w kawalerce, w której brakuje rzeczy.
Ryzyko w cenie
Co bywa tak uwodzące i ekscytujące w byciu tą trzecią oraz w posiadaniu kochanki?
– Cóż, wystarczy sięgnąć do najważniejszych teorii marketingu, aby zrozumieć, że zakazany owoc smakuje lepiej – zauważa psycholog i seksuolog Adam Lewanowicz. – W tym aspekcie skupiłbym się na niedostępności, która ekscytuje obie strony. Dodajmy do tego ryzyko bycia przyłapanym przez żonę czy znajomych: wiele osób lubi te skoki adrenaliny. Mężczyzna zaopatruje się w smartfon, którego używa tylko do kontaktu z kochanką, ukrywa go i wymyśla powody, dlaczego nie ma go w domu. To ożywia, uruchamia kreatywność. Ale zdrada wcale nie musi wyglądać filmowo, w stylu: wynajmujemy apartament z kominkiem, z widokiem na Giewont, uprawiamy tam seks, rozmawiamy i czytamy książki. Zdrada może się odbyć w przerwie na lunch albo po wyjściu do sklepu po papierosy, z sąsiadką.
Od czego może zacząć osoba, która nie chce się dłużej godzić na bycie „trzecią”? – Wiele zależy od tego, czy ona ma siłę do wyjścia ze związku. Warto zadać sobie ważne pytanie: jak naprawdę chcę żyć? Co powoduje, że tkwię w relacjach, które mi nie służą? I odpowiedzieć na nie w sposób najbardziej szczery. Można też poszukać wsparcia terapeutycznego i coachingowego – radzi dr Julita Czernecka.
Olga: – Dałam Filipowi czwarte ultimatum. Wyobrażam sobie, że następną Wigilię spędzimy wreszcie razem. Bez ukrywania się pójdziemy wybrać choinkę do wspólnego mieszkania. Zaprosimy bliskich na kolędowanie. Może u nas zadziała do czterech razy sztuka? Na razie szykuję się do kolejnych samotnych długich weekendów.