Plotki o odejściu prezesa Kaczyńskiego — parafrazując Marka Twaina — są zdecydowanie przedwczesne. Przeciek, że prezes zapowiedział swoje odejście, ma przede wszystkim uspokoić nastroje w PiS zaognione po deklaracji byłego premiera Mateusza Morawieckiego.

Jarosław Kaczyński miał powiedzieć swoim współpracownikom i politykom z najbliższego kręgu, że odejdzie na emeryturę w 2025 r. i wówczas nie będzie już startował na prezesa PiS. Sprawę opisał Onet. Nie jest to jednak zapowiedź odejścia Kaczyńskiego, a dalszego jego trwania na stanowisku. Wszystko po to, żeby nie karmić obudzonych przez Morawieckiego partyjnych demonów.

Kaczyński od 30 lat zarządza swoją partią (niezależnie od tego, czy jest to Porozumienie Centrum, czy Prawo i Sprawiedliwość) przez podsycanie konfliktów i napuszczanie na siebie partyjnych frakcji. To doskonały sposób na zachowanie władzy. Osłabione wzajemnymi atakami frakcje zawsze wybierają prezesa na prezesa, bo dla wielu jest zwyczajnie mniejszym złem. Im więcej wewnętrznych tarć, tym prezes staje się silniejszy.

Ten model zarządzania sprawdzał się przez lata, ale teraz kłopot polega na tym, że teraz prezes jest słaby. Istnieje ryzyko, że pokłócone i skonfliktowane frakcje, zatopią PiS.

Stan Kaczyńskiego, mimo zapewnień polityków PiS, jest zły. Fizycznie, psychicznie i co za tym idzie politycznie, prezes nigdy nie był tak słaby. W każdej rozmowie z dziennikarzami na sejmowym korytarzu widać, że coraz wolniej reaguje na bieżące wydarzenia. Takim przykładem może być choćby jego uwaga, że nie wie, o kogo chodzi, kiedy dziennikarze pytają o byłego wiceministra spraw zagranicznych Piotra W. Kolejny przykład to wywód na konferencji prasowej, kiedy twierdził, że premier Morawiecki był w czasie spotkań w Magdalence i przy Okrągłym Stole i że był tam każdego dnia obrad. To znów ewidentna pomyłka, bo chodziło o premiera, ale Tadeusza Mazowieckiego, a nie Morawieckiego. Morawiecki w 1989 r. miał 21 lat i przy Okrągłym Stole go nie było.

Błąd jak błąd, ale kiedy kilka razy z rzędu zdarza się Kaczyńskiemu, jest powodem nie tylko do publicznej dyskusji, ale także do dyskusji wewnątrz partii. Politycy PiS, z którymi rozmawiam, przekonują, że prezes jest w świetnej formie, ale dodają także, że jest dużo wydarzeń, ma dużo na głowie i czasem trudno się zorientować, co teraz będzie tematem dnia i na co trzeba szybko zareagować.

— Prezes nie miał tak naprawdę okazji wypocząć po kampanii wyborczej, a teraz zaprząta go tyle spraw, że czasem trudno się połapać. Jednego dnia musi być pod TVP, drugiego w Radomiu, wszędzie jest potrzebny — z troską mówi nasz rozmówca.

Na ewidentne zmęczenie Kaczyńskiego nakłada się także słaba forma polityczna związana z utratą przez PiS władzy. Prezes PiS ma problem z przyjęciem do wiadomości, że po ośmiu latach skończył się czas „specjalnego traktowania”. Widać to było, kiedy pojechał do zakładu karnego z wizytą do Macieja Wąsika. Uzasadnienie było takie, że żona byłego posła PiS już wyczerpała limit dwóch wizyt w miesiącu i więcej odwiedzin jej nie przysługuje. Kaczyński uznał, że jemu wizyta u Wąsika przysługuje i pojechał do Przytuł Starych. Nie został wpuszczony, bo nie ma „specjalnego trybu” dla prezesa PiS. Osadzonemu przysługują odwiedziny dwa razy w miesiącu i nie ma znaczenia czy odwiedza go żona, czy prezes. Dla Jarosława Kaczyńskiego — co widać na zdjęciach — było to spore zaskoczenie.

— Nie dałem rady nic zrobić, bo przepisy są jednoznaczne — mówił prezes przed budynkiem więzienia.

