Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali byłego rzecznika prasowego Prezydenta RP Błażeja S. Chodzi o aferę Collegium Humanum.
— Dziś rano (w czwartek — przyp. red.) na polecenie Śląskiego Wydziału Zamiejscowego ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji agenci CBA zatrzymali Błażeja S., byłego rzecznika prasowego Prezydenta RP, sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Zatrzymanie ma związek ze śledztwem CBA w sprawie nieprawidłowości Collegium Humanum” – napisał na platformie X rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych i szefa MSWiA Jacek Dobrzyński.
Dodał, że po zakończeniu czynności procesowych mężczyzna zostanie przewieziony do wydziału zamiejscowego PK w Katowicach.
Według informacji „Newsweeka” chodzi o kupowanie fałszywych dyplomów tej prywatnej warszawskiej uczelni. Przesłaliśmy pytania do prokuratora prowadzącego śledztwo, ale do momentu publikacji naszego materiału nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
O co chodzi w aferze Collegium Humanum?
Prowadzący śledztwo prokurator postawił już byłemu rektorowi Collegium Humanum blisko 100 zarzutów, w tym m.in. fałszowanie dyplomów na masową skalę oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.
Collegium Humanum powstało w 2018 r., oferowało studia podyplomowe MBA. Były one przepustką do zasiadania w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Bardzo atrakcyjną, bo dyplom można było zdobyć szybciej i taniej niż na prestiżowych uczelniach takich jak SGH czy Politechnika Warszawska.
Początkowo wydawało się, że Collegium Humanum to kuźnia kadr PiS-owskich, bo dyplomami MBA uczelni chwaliło się wielu nominatów tej partii do rad nadzorczych: na słynnej liście „tłustych kotów” przygotowanej przez PSL było co najmniej kilkudziesięciu związanych z PiS absolwentów tej uczelni. Później okazało się jednak, że dyplomy CH są popularne także wśród polityków innych opcji.
Dziś nie wiadomo, kto naprawdę skończył te studia, a kto je po prostu kupił. Na długiej liście zarzutów, jakie prokurator stawia byłemu rektorowi, jest m.in. przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za wystawienie poświadczających nieprawdę dokumentów ukończenia studiów podyplomowych.
– Zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że dyplomy zostały wydane, pomimo że osoby, które je otrzymały, nie odbyły studiów. W większości tych przypadków „studiowanie” ograniczało się do zapłaty za świadectwo kwoty wskazanej przez rektora lub z nim wynegocjowanej i odbioru świadectwa przez „absolwenta” – tłumaczył nam swego czasu prowadzący sprawę prokurator Piotr Żak.
Byli pracownicy Collegium Humanum potwierdzają: rektor wydawał polecenie, by wydrukować komuś dyplom, a kurier stał już na progu. Albo ponaglał SMS-ami, że mija termin składania wniosków w jakimś konkursie i dyplom jest pilnie potrzebny.
Był czas, gdy graduacje urządzano co tydzień. Na uroczystości przyjeżdżało po kilkadziesiąt osób: przede wszystkim politycy, ale także naukowcy, lekarze, policjanci, strażacy i pracownicy Poczty Polskiej oraz ZUS. Odbierali tysiące dyplomów.