Jak podaje Wirtualna Polska, „media wyliczają, że po proponowanym okrojeniu z lekcji historii w podstawówkach zniknęłaby m.in. Danuta „Inka” Siedzikówna, żołnierze wyklęci, rola Jana Pawła II w obalaniu komunizmu, Katyń, Westerplatte czy obrona poczty Gdańskiej”, a także choćby bitwa pod Grunwaldem.
To, jak łatwo się domyślić, wywołało oburzenie wśród osób o konserwatywnych poglądach, przywiązanych do katolicyzmu i tradycji – utożsamiających się z prawicą.
„Nikogo nie zamierzamy wynarodowić”
W rozmowie z redakcją portalu Aleksander Pawlicki, wykładowca podyplomowej Szkoły Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego, współautor korekty podstawy programowej z historii zauważa, że nikt „nikogo nie zamierza wynarodowić czy tworzyć nowej tożsamości narodowej”. Chodzi o „posprzątanie i uporządkowanie” podstawy programowej „po ministrach Przemysławie Czarnku i Annie Zalewskiej”.
Pawlicki zwraca uwagę, że choć w pewnych miejscach niektóre wydarzenia czy osoby (choćby bohaterowie narodowi) zostały wstępnie wykreślone, to nie oznacza to, że nie znajdziemy ich w innych miejscach. Nikt nie chce ich „wystawić poza nawias”. Ostatecznie pewne wydarzenia, jak np. zbrodnia katyńska czy postaci, jak np. Jan Paweł II, prawdopodobnie i tak wystąpią, gdy będzie mowa o istotnych momentach dla historii Polski – i każdy nauczyciel o tym wie i z pewnością o tym dzieciom opowie – nawet gdy nie ma tego zapisanego literalnie w podstawie programowej.
Chodzi o to, by nauczyciele mieli pewną elastyczność w prowadzeniu zajęć, by mogli mówić o tym, co uznają za istotne, biorąc pod uwagę też różne okoliczności. To m.in. dlatego, że w podstawie znalazła się cała masa dat, wydarzeń, bohaterów (wszystko, co możliwe), ale nikt nie brał prawdopodobnie liczby godzin, którą nauczyciele mają, by o tym wszystkim opowiedzieć. Podstawa programowa ma być zarysem, wskazówką dla nauczyciela, o czym ma mówić w danym momencie. – Jeśli ktoś jest nauczycielem historii w szkole imienia Jana Pawła II, a takich szkół jest w Polsce wiele, i z uwagi na osobę patrona będzie chciał przez tydzień tę postać analizować – zrobi to – mówi Pawlicki.
Wykreślono Inkę i rzeź wołyńską. Trwają prekonsultacje
By jednak dzieci mogły otrzymać ogólną wiedzę o historii, podstawa nie może być tak uszczegółowiona. – Jeśli ktoś chce, żeby dzieci rozumiały historię Polski, to niech nie wciska kolanem olbrzymiej ilości materiału do podstawy programowej. Ani podstawa, ani umysły dzieci nie są z gumy – podkreśla Pawlicki dla WP.
Dziennikarze zapytali rozmówcę o Danutę „Inkę” Siedzikównę, której wykreślenie zaproponowano. Każdy taki krok ma jednak swoje wytłumaczenie. – Tu zadziałało inne kryterium: adekwatność do wieku. Historia męczeństwa „Inki” w katowni UB [Urząd Bezpieczeństwa – red.] pojawia się w obecnej podstawie programowej w 4. klasie podstawówki. Wydało się to nam nieadekwatne do wieku dzieci – wyjaśnia Pawlicki.
Dodaje, że nie ma przeszkód, by nauczyciel opowiedział historię Inki, ale zaproponował, by zastanowić się, czy „dla 10-latka to jest akurat ten wzór patriotyzmu, od którego warto zaczynać edukację”. – Myślę, że jest parę lepszych pomysłów, jak uczyć patriotyzmu 10-latki, niż epatowanie okrucieństwem UB. Zwłaszcza w kontekście, który nie jest dla nich do końca zrozumiały – zauważa wykładowca. Poza tym dzieci ogólnie mają zdobyć kompetencje, takie jak „myślenie naukowe, umiejętności wykonawcze czy sprawność we współdziałaniu” – czytamy. Dzieci mają zrozumieć historię, a nie, jak głosi powiedzenie: ZZZ – zakuć, zdać i zapomnieć.
Nowacka: Nie podpiszę dokumentu, w którym rzeź wołyńska nie będzie nazywana ludobójstwem
Zaś w wątku o Westerplatte podkreślił, że nie chodzi o to, by zasypać dzieci faktami i postaciami, ale o to, by dzieci dogłębnie zrozumiały – w kontekście symbolu II wojny światowej – „dramatyczny wybór, którego dokonali obrońcy”. Jego zdaniem większy patriotyzm zaszczepi w dzieciach „dobra lekcja o bitwie pod Kockiem [także wykreślono wydarzenie z listy – red.]”, niż „szybki slajd po chronologii 1939 roku”. Podobnie jest z rolą Jana Pawła II w kontekście komunizmu – cały ten wątek należałoby dogłębnie zrozumieć.
Z podstawy wykreślono też wstępnie sformułowania takie jak „rzeź wołyńska”. Pawlicki zwraca tu uwagę, że „niektórzy historycy mówią w tym kontekście o ludobójstwie, inni zaś o czystce etnicznej”, ale pozostaje też inna kwestia. – W wielu szkołach nauczyciele uczą dziś w klasach mieszanych, polsko-ukraińskich – wyjaśnia. – Jeśli na dzień dobry nauczyciel ma podyktować temat: „ludobójcza rzeź na Wołyniu”. To nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie – zauważa współautor korekty podstawy programowej.
Jak natomiast informowała na platformie X minister edukacji Barbara Nowacka: „istotą prekonsultacji jest to, że eksperci coś proponują, a każdy może ocenić propozycje i wyrazić swoją merytoryczną opinię. Do czego zachęcam [co napisała przed startem spotkania – red.]. Ja zaś nie podpiszę dokumentu, w którym rzeź wołyńska nie będzie nazywana po imieniu – ludobójstwem” – podkreślała szefowa MEN.