Ośrodek prezydencki oraz kancelaria premiera nie miały nic do gadania. Decyzje, które mogły wpłynąć na życie i zdrowie 27 mln Polaków uprawnionych do głosowania podejmowało ścisłe grono PiS – Kaczyński, Terlecki, Gliński.
Były minister resortu, który miał zorganizować wybory kopertowe 10 maja 2020 r., od początku powołania komisji twierdzi, że nie ma niczego do ukrycia i chętnie złoży zeznania. Nieprzychylni mu w PiS–ie twierdzą, że Sasin chętnie pogrąży przed komisją nielubianego przez siebie premiera Morawickiego, ale spokój Sasina może mieć jeszcze jedno podłoże i podczas zeznań dobrze opisał je Jarosław Gowin.
Otóż Jacek Sasin – jakkolwiek przyczepił się do niego żart o odpowiedzialności za przepuszczone 70 mln złotych – zdaniem byłego wicepremiera, wykazał się sprytem i niczego nie podpisywał. – Odpowiedzialność brał na siebie zawsze premier Mateusz Morawiecki – zeznał w poniedziałek Jarosław Gowin. Opisywaliśmy to obszernie na newsweek.pl.
„To byłaby partyzantka”
Przypomnijmy – w kwietniu i maju 2020 r., kiedy ważył się los wyborów kopertowych, istniały poważne obawy o brak podstawy prawnej do ich przeprowadzenia. Pomimo tego Morawiecki – poganiany przez czas i Jarosława Kaczyńskiego – miał zlecić ich przeprowadzenie. Za wcielenie pomysłu w życie miały odpowiadać dwa resorty: Ministerstwo Aktywów Państwowych, zarządzane przez Jacka Sasina i wiceministra Artura Sobonia oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, na czele z Mariuszem Kamińskim (Dariusz Joński zapewniał podczas obrad, że policja doprowadzi go na przesłuchanie).
— Opowieści Jarosława Gowina, jakkolwiek wstrząsające i pokazujące, że PiS parł do wyborów za wszelką cenę, były tylko preludium. Teraz chcemy się skupić na osobach, które podejmowały decyzje, wydawały polecenia – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” jeden z członków komisji.
Ciekawe może być już piątkowe przesłuchanie byłego wiceszefa resortu Artura Sobonia. Jak przypominał podczas swoich zeznań Jarosław Gowin, Soboń był głęboko przekonany, że wyborów nie da się zorganizować w tak krótkim czasie. Koronnym dowodem, że tak było, ma być mail wysłany do Michała Dworczyka, ujawniony w grudniu 2023 r. przez „Poufną Rozmowę”. Soboń miał w nim przestrzegać, że przygotowywanie wyborów kopertowych w ówczesnych warunkach to prawdziwa „partyzantka”.
Mateusz Morawiecki i Artur Soboń
Foto: Piotr Nowak / PAP
Za naciskami stał Kaczyński
Zaraz przed nim przesłuchany zostanie Michał Wypij, były polityk Porozumienia. Jego zeznania mogą być kluczowe dla rozszerzenia wątku nacisków, którym poddawani byli politycy Zjednoczonej Prawicy w czasie szukania większości dla pomysłu kopertowych wyborów. Już w poniedziałek Gowin zeznał (a we wtorek powtórzył), że Michał Wypij był w grupie ludzi, na których w rozmaity sposób próbowano wpływać, aby poparli ten pomysł.
— Sam nie czułem się osobiście szantażowany. Natomiast wiem, że ówczesna wiceminister Iwona Michałek była zaproszona przez premiera Morawieckiego do wilii, gdzie Mateusz Morawiecki sugerował jej dymisję, jeżeli nie zgodzi się poprzeć wyborów kopertowych. Podobnie było z panem posłem Wypijem. Z tego, co wiem, członkowie jego rodziny piastujący stanowiska w organach administracji państwowej byli nagabywani, aby wpłynęli na pana posła i aby zagłosował za wyborami kopertowymi – zeznawał były wicepremier.
