Podobno oddziały sułtana były jeszcze 60 km od książęcej stolicy, kiedy wypatrzyły na horyzoncie linię drzew. Wyglądało to, jak ściana lasu, ale kiedy się zbliżyli, zobaczyli, że to coś zupełnie innego. To były pale, a na każdym z nich nabite ciało osmańskiego zakładnika.
Wołosi podziwiali Drakulę za śmiałą politykę zagraniczną. Formalnie był on wasalem zarówno Turków osmańskich, jak i Węgrów, ale potrafił przeciwstawić się obu potęgom. Turcy zakazali mu budowy jakichkolwiek obiektów wojskowych i obronnych. Odbudowa górskiej strażnicy w Poenari była demonstracją sprzeciwu. W kraju Drakula przeprowadzał bezkompromisowe reformy, bezwzględnie karał nieuczciwość, skazując na pal nawet za niewielkie przewinienia.
W pierwszych latach swojego panowania Drakula urządził krwawą ucztę dla wszystkich żebraków z Târgoviște. Początkowo wyglądało to na chwalebny gest dobroczynności. Przygotowano salę, w której zastawiono stoły jedzeniem i winem. Wiadomość o przyjęciu rozgłaszano po całym mieście, zapraszając kaleki, ślepców, chorych i nędzarzy. Wszyscy zebrali się w wielkiej sali wyłożonej drewnem, gdzie jedli i pili, wychwalając wielkoduszność Drakuli. Gdy biesiada dobiegała końca, ktoś poczuł dym przedostający się przez ściany. Ucztujący rzucili się do drzwi, tylko po to, by się przekonać, że zamknięto je od zewnątrz i podłożono ogień. Kilkuset ludzi znalazło się w pułapce i ich dusze uniosły się w płomieniach ku nocnemu wołoskiemu niebu.
Zbrodnia, która przeszła do historii pod nazwą „spalenie (żywcem) żebraków”, miała być ostrzeżeniem: żebractwo nie będzie tolerowane. Drakula uznał, że jest to wyłudzanie pieniędzy od najszlachetniejszych i najhojniejszych wśród jego ludu, a więc przestępstwo równie karygodne, jak kradzież. Wołosi poczuli się niepewnie. Co innego zabijanie bogatych, ale pogrom biedaków dokonany w tak okrutny sposób!? Wydawało się jednak, że taktyka Drakuli jest skuteczna, przestępczość bowiem się zmniejszyła. Podobno jego gwardziści sprawdzali mieszkańców miasta, podrzucając sakiewkę pełną złotych monet na tłumnie odwiedzanym targowisku. Kiedy przychodzili wieczorem ją zabrać, zawsze pozostawała nienaruszona. Szacunek dla autorytarnych rozwiązań przetrwał potem przez stulecia.
*
Płacenie sułtanowi dorocznego trybutu było obowiązkiem, który Drakula wypełniał z nieskrywaną pogardą. Był dumnym patriotą i wojownikiem, a konieczność poddańczych gestów wobec obcych przywódców odczuwał jako z trudem znoszone upokorzenie. W dodatku Mehmed podniósł cenę. Oprócz tradycyjnych 10 tys. dukatów domagał się, aby co roku 500 wołoskich żołnierzy z elitarnych oddziałów przechodziło do jego osobistego korpusu janczarów. Drakula ignorował żądania sułtana Mehmeda i w 1460 r. Wołoszczyzna miała trzyletnie zaległości w zobowiązaniach.
