Przepłacając czterokrotnie, nie dbając o bezpieczeństwo, nie pytając biura analiz o zapotrzebowanie – tak ziobryści mieli kupować Hermesa dla Prokuratury Krajowej. Śledczy przedstawili właśnie nowe fakty w sprawie, o której w październiku pisał „Newsweek”.
Śledczy z Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie kontynuują śledztwo dotyczące zasadności zakupu oraz trybu nabycia oprogramowania Hermes dla Prokuratury Krajowej za czasów Zbigniewa Ziobry. Ewentualne wyrządzone szkody majątkowe szacują na ponad 12,5 milionów złotych – poinformowali w specjalnym komunikacie i przedstawili nowe fakty nt. postępowania.
Przypomnijmy. Jak opisywaliśmy na początku października w „Newsweeku”, w działach bezpieczeństwa grupy PZU od lat ulokowani byli zaufani współpracownicy Zbigniewa oraz Witolda Ziobrów (dziś Kornicki) i prokuratora Bogdana Święczkowskiego. Część z nich – z przeszłością w ABW. W Pekao oraz Aliorze zarobili miliony, a pomiędzy pracą w bankach wykonywali zlecenia dla Prokuratury Krajowej. Jak ustaliliśmy, to właśnie protegowani Ziobrów na początku 2021 r. brali udział z ramienia Prokuratury Krajowej w rozmowach na temat zakupu nowego programu analitycznego Hermes. To zaawansowany program analityczny z Izraela umożliwiający tzw. biały wywiad z ogólnodostępnych źródeł, ale także wgląd w informacje prywatne na kontach społecznościowych oraz przeglądanie darknetu.
Rozmowy zakończyły się sukcesem, a program został zainstalowany i podłączony do systemu Prokuratury Krajowej wiosną 2021 roku. Jednym z operatorów był Piotr Komosiński – były funkcjonariusz ABW – który dzięki znajomości z rodzeństwem Ziobrów zarobił miliony w Pekao oraz Aliorze. Jako pierwsi poinformowaliśmy też, że oprogramowanie zostało kupione od działającej w Luksemburgu Q Cyber Technologies.
Hermes kupiony bez przetargu
Jak poinformowała prokurator Dorota Sokołowska – Mach, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie, prokurator wystąpił właśnie z Europejskim Nakazem Dochodzeniowym do Luksemburga. To tam zarejestrowana jest firma Q Cyber Technologies SARLS, od której PK nabyła oprogramowanie (jako pierwsi podaliśmy jej nazwę w „Newsweeku”). Śledczy chcą przesłuchać członków firmy na okoliczność przebiegu negocjacji, funkcjonalności narzędzia, jego obsługi oraz serwisowania.
To jednak nie wszystko. Zdaniem śledczych zakupu dokonano bez przeprowadzenia przetargu, pomimo tego, że ludzie z Prokuratury Krajowej wiedzieli, że na rynku oferowane są dużo tańsze, konkurencyjne oprogramowania. Miały je oferować firmy zarejestrowane w Polsce i to za cenę czterokrotnie niższą niż ta zapłacona przez ziobrystów (sic!).
Hermes lekarstwem na pandemię?
Ludzie odpowiedzialni za zakup Hermesa dla Prokuratury Krajowej mieli tłumaczyć przesłuchującym ich śledczym, że brak przetargu miała wymusić sytuacja pandemiczna. Podczas zeznań twierdzili, że w czasie COVID-19 przestępcy masowo wykorzystywali komunikację internetową, w szczególności media społecznościowe, aby ułatwić sobie przeprowadzanie oszustw. Na pytania, dlaczego nie przekazano publicznie informacji o zamówieniu tego rodzaju systemu, odpowiadali, że miałoby to utrudnić skuteczne ściganie przestępstw.
