Nowoczesne leczenie gruźlicy lekoopornej może odbywać się w domu, a terapia jest krótsza, bardziej bezpieczna i efektywna niż stare terapie.
Europa, także Polska, dość dobrze poradziła sobie z gruźlicą. W całej Unii Europejskiej lekarze wykrywają każdego roku mniej niż 40 tys. zakażonych, podczas gdy na świecie infekcję stwierdza się u ponad 10 mln osób rocznie, a 1,5 mln ludzi umiera każdego roku z powodu tej choroby, wynika z danych WHO. Jednak wraz z kryzysem migracyjnym, wywołanym m.in. wojną na Ukrainie, do Unii Europejskiej docierają osoby, u których rozwinęła się ciężka gruźlica, oporna na leczenie wieloma lekami.
Tacy chorzy przyjechali także do Polski.
Dlatego w 2023 r. ruszył w naszym kraju pilotażowy program ambulatoryjnego leczenia gruźlicy wielolekoopornej. Uczestniczyły w nim Ministerstwo Zdrowia, Polskie Towarzystwo Chorób Płuc, Lekarze bez Granic oraz Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, który był koordynatorem programu.
– Dzięki takiej współpracy udało się wprowadzić innowacje, które pozwoliły skuteczniej i w bardziej komfortowych warunkach leczyć pacjentów z gruźlicą lekooporną – mówi dr n. med. Adam Nowiński z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc, koordynator programu.
Zalety pilotażu
Jednym z najważniejszych elementów programu było dostarczenie leków dla tej grupy chorych. – W Polsce dobrze leczyliśmy gruźlicę i od dawna nie mieliśmy problemów z chorobą lekooporną. Dlatego dla tych pacjentów nie mieliśmy leków, które były stosowane na świecie – mówi dr Nowiński.
Dzięki zastosowaniu nowoczesnych terapii pacjenci mogą być leczeni w trybie ambulatoryjnym, nie muszą przebywać w szpitalu. Jeszcze kilka lat temu pacjent z gruźlicą wielolekooporną musiał być hospitalizowany, a w szpitalu przebywał nawet 24 miesiące. Skuteczność terapii dochodziła do 50 proc. Nowoczesne terapie są doustne i mniej toksyczne.
Osoby objęte programem pilotażowym regularnie kontaktują się zdalnie ze swoim opiekunem, który sprawdza, czy pacjenci są leczeni właściwie i przyjmują leki. Z telemedycyny mogą korzystać też lekarze w całej Polsce. – Każdy lekarz, który dotychczas nie miał do czynienia z ciężką gruźlicą, m.in. lekooporną, może skontaktować się ze specjalistami z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc – mówi dr Nowiński. Pacjenci objęci takim leczeniem nie zarażają innych, dzięki czemu mogą prowadzić dotychczasowe życie rodzinne i zawodowe.
Celem pilotażu jest również zapewnienie ciągłości leczenia uchodźcom z Ukrainy, którzy jeszcze w ojczyźnie zostali zdiagnozowani z gruźlicą wielolekooporną. Dla wielu z nich, szczególnie rodziców, którzy mają pod opieką małe dzieci, długotrwałe leczenie w szpitalu w Polsce byłoby niemożliwe.
Ofiary sukcesu
Schemat leczenia gruźlicy rekomendowany przez WHO to stosunkowo krótka, całkowicie doustna kuracja lekowa. Trwa albo sześć miesięcy i polega na podawaniu czterech leków, albo dziewięć miesięcy i pacjent dostaje sześć leków. Efektywność terapii może sięgać 90 proc.
– Ale sukces leczenia gruźlicy w Europie doprowadził do paradoksów. W większości krajów świata dostępny jest schemat leczenia gruźlicy trwający cztery miesiące, a w UE zmuszeni jesteśmy leczyć pacjentów przez sześć miesięcy czterema antybiotykami, ponieważ brakuje jednego kluczowego leku. Gdyby został on zarejestrowany w Unii Europejskiej i wprowadzony do obrotu, można by skrócić czas leczenia z 6 do 4 miesięcy, ale jest kłopot, bo cała czteromiesięczna kuracja tym antybiotykiem kosztuje tylko 2 dolary. Żaden podmiot nie jest zainteresowany wprowadzeniem tego antybiotyku na rynek UE. W związku z tym wydaje nam się, że bez wsparcia publicznego tej zmiany, pozwalającej na bardziej racjonalne leczenie pacjentów z gruźlicą lekooporną, nie da się wprowadzić – uważa dr Nowiński.
Program pilotażowy ma potrwać do września tego roku. – Liczymy, że w Polsce zostanie wprowadzony Narodowy Program Leczenia Gruźlicy, w ramach którego dostępne będą wszystkie nowoczesne metody leczenia i organizacji terapii. Dzięki temu możliwe będzie lepsze leczenie gruźlicy u wszystkich pacjentów, także z gruźlicą lekooporną – dodaje dr Nowiński. Program pozwoliłby też na wdrożenie systemu, który umożliwi odpowiednią diagnostykę i szybkie rozpoczęcie terapii, aby efektywnie leczyć i kontrolować przenoszenie choroby.
Szybka diagnostyka
Gruźlica jest chorobą zakaźną wywoływaną przez prątek gruźlicy, który najczęściej atakuje płuca, ale może rozwijać się również w opłucnej, układzie kostno-stawowym, układzie moczowym, węzłach chłonnych czy mózgu. Pacjent chorujący na najpopularniejszy wariant płucny kaszle, pluje krwią i boli go w klatce piersiowej. Ma też gorączkę, dreszcze, szybko się męczy, chudnie. Gruźlica w zaawansowanym stadium prowadzi do wyniszczenia organizmu.
Choroba przenosi się najczęściej drogą kropelkową – przy kontakcie z zakażoną osobą, ale nie każdy kontakt oznacza zakażenie, a nie każde zakażenie – chorobę. U 2–3 proc. osób zakażonych gruźlica powoduje objawy. U pozostałych zakażonych jest bezobjawowa i przechodzi w stan uśpienia, ale po kilku czy kilkunastu latach może się reaktywować. Dotyczy to 5-10 proc. zakażonych. Ryzyko rozwinięcia się choroby wzrasta u osób o obniżonej odporności organizmu.
Gruźlicę lekarze diagnozują na podstawie objawów oraz zmian w płucach widocznych na zdjęciu rentgenowskim. Wstępne rozpoznanie potwierdzają testem na obecność prątków gruźlicy w organizmie. Dawniej pod mikroskopem obserwowano plwocinę wykrztuszaną przez pacjentów, ale była to metoda niedoskonała, bo nie pozwalała zidentyfikować, z jakiego rodzaju wariantem gruźlicy lekarz ma do czynienia – czy i na jakie leki będzie wrażliwy lub oporny. Obecnie dostępne są testy molekularne, które pozwalają nie tylko na szybkie postawienie diagnozy, ale też dzięki nim można wykryć lekooporność bakterii, znalezionych w organizmie pacjenta.