Jesienią tego roku przybyli dwaj osmańscy posłowie, aby odebrać dług. Przyprowadzeni przed oblicze Drakuli popełnili fatalny błąd, nie zdejmując turbanów. Drakula rozkazał swoim strażnikom przynieść kilka gwoździ. Posłów rzucono na ziemię i przybito im nakrycia głowy do czaszki. Drakula przyglądał się i przeklinał ich za brak ogłady. Wbrew pozorom zamordowanie osmańskich poborców podatkowych nie było niekontrolowanym wybuchem gniewu, ale przemyślaną prowokacją, która miała skłonić sułtana Mehmeda do rozpętania wojny. Drakula kalkulował, że jeśli Mehmed zaatakuje Wołoszczyznę, wszystkie chrześcijańskie armie Europy połączą siły, by zadać ostateczną klęskę imperium osmańskiemu, doprowadzić do zjednoczenia Europy i raz na zawsze wyzwolić Drakulę z upokarzającej roli wasala. Mehmed jednak nie połknął przynęty.
Następnego roku Drakula przyjął inną taktykę. Wysłał do sułtana list z przeprosinami, co zupełnie nie leżało w jego charakterze, i zaproponował spotkanie, na którym miał osobiście wręczyć daninę. Jak pisał, bardzo chciałby przybyć w tym celu do wielonarodowej stolicy Mehmeda, Konstantynopola, ale obawia się opuścić tron wołoski nawet na jeden dzień. W odpowiedzi Mehmed podziękował Drakuli za uprzejmą propozycję i wyjaśnił, że nie chce trudzić dawnego przyjaciela długą i pełną niebezpieczeństw drogą, dlatego po prostu wyśle swojego przedstawiciela, aby odebrał dług. Wysłannikiem miał być bej Hamza Pasza, były dowódca floty osmańskiej, cieszący się wśród Turków wielkim szacunkiem jako zdobywca Konstantynopola i dzielny dowódca wielu wypraw wojennych. Zanim jeszcze Hamza Pasza wyruszył w drogę na Wołoszczyznę, Mehmed dowiedział się od swoich szpiegów, że Drakula uknuł podstęp i zamierza porwać sułtańskiego posła.
Mehmed pośpiesznie wysłał przeprosiny, w których tłumaczył, że Hamza Pasza niestety nie może odwiedzić Drakuli, ale będzie oczekiwał go w przygranicznym mieście Giurgiu nad Dunajem. Trudno byłoby wybrać bardziej ryzykowne miejsce spotkania dla Drakuli. Giurgiu było prastarym strategicznym portem położonym na przybrzeżnych mokradłach i strzeżonym przez niedostępną twierdzę. Miasto znajdowało się na północnym brzegu, a więc na obszarze Wołoszczyzny, lecz zostało opanowane przez sułtana i stanowiło bastion otomański na terytorium Drakuli, najbardziej wysuniętą pozycję do planowanego ataku na Wołoszczyznę.
Aby mieć pewność, że Drakula nie będzie próbował się wycofać, Mehmed wyprawił niższego rangą posłańca, Greka nazwiskiem Tomasz Catavolinos, wraz z oddziałem wojowników, którzy mieli przyprowadzić Drakulę z Târgoviște do Giurgiu. Drakula się zaniepokoił. Czy nie była to jawna próba porwania? Po namyśle opracował plan przechytrzenia swojego szkolnego kolegi.
Zimą 1461 r. Catavolinos ze zbrojną strażą przybył do Târgoviște, jak wcześniej postanowiono. Drakula posłusznie osiodłał konia i pojechał z nimi. Wędrowali wiele kilometrów przez zamarznięte pola i lasy, a tak mroźnego grudnia nie pamiętali nawet najstarsi ludzie na Wołoszczyźnie. Kiedy zbliżali się do twierdzy Giurgiu, z lasu wypadł oddział żołnierzy sułtana i schwytał ich w pułapkę. Był to pierwszy etap planu osadzenia na wołoskim tronie brata Drakuli, Radu Pięknego. Wśród porywaczy znajdował się dostojny Hanza Pasza, z którym Drakula miał odbyć spotkanie.