Kaczyński zresztą codziennie spotyka się z oznakami swojej politycznej niemocy. Nie jest w stanie zatrzymać żadnych działań rządu Donalda Tuska. Nie mógł też wpłynąć na prezydenta w sprawie natychmiastowego ułaskawienia Kamińskiego i Wąsika.

To wszystko, ale nie tylko to, sprawia, że w partii zaczynają się nerwowe ruchy. Niemal każda frakcja chciałaby się ustawić na dogodnej pozycji w walce o schedę po prezesie. Niektóre miały już nawet na kongresie w połowie roku dość precyzyjny plan przejęcia władzy w partii.

— Część starych towarzyszy dostała obietnicę od prezesa startu do Parlamentu Europejskiego, a część o to bardzo zabiegała — opowiada nam polityk PiS. — Proszę sprawdzić, kto zaczął się języków uczyć, to pani będzie wiedziała, o kim mowa. Niektórych w tych staraniach bardzo wspierają ludzie Morawieckiego, no przecież nie z dobrego serca — śmieje się nasz rozmówca.

To prosta i zarazem skuteczna taktyka. Posłowie do PE „znikają” z polskiej polityki, istnieją wyłącznie w social mediach, a w świadomości działaczy i wyborców już ich nie ma. Wyjazd części „starej gwardii” do Brukseli bardzo osłabiłaby Mariusza Błaszczaka w drodze po partyjne przywództwo.

Ale — co wynika z plotek docierających z Nowogrodzkiej — wojna o schedę została znowu odłożona. W PiS-ie nikt nie liczy, który to już raz prezes odsuwa swoje odejście, bo to także jest taktyka zarządzania frakcyjnymi konfliktami.

— Pani wie tak samo dobrze, jak ja, że jak tylko ktoś wystawia głowę, że chciałby zostać prezesem, to zaraz po tej głowie dostaje — śmieje się nasz rozmówca z PiS.

Nikt z doświadczonych polityków PiS nigdy nie nabierze się na deklaracje prezesa o jego rychłym ustąpieniu z fotela szefa partii. W ostatnich latach prezes zapowiada swoją emeryturę co roku.

Pierwsze zapowiedzi, że Kaczyński zamierza zrezygnować ze startu w wyborach na prezesa PiS, pojawiły się po wyborach parlamentarnych w 2019 r. Kongres miał odbyć się jesienią 2020 r. i wszystko wskazywało na to, że do kolejnych wyborów PiS poprowadzą „młodzi”.

— Warto wierzyć starym, wielkim instytucjom. Wiek kanoniczny w Kościele to 75 lat. To wystarczy. Ale to nie oznacza, że będę w polityce do tego wieku. Może odejdę wcześniej — to byłaby decyzja partii, w której jest teraz dużo młodych, energicznych ludzi, którzy mogliby mnie doskonale zastąpić — zapowiadał Kaczyński, który 75 lat skończy za pięć miesięcy — 18 czerwca 2024 r. Kilku polityków PiS chyba za bardzo wzięło sobie do serca tę datę.

Kongres PiS został przesunięty o rok, bo do Polski dotarła pandemia, a prezes PiS w tzw. międzyczasie zmienił zdanie, bo „sytuacja się zmieniła” i tak 3 lipca 2021 r. został ponownie wybrany na funkcję, którą piastuje od 2003 r.

— Dziękuję za wybór, naprawdę nie spodziewałem się, że w tak trudnych czasach będę miał tak mało przeciwników; po raz ostatni staję na czele Prawa i Sprawiedliwości — mówił wtedy.

Rok później przypomniał, że to już na pewno ostatni raz.

— Jeżeli w następnych wyborach uzyskam mandat i dostanę się do Sejmu, to będę szeregowym posłem. Miałem już nie kandydować w roku 2020, ale ówczesne wydarzenia spowodowały, że nie było innego wyjścia. Kongres partii był dopiero w 2021 r. i musiałem kandydować. Mam nadzieję, że w 2025 r. sytuacja będzie zupełnie inna — mówił w 2022 r. w wywiadzie dla „Polska The Times”.

Minął kolejny rok i coś się zmieniło. Prezes uznał, że czas przypomnieć potencjalnym kandydatom, że mogą zacząć się zbroić. Przypomniał, że jego kadencja kończy się w 2024 r. i że czas na zmianę.

— Sądzę, że nie może być to ktoś z krótkim stażem w naszej partii. Musi być to ktoś młodszy ode mnie o pokolenie, sprawdzony w ogniu i lodowatej wodzie — ocenił polityk.