We wtorek Jarosław Gowin – w odpowiedzi na pytania komisji – mocno rozwinął wątek nacisków, którymi sam był poddawany. W jego domniemaniu za całą sprawą stać miał prezes Jarosław Kaczyński. O tym, że prokuraturze zlecono szukanie na niego haków, miał go poinformować inny koalicjant PiS, Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, prokurator generalny, szef (wtedy) Solidarnej Polski. — Nie dopytywałem pana ministra, kto go naciskał. Natomiast z całą pewnością nie mógł być to premier Morawiecki, bo relacje pomiędzy oboma politykami były tak złe, że próby takie byłyby przeciwskuteczne. […] Moje domniemanie było takie, że to był Jarosław Kaczyński – mówił.
Zeznania Jarosława Gowina zdają się nie robić wrażenia na członkach komisji śledczej z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Były minister Paweł Jabłoński, w krótkiej rozmowie z „Newsweekiem”, przyznał, zapytany w środę o polityczną bombę, która według doniesień medialnych miała eksplodować na komisji, powiedział krótko: — Coś wybuchło? Bo ja niczego nie widziałem.
Wątek grantu z NCBiR
Nowy wątek pod obrady komisji wprowadził dziś jego partyjny kolega, wiceprzewodniczący komisji Waldemar Buda. W jednej z tur pytań zaczął pytać Jarosława Gowina o byłego polityka Porozumienia, Roberta Anackiego, przedsiębiorcę i współzałożyciela firmy TECRA. Jak informował, TECRA – w czasie kiedy Gowin miał nadzór nad NCBiR – wnioskowała o grant z tej instytucji. Nie było więc niczego dziwnego w tym, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zajmowało się Gowinem (były premier wymieniał to jako jeden dowód z nacisków). Pytania oraz zawarte w nich sugestie szybko skomentował sam Robert Anacki. W piśmie, przesłanym podczas przerwy w obradach do komisji, oskarżył posła Budę o kłamstwo i sprostował kilka informacji. Pismo, z którym wtedy nie zdążyli się zapoznać jeszcze wszyscy członkowie komisji, „Newsweek” upublicznił jako pierwszy.
— Kiedy został przyznany grant, nie byłem już ministrem, nie miałem żadnych narzędzi nacisku na NCBiR, aby przyznało tej firmie grant. Co więcej, jak mówiłem, w NCBiR były działania CBA, gdyby takie nieprawidłowości miały miejsce, to na pewno byłyby opowiedziane medialnie – zeznawał Gowin.
Z wtorkowych zeznań Gowina wyłania się jeszcze obraz państwa, którym wszechmocnie włada Jarosław Kaczyński. Były premier przyznał przed komisją, że wszystkie decyzje dotyczące wyborów kopertowych zapadały na Nowogrodzkiej i były podejmowane w bardzo ścisłym gronie. W większości negocjacji, na które jako przedstawiciele Porozumienia stawiali się przede wszystkim Jarosław Gowin oraz Jadwiga Emilewicz, brali udział głównie Jarosław Kaczyński i momentami Piotr Gliński. Zarówno ośrodek premiera Morawieckiego, jak i ośrodek prezydencki, byli tylko wykonawcami poleceń. To samo tyczyło się marszałek Sejmu Elżbiety Witek.
Co dalej? Jak dowiedział się nieoficjalnie „Newsweek”, przesłuchania kolejnych świadków mają doprowadzić do skonkretyzowania wiedzy na temat tego, kto dokładnie wydawał polecenia, czyli ponosi główną odpowiedzialność za próbę zorganizowania wyborów kopertowych – stąd zaproszenie przed komisję panów Sobonia oraz Sasina. Przesłuchanie Elżbiety Witek, która miała zeznawać przed nimi, zostało przeniesione na luty.