W tej samej chwili rozległ się tętent końskich kopyt. Z prześwitu w lesie wyłoniła się setka wołoskich jeźdźców, którzy błyskawicznie otoczyli niewielkie siły tureckie. Drakula odgadł zamiar Mehmeda i postarał się o własną eskortę przez całą drogę z Târgoviște. Ludzie Drakuli pozabijali Turków na miejscu, zostawiając tylko dwóch. Hamza Pasza i Tomasz Catavolinos mieli zostać potraktowani specjalnie. Pod strażą odstawiono ich do Târgoviște, gdzie czekały na nich przygotowane pale. W uznaniu szczególnej pozycji Hamzy postarano się dla niego o wyjątkowo wysoki pal. Catavolinos umierał obok, na zwykłej wysokości. Dwaj Turcy zawiśli jako makabryczne trofea ponad murami Târgoviște, a na zimowym wołoskim niebie unosiły się wokół nich stada kruków.
Przed opuszczeniem okolic Giurgiu Drakula miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Twierdzę na mokradłach wybudował jego ukochany dziad, Mircza I Wołoski, a teraz okupowali ją wrogowie. Drakula przypuścił szturm na twierdzę, wymordował załogę i przez zamarznięty Dunaj śmiałym uderzeniem zaatakował terytoria znajdujące się pod panowaniem osmańskim. Najazd ten zapisał się w historii Rumunii jako szaleńcza napaść na znacznie silniejszego wroga. Żołnierze, cywile, wieśniacy, niewolnicy, każdy, kto stanął na drodze wojownikom Drakuli, ginął z ich rąk. Palono całe wsie. Żołnierzy zaryglowano w koszarach i podłożono pod nie ogień.
Papież Pius II w Rzymie nie posiadał się z radości. Długo oczekiwana krucjata, do której wzywał Europę, wreszcie się zaczęła. Król Węgier, Maciej Korwin, również był zachwycony. 11 lutego 1462 r. otrzymał z pola walki list od Drakuli: „Zabijałem mężów i niewiasty, starych i młodych – donosił hospodar wołoski – mieszkańców Obluczycy i Nowego Sioła, gdzie Dunaj wpada do morza, aż do Rahowej, która leży blisko Chilei, od dolnego Dunaju w górę do Samowit i Ghigen. Zabiliśmy 23 884 Turków i Bułgarów, nie licząc tych, których spaliliśmy, i tych, których głowy nie zostały obcięte”. Na wypadek, gdyby król Węgier nie pojmował znaczenia owego najazdu dla 35 stosunków wołosko-osmańskich, Drakula zakończył słowami: „Zatem Wasza Wysokość musi wiedzieć, że złamałem warunki pokoju [z sułtanem]”.
Wieści o dalszych zwycięstwach Wołochów szybko szerzyły się po Europie. Drakula został uhonorowany przez senat wenecki. W węgierskim zgromadzeniu narodowym mówiono o jego odwadze i poświęceniu dla chrześcijaństwa. W Rzymie papież dziękował Bogu za życie wołoskiego hospodara i przesłał Drakuli osobiste błogosławieństwo. Na greckiej wyspie Rodos, gdzie toczyły się walki partyzanckie z wojskiem osmańskim, chrześcijańscy wojownicy ustawili długie stoły i świętowali do rana ku czci Drakuli.
Mehmed był w tym czasie w Konstantynopolu i czytał doniesienia o krwawej łaźni. Stracił co najmniej 10 000 żołnierzy. Liczba zabitych cywilów była znacznie wyższa. Sułtan dobrze rozumiał swojego starego przeciwnika i wiedział, że rzeź się nie zakończy, dopóki hospodarstwo wołoskie nie wróci do Drakuli.
*
Latem Dunaj stawał się bystrą rzeką, jego nurtem spływały w dół do Morza Czarnego połamane gałęzie i kępy traw. Prądy były silne, woda głęboka, a brzegi z osuwającym się piaskiem i błotem niebezpieczne. Trzeba było wytrawnych wioślarzy, aby przeprawić się z jednej strony na drugą, zwłaszcza niepostrzeżenie dla zwiadowców Drakuli. Mehmedowi udało się jednak w czerwcu 1462 r. zwodować wielką flotę barek i tratw, siłę większą niż ta, którą zmobilizował dziewięć lat wcześniej do walki o Konstantynopol.