To było zaledwie dwa i pół miesiąca temu. Ale albo prezesowi znowu się pomyliło, albo znów zmienił zdanie. Kongres partii rzeczywiście był zapowiadany w połowie roku, ale ponieważ Kaczyński został wybrany na czteroletnią kadencję w 2021 r. a nie zgodnie z planem w 2020 r., to powinien być prezesem aż do 2025 r. Nagła zmiana daty przez samego Kaczyńskiego przyspieszyła wewnątrzpartyjne procesy zmiany wpływów.

Do przodu wyrwał się pierwszy premier Morawiecki, który najwyraźniej uznał, że tym razem to „na poważnie”. Bo skoro prezes sam mówi, że w 2024 r., a w dodatku kończy w połowie roku 75 lat, to wszystko składa się w całość i można się zacząć bić o miejsce, z którego prezes sam z własnej woli ustępuje. Nic bardziej błędnego.

— Prezes chyba się zwyczajnie pomylił wtedy w rozmowie z PAP, a nikt tego nie sprostował, bo nikt nie sądził, że to jest naprawdę istotne — snuje domysły polityk PiS. — Przecież były już zapowiedzi kongresu. On się przesuwa, więc do tych dat nikt się specjalnie nie przywiązuje. Ale tym razem wyjątkowo zaczęła ustawiać się kolejka do fotela. Za szybko — podsumowuje nasz rozmówca.

Dlatego trzeba było to w miarę szybko uciąć, zanim frakcje rzucą się na siebie. Stąd biorą się doniesienia o zapowiedzi prezesa PiS. Na razie liderzy frakcyjni na czele z Mateuszem Morawieckim muszą wrócić do swojego szeregu. Pytanie, czy nie na zawsze, bo w PiS jest kilku bardzo znaczących polityków, którzy świetnie znają prezesa, wiedzą, co jest dla niego ważne, ale przede wszystkim nie chcą widzieć na jego miejscu kogokolwiek innego.

— Dzisiaj jest zagrożona demokracja w Polsce, jest zagrożony cały nasz dorobek ostatnich lat i dzisiaj wymiana lidera byłaby czymś po prostu nierozsądnym — mówi w Radiu „Zet” Jacek Sasin — Obserwuję z pewnym zdumieniem wysyp informacji o rzekomych planach odejścia Jarosława Kaczyńskiego z funkcji przewodniczącego partii. Rozumiem, że to wynika z tego, że będzie kongres PiS. Pan prezes na pewno podda się weryfikacji, natomiast to będzie decyzja Kaczyńskiego. Były wicepremier dodał także, że „liderem PiS jest Jarosław Kaczyński i myślę, że przez długie lata tak jeszcze pozostanie”.

To ostatnie zdanie to właśnie zapowiedź działań starej gwardii, czy jak kto woli zakonu PC. Dla nich odejście Kaczyńskiego oznacza także ich odejście, a na to wielu nie jest gotowych. Na razie dostali kolejny rok. W tym czasie będą namawiali Kaczyńskiego, żeby nie oddawał przywództwa. Powodów będzie wiele. Jeśli PiS przegra kolejną serię wyborczą, narracja pójdzie w kierunku doświadczenia prezesa i niedopuszczenia do kolejnych strat, bo przecież PiS to Kaczyński i bez niego będzie tylko gorzej. Jeśli PiS wygra, któreś z nadchodzących wyborów (samorządowe, europejskie albo prezydenckie) to będzie jeszcze łatwiej przekonać działaczy i wyborców, że zmiana nie tylko jest niepotrzebna, ale będzie także szkodliwa.

Jednak chociaż w PiS nie ma w tej chwili żadnego lidera, który bez partyjnej walki na śmierć i życie może przejąć przywództwo, to jeśli nie pojawi się w ciągu następnych 2-3 lat będzie to oznaczało powolne schodzenie PiS z politycznej sceny. Kaczyński będzie miał coraz mniej siły i będzie w coraz gorszej formie, a partia podgryzająca się wzajemnie będzie zbyt zajęta własnymi problemami, żeby stanąć do równej walki z innymi graczami. Odejście Kaczyńskiego — chociaż politycy PiS zapewne uznaliby tę tezę za bluźnierstwo — byłoby najlepszym, co partię może w tej chwili spotkać.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version