Runda wiosenna rozpoczęła się dla Legii Warszawa kompletnie nie po jej myśli. Po przerwie zimowej Wojskowi wygrali zaledwie jedno spotkanie – z Ruchem Chorzów. Poza tym przytrafiły się dwie poważne wpadki z Molde (2:6 w dwumeczu), które poskutkowały odpadnięciem z Ligi Konferencji Europy. Były też jeszcze dwa remisy w Ekstraklasie: 1:1 z Puszczą Niepołomice i 3:3 z Koroną Kielce. W efekcie krytyka spotkała zarówno trenera jak i dyrektora sportowego stołecznej drużyny.
Spokojna zima Legii Warszawa
W kontekście Kosty Runjaicia najwięcej mówi się oczywiście o zwolnieniu, choć na razie zdaje się, że nie ma mowy o takim scenariuszu. Podobnie jest w przypadku Jacka Zielińskiego, który też musi mierzyć się z dużą krytyką. Największym zarzutem wobec niego jest to, że w trakcie ostatniego okienka transferowego zespół nie został odpowiednio wzmocniony.
W minionych tygodniach do ekipy dołączyli tylko Ryoya Morishita oraz Qendrim Zyba. W drugą stronę powędrowało natomiast dwóch liderów – Bartosz Slisz i Ernest Muci, a poza nimi także Igor Charatin, Lindsay Rose, Patryk Sokołowski, Makana Baku, Robert Pich czy Igor Strzałek.
Jacek Zieliński odpowiada na krytykę
Na sprzedaży dwóch pierwszych z wyżej wymienionych zawodników Legia zarobiła niemalże 14 milionów euro, ale pieniądze w kasie same z siebie nie załatają dziury, która powstała w drużynie pod względem sportowym. Właśnie to jest wytykane Zielińskiemu coraz częściej i zapewne będzie tak dalej, jeśli rezultaty warszawian nagle się nie zmienią.
Co na to sam dyrektor sportowy? – Wolę zmierzyć się z krytyką, niż dokonywać ruchy pod publiczkę. Wiem, że to byłoby szkodliwe dla klubu w kontekście jego rozwoju i przyszłości – odpowiedział w rozmowie z portalem legia.net. Wyjaśni też, że to nie tak, iż Wojskowi otrzymali za Muciego 10 milionów w jednej transzy, lecz w korzystnych dla nich ratach.