Armia Drakuli składała się z 30 tys. wojowników, w większości wyszkolonych w walce partyzanckiej. Byli oni rozproszeni wzdłuż Dunaju, ponieważ nie wiedzieli, gdzie nastąpi atak. Gdy zauważali, że wojska Mehmeda zakładają obóz, maleńkim oddziałem podkradali się do niego pod osłoną nocy, aby w ciągu paru minut wytracić kilkuset osmańskich żołnierzy i rozpłynąć się w lesie. Dla ogromnego wojennego lewiatana znaczyło to jednak nie więcej niż draśnięcie.
Drakula zarządził strategiczny odwrót swojej armii, bo nawet odwrót mógł zniszczyć wroga. Wycofując się na północ w stronę Târgoviște, wojska Drakuli pustoszyły każdą wołoską wieś na swojej drodze. Domy palono, rzeki i strumienie zatruwano ściekami, uprawy niszczono, każdą sztukę bydła zabijano i zaprawiano trucizną. To były zasoby niezbędne do przeżycia dla posuwających się za nimi oddziałów tureckich. Stosując taktykę spalonej ziemi, Drakula nie pozostawiał im niczego. Jeśli Turkom udało się zdobyć jakiś ochłap, piekli go na swoich metalowych tarczach, bo nawet garnki i patelnie zostały zniszczone.
Gdy wycofująca się armia Drakuli napotykała strumień, budowała tamy, które powodowały, że woda z błotem rozlewała się na okoliczne pola, co zmuszało Mehmeda do porzucania swoich ciężkich armat. Co kilka mil Drakula zatrzymywał się i kazał miejscowym kopać doły, których dno szpikowano zaostrzonymi palami, a całość przykrywano liśćmi.
Wieczorem 17 czerwca 1462 r. armia Mehmeda, głodna i przerażona, pojawiła się wreszcie na polach od południowej strony Târgoviște. Dziesiątki tysięcy ludzi i koni nie mogły się ukryć na otwartej przestrzeni, więc Mehmed postanowił wybudować wysoką drewnianą palisadę z wieżyczkami strażniczymi otaczającą obóz na podobieństwo obwarowanego miasta. Pośrodku obozu rozstawiono namiot Mehmeda obok tysięcy innych. Miał on kopulasty dach i bogato zdobione jedwabne ściany ze sklepieniami łukowymi.
W kolejnym śmiałym ataku partyzanckim na obozowisko wroga Drakula posłał swoją jazdę w sam środek oblegającej armii, stwarzając zagrożenie dla życia sułtana. Atak ten stał się motywem legend jako najwyższy wyraz patriotyzmu i męstwa wbrew wszystkiemu. Choć Drakula stracił 5 tys. ludzi, po stronie jakoby najpotężniejszej armii świata ofiar było trzykrotnie więcej. Było to zwycięstwo o niezwykłym znaczeniu psychologicznym. Tureccy wrogowie byli przekonani o nadprzyrodzonej sile wojowników Drakuli, którzy atakowali z każdej strony, niewidzialni jak wiatr. Jaka diabelska moc – pytano – mogła wzbudzić taki popłoch w szeregach sułtańskiej armii? Mimo to Mehmed upierał się przy jeszcze jednej, ostatniej próbie szturmu.
Jego znękana armia wyruszyła następnego dnia w stronę Târgoviște. Podobno oddziały sułtana były jeszcze 60 km od książęcej stolicy, kiedy wypatrzyły na horyzoncie linię drzew. Wyglądało to, jak ściana lasu, ale kiedy się zbliżyli, zobaczyli, że to coś zupełnie innego. To były pale, a na każdym z nich nabite ciało osmańskiego zakładnika. Niektórzy historycy, jak bizantyjski kronikarz Laonik Chalkokondyles, piszą o 20 tys.pali pokrywających zbocze wzgórza. Niektóre zwłoki miały już wiele miesięcy, przywieziono je z Târgoviște, aby powiększyły las śmierci. Mówiono, że w brzuchach i głowach trupów gnieździły się kruki. Nadciągających Turków witały w pierwszym szeregu rozkładające się ciała ich słynnego wodza Hamzy Paszy i greckiego posła Catavolinosa.