Dziś wiemy już, że to półprawda. „Jak wynika ze zgromadzonego do chwili obecnej materiału dowodowego, zakupu oprogramowania nie poprzedzono weryfikacją zapotrzebowania jednostek organizacyjnych prokuratury prowadzących lub nadzorujących postępowania przygotowawcze na dokonywanie tego rodzaju sprawdzeń” – można przeczytać w komunikacie rzeszowskiej prokuratury. Potwierdzają to również źródła „Newsweeka” – zakupu nikt nie konsultował z działem analitycznym PK.
Rzeszowscy śledczy przypominają też, że w pierwszym roku użytkowania Hermesa (zakupionego łącznie za kwotę 2 mln euro) wykonano sprawdzenia w zaledwie 52 sprawach. Co gorsza, część analiz została wykonana w PK bez formalnego zlecenia ze strony prokuratorów prowadzących postępowania. W niektórych przypadkach wykonane analizy w ogóle nie zostały przekazane prokuratorom lub przekazane po zakończeniu postepowań.
Ferajna braci Ziobrów
Foto: Newsweek
Hermesa sprawdza NIK
Śledczy mają już dowody na to, że przed wdrożeniem programu w Prokuraturze Krajowej nie zadano sobie trudu weryfikacji – u niezależnego dystrybutora lub producenta – zasad jego działania, źródła oraz sposobu pozyskiwania danych. Wsparcie techniczne realizowano zdalnie i bez udziały pracowników PK. „W toku postępowania nie ustalono dotychczas, by dostawca lub producent przedstawił informacje o poddaniu oprogramowania jakimkolwiek niezależnym testom lub by uzyskało ono jakiekolwiek niezależne certyfikaty bezpieczeństwa” – informuje prokuratura.
Nonszalancko potraktowano też sprawę zabezpieczenia na wypadek, gdyby Hermes nie działał tak, jak powinien. Nie przewidziano obniżeń wynagrodzenia dla dostawcy, gdyby nastąpił awaryjny przestój, niezależnie od jego trwania. Wszystkie ewentualne spory z Q Cyber Technologies miały być rozpatrywane na Wyspach Brytyjskich.
Jak dowiaduje się „Newsweek”, być może niebawem dowiemy się, kto i jak był sprawdzany. W najbliższym czasie przedstawione zostaną cząstkowe opinie biegłych, które powinny pozwolić na odtworzenie historii wyszukiwania informacji. Ich analizą zajmuje się Biuro Badań Kryminalistycznych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Prokuratura czeka też na sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli. NIK w Rzeszowie prowadził w PK kontrolę „w zakresie legalności, celowości i rzetelności zakupu oprogramowania Hermes, a zwłaszcza odstąpienia od wdrożenia procedury przetargowej przewidzianej w ustawie z 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych”.
Hermes jako ubezpieczenie
Po co ziobrystom, którzy pełnili niepodzielną władzę w prokuraturze tak zaawansowane narzędzie analityczne? Zdaniem informatorów „Gazety Wyborczej” narzędzie było wykorzystywane do inwigilacji przeciwników politycznych. Według dziennika, na celowniku Hermesa mieli się znaleźć między innymi prokuratorzy z LexSuperOmnia oraz sędziowie ze stowarzyszeń walczących o niezależność sądownictwa.
To niewykluczone. Zdaniem źródeł „Newsweeka” mógł być jednak jeszcze jeden powód. Przełom roku 2020 oraz 2021 to etap nasilonych tarć w koalicji Zjednoczonej Prawicy. Jak pisaliśmy wtedy wielokrotnie, wiosną 2021 r. koalicjantów łączyło w zasadzie tylko jedno: głębokie przekonanie, że rozłam nie opłaca się nikomu i trzeba jakoś przetrwać do wyborów. Ale wszyscy, z Solidarną Polską na czele, szykowali się na najgorsze.
— Hermes miał być polisą ubezpieczeniową Solidarnej Polski (obecnie Suwerennej Polski – przyp. red.) na wypadek rozpadu koalicji, dawał niezależność od reszty służb i miał pomóc w targetowaniu grup do prowadzenia kampanii wyborczej SP – słyszymy od jednego z informatorów.