Zanim Merian C. Cooper stworzył w 1933 roku swego kultowego „King Konga”, czyli opowieść o monstrualnej małpie przywiezionej do Ameryki właśnie z odległych zakątków świata, z Wyspy Czaszki i uciekającej na szczyt Empire State Building, przebywał w Azji. Tam spotkał wiele legend o ogromnych zwierzętach takich jak smoki (warany z Komodo) oraz gigantycznych małpach zwanych Azjatom. To na tych opowieściach oparł film o King Kongu.
Te ogromne małpy istniały naprawdę i zwały się gigantopitekami. W czasach podróży Coopera olbrzym był już znany, acz raczej mityczny. Naukowcy jeszcze go nie opisali i nie potwierdzili jego istnienia, które dzisiaj nie pozostawia najmniejszych wątpliwości. Rzeczywiście, przedstawiciel naczelnych o wzroście 3 metrów żył niegdyś naprawdę i to on mógł być protoplastą nie tylko dziejów King Konga, ale opowieści o yeti i innych stworach.
King Kong został przedstawiony w filmie z 1933 roku i kolejnych, aż po zbliżający się najnowszy „Godzilla i Kong. Nowe imperium” z premierą w tym roku, jako monstrualny goryl. Gigantopitek, który zainspirował Meriana C. Coopera, najprawdopodobniej przypominał wielkiego orangutana i w taki właśnie sposób przedstawiono go chociażby w adaptacji filmowej „Księgi dżungli” z 2016 roku.
Orangutan jest jedyną małpą należącą do hominidów, która żyje na terenie Azji. Niegdyś występował na sporych jej obszarach, od okolic Pekinu w Chinach po Indie i Indonezję, ale dzisiaj zachował się jedynie na dwóch indonezyjskich wyspach Borneo i Sumatra. Miał wymarłego przodka o monstrualnych rozmiarach.
Gigantopitek pojawił się w Azji około miliona lat temu i dość szybko wymarł, bo już 300 do 250 tysięcy lat temu. Znalezione szczątki wskazują na jego pokrewieństwo ze współczesnymi orangutanami.
Zobacz także: King Kong istniał naprawdę, ale jego śmierć nie była filmowa
W 1935 roku urodzony w Niemczech holenderski paleontolog Gustav Heinrich Ralph von Koenigswald opisał wielką małpę na podstawie kilku zębów zakupionych w sklepie z medycyną chińską w Hongkongu. Sklepikarz nazywał je zębami smoka i twierdził, że pochodzą z prowincji Guangdong lub Guangxi. Von Koenigswald był tak zaskoczony zębami, że skonsultował się z kanadyjskim naukowcem Davidsonem Blackiem, specjalistą od kopalnych małp.
„Mam zęby 'der enorme Grösse besitzt'” – powiedział mu, co znaczyło, że są to trzonowce niebywałych rozmiarów. Black też był zaskoczony, nigdy czegoś podobnego nie widział. To rzeczywiście wyglądało jak zęby jakiejś bestii, gdyż niewątpliwie nie należały do smoka czy gada, ale małpy. Ogromnej małpy.
Początkowo uważano nawet, że to może olbrzym – wielkich rozmiarów praczłowiek, ale pogląd ten został zarzucony. Gigantopitek był wielką małpą człekokształtną. Tak fascynującą, że wszyscy chcieli ją badać dalej. Wejście armii japońskiej do Chin w 1937 roku i potem wojna domowa w kraju uniemożliwiły to na lata.
Rozmiary tego zwierzęcia oszacowano na co najmniej trzy metry wysokości i wagę 300-500 kg, a zatem była znacznie większa od goryla. Nie osiągała wielkości filmowego King Konga, ale była i tak gigantyczna. W zasadzie dokładnie nie wiemy, jak duża, bowiem gigantopiteki mogły być dymorficzne, to znaczy samce mogły różnić się i to znacznie rozmiarami i wyglądem od samic.
Te olbrzymy żyły na terenie Chin i Wietnamu, gdzie znaleziono ich szczątki, ale zapewne także na innych terenach Indochin po Indie oraz w Indonezji. Ciekawostką jest fakt, że gdy po nakręceniu filmu „Kong. Wyspa Czaszki” w 2017 roku Wietnam pozostawił w Van Long skansen i plan filmowy jako atrakcję turystyczną z miejsca, gdzie kręcono film o King Kongu, zarazem uwiecznił w ten sposób miejsce, gdzie zapewne gigantopiteki, czyli protoplaści King Konga, żyli.
Ich gwałtowne wymarcie rodzi wiele pytań i wskazuje na coś raptownego. Stąd poglądy nawet o wytępieniu gigantopiteków przez żyjących z nimi równolegle ludzi, którzy na nie polowali. Np. przez człowieka pekińskiego (Homo erectus pekinensis), który akurat wtedy pojawił się na terenie Chin. Wygląda jednak na to, że nie jest to prawda, a przynajmniej nie cała prawda.
Z badań opublikowanych w najnowszym „Nature” wynika, że gigantopiteki wymarły z uwagi na to, że… nie mogły dosięgnąć owoców, stanowiących ich główne pożywienie. Było to pokłosie zmian w środowisku, jakie zaszły ponad 200 tysięcy lat temu.
Kira Westaway, geochronolog z Macquarie University w Sydney w Australii, zorganizowała specjalną wyprawę do Chin, aby odnaleźć więcej danych na temat gigantopiteka. Naukowcy zastosowali sześć metod datowania, aby ustalić dokładne ramy czasowe wymarcia tej ogromnej małpy. Udało się zrekonstruować środowisko, w którym żyła, a szczególnie istotne okazały się analizy skamieniałych części roślin i ich pyłku.
To, w połączeniu z analizą zębów olbrzyma, pozwoliło odtworzyć zmiany w diecie gigantopiteka na przestrzeni lat. Porównano je ze zmianami, które doprowadziły do wymarcia Pongo weidenreichi, czyli wymarłego chińskiego orangutana żyjącego równolegle z gigantopitekiem. Jego szczątki znaleziono w prowincji Kunagsi w Chinach – przypomnijmy, że dzisiaj orangutany w Chinach już nie występują, ale skamieniałości dowodzą, że niegdyś zamieszkiwały także te tereny i wycofały się z nich, ale dopiero 57 tysięcy lat temu.
Powody mogą być podobne jak w wypadku spokrewnionych z nimi gigantopiteków.
Olbrzymie małpy zniknęły 215 tysięcy lat temu, a zatem nieco później niż dotąd zakładaliśmy. Ponadto analiza szczątków roślin i gleby z okresu sprzed 700 tysięcy lat wskazuje na to, że wtedy klimat i krajobraz Chin zaczynał się zmieniać. A zmiany te oznaczały kres świetności gigantopiteków, które wcześniej miały pod dostatkiem pożywienia i wody. To się jednak skończyło.
Badania zębów orangutana Pongo weidenreichi wskazują na to, że małpa zaczęła zmieniać swoją dietę i znalazły się w niej owoce, po które ten orangutan zapewne wspinał się wyżej na drzewa. Jego rozmiary pozwalały mu na taką wspinaczkę, która w wypadku gigantopiteka była wykluczona. Olbrzym o 3 metrach wzrostu i półtonowej wadze nie miał szans wejść w korony drzew, aby zdobyć pokarm, którego na ziemi już brakowało. Zmieniający się krajobraz Chin, który przekształcił się w otwarte sawanny i lasy paprociowe oznaczał dla niego wyrok.
To może być odpowiedzieć na pytanie, dlaczego gigantopitek wymarł i na dodatek, dlaczego chiński orangutan Pongo weidenreichi przetrwał znacznie dłużej od niego. Nie wszystko jednak wiemy. „Dowodów na pewno jest więcej, musimy zebrać jeszcze więcej materiału” – mówi w „Nature” Kira Westaway. Wtedy może legenda największej małpy świata zostanie rozwikłana do końca.