Legenda głosi, że Mehmed ze swoją armią nie stanął do bitwy. Chalkokondyles opowiada, że sułtan, zdjęty podziwem, orzekł, iż nie można pozbawić kraju „człowieka o prawdziwie szatańskich zdolnościach rządzenia swoją dziedziną i swoimi ludźmi”, a potem zarządził odwrót wojsk tureckich. Nie wycofał się jednak Radu Piękny, zdradziecki brat Drakuli, któremu wcześniej doskonale powodziło się w tureckiej niewoli. Ze swej siedziby na niegościnnej równinie południowo-wschodniej Wołoszczyzny rozgłaszał, że jest gotowy przejąć władzę nad hospodarstwem. Radu obiecywał Wołochom przyjazne stosunki z sułtanem i zapewniał pokój. Jego wysłannicy podróżowali po kraju i ostrzegali, że jeśli Drakula pozostanie hospodarem, sułtan zaatakuje ponownie. Nawet wierni bojarzy Drakuli, patrząc na zrównane z ziemią wsie i spalone miasta, przyznawali, że takie spustoszenie trudno nazwać zwycięstwem.
Wkrótce zwrócili się przeciwko Drakuli, który musiał uciekać na północ i przedostać się na Węgry, gdzie najpierw był więźniem, a potem został przyjęty w poczet węgierskiej szlachty. Ożenił się z kuzynką króla Macieja Korwina i zamieszkał z małżonką w pięknej rezydencji w Budapeszcie, gdzie obracał się w kręgach władzy, a czasami nawet udzielał rad w kwestiach dyplomatycznych. Czekał go jednak jeszcze jeden, ostatni już powrót.
Jesienią 1476 r. król Maciej stwierdził, że potrzebuje sojusznika na wołoskim tronie, i nakłaniał czterdziestosześcioletniego Drakulę, by wrócił do ojczyzny i odebrał swoją koronę. Władcą Wołoszczyzny nie był już Radu Piękny, który poprzedniego roku zmarł na syfilis, ale zaciekły rywal Basarab III Stary, osmańska marionetka, brat Władysława, księcia, którego Drakula zgładził 20 lat wcześniej. Wspierany przez węgierskich żołnierzy Drakula najechał kraj od północy, wypędził Basaraba z pałacu i po 14 latach nieobecności z powrotem zasiadł na tronie. W tym trzecim i ostatnim okresie jego rządów stolica została przeniesiona do Bukaresztu, gdzie nowe pokolenie Wołochów miało się przekonać, jak to jest żyć pod panowaniem bezlitosnego władcy, opętanego potrzebą dyscypliny, porządku i karania.
Krótko przed Bożym Narodzeniem 1476 r. Drakula z oddziałem 2000 gwardzistów został zaatakowany w drodze do swojego ulubionego monasteru na wyspie Snagov przez powracające wojska Basaraba Starego (którego wbrew swoim zwyczajom Drakula pozostawił przy życiu po odebraniu mu tronu). Szala zwycięstwa w potyczce przechylała się na stronę ludzi Drakuli. W pewnej chwili hospodar oddalił się od walczących, by odpocząć, i w spokoju rozmyślał o męstwie swoich poddanych, gdy zbliżył się do niego młody goniec. Drakula był przekonany, że przynosi on wieści z pola bitwy. Legenda powiada, że był to turecki zamachowiec w przebraniu, który zabił mieczem Włada III Drakulę i odciął mu głowę jako trofeum. Tak zakończył życie najsławniejszy syn Rumunii.
Fragment książki „Dzieci nocy. Nadzwyczajna historia współczesnej Rumunii” Paula Kenyona wydanej przed Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Foto: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego