Największy rodzimy ubezpieczyciel idzie do prokuratury. W trzech oddzielnych wątkach składa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłych pracowników.
Chodzi między innymi o zakup akcji Ruchu, wypłatę podejrzanych odszkodowań i zatrudnianie osób z klucza politycznego na fikcyjnych stanowiskach. W zawiadomieniach przewijają się nazwiska Witolda Kornickiego, brata Zbigniewa Ziobry, Tadeusza Rydzyka i byłego doradcy Mateusza Morawieckiego Mariusza Chłopika.
Wielka szkoda u Rydzyka
Pierwsze dwa zawiadomienia dotyczą decyzji o wypłacie odszkodowań w związku z działalnością fundacji Lux Veritatis. To podmiot z grupy biznesowej Radia Maryja. Kilkanaście lat temu, powiązana z Tadeuszem Rydzykiem, a prowadzona przez jego prawą rękę ks. Jana Króla fundacja założyła spółkę Geotermia Toruńska. Firma prowadziła odwierty i prace przygotowawcze związane z uruchomieniem ciepłowni geotermalnej do ogrzewania toruńskich budynków.
W 2020 r. Lux Veritatis zgłosiła się do PZU o wypłatę odszkodowania za zdarzenie, które miało miejsce na budowie geotermii… w 2009 r. Wniosek o wypłatę początkowo został przez szeregowych pracowników PZU odrzucony. Ale pod koniec 2022 r. PZU zmieniło zdanie i wyraziło zgodę na likwidację szkody powstałej rzekomo 13 lat wcześniej. I sumę 10 mln zł rydzykowej fundacji wypłaciło.
Dla spółki Geotermia Toruńska 10 mln zł to kwota równa rocznym przychodom. W 2022 r. firma kończyła właśnie budowę ciepłowni i potrzebowała pieniędzy na rozruch. W 2023 r. rozpoczęła sprzedaż ciepła na terenie Torunia i w ciągu całego roku osiągnęła przychody w wysokości 9,4 mln zł, kończąc ów rok ze stratą w wysokości 400 tys. zł.
Nie ma pewności, czy bez wspomnianych 10 mln zł z odszkodowania od PZU ciepłownię udałoby się ukończyć i uruchomić.
Drugie zawiadomienie związane z fundacją Lux Veritatis dotyczy już tylko „symbolicznej” kwoty ok. 50 tys. zł związanej z wypłatą pomniejszego odszkodowania. PZU uważa, że zostało ono wypłacone niesłusznie.
100 tysięcy na głowę
Do prokuratury trafią też zawiadomienia dotyczące pobierania przez pracowników PZU okazałych wynagrodzeń za wątpliwej jakości pracę. Już wcześniej spółka poinformowała prokuraturę o kilku takich przypadkach. Chodzi między innymi o rektora UW prof. Alojzego Nowaka (jako doradca zarobił w PZU w sumie 4 mln zł) czy wykładowcę z UMCS w Lublinie prof. Andrzeja Kidybę. Obydwaj mieli doradzać zarządowi PZU kierowanemu przez pisowską nominantkę Beatę Kozłowską-Chyłę.
Człowiek Morawieckiego
Teraz dołączą do nich kolejne cztery osoby. To między innymi Mariusz Chłopik, znajomy Mateusza Morawieckiego, jeden z jego strategicznych doradców z czasów premierowania. I Kasjan Wyligała, który pod koniec rządów PiS kierował kopalnią Bogdanka. Każda z tych czterech osób, jak dowiaduje się „Newsweek”, przepracowała w PZU ledwie miesiąc, po czym przy odejściu pobrała czteromiesięczne odprawy. W sumie, za miesiąc pracy, Chłopik, Wyligała i spółka zarobili po ok. 100 tys. zł na głowę (wliczając odprawy). Do prokuratury trafi też sprawa Witolda Kornickiego, brata lidera SP Zbigniewa Ziobry. Kornicki został zatrudniony w PZU w grudniu 2016 r., odszedł w kwietniu 2017 r. Za ten okres otrzymał łącznie 519 tys. zł wynagrodzenia i jego pochodnych.
Gdyby wymienione wyżej osoby zostały zatrudnione na kontraktach albo umowach cywilnoprawnych. prawdopodobnie PZU miałoby problemy z wykazaniem, że nie wykonywały one w rzeczywistości swoich obowiązków. Ale większość z nich została zatrudniona na etatach, co oznacza, że stosunkowo łatwo można wykazać, czy dany delikwent wywiązywał się we właściwy sposób z powierzonych obowiązków. Z informacji „Newsweeka” wynika, że niektórzy z suto opłacanych doradców otrzymali już propozycję dobrowolnego zwrotu pobranych wynagrodzeń.
Wbrew interesom
Ale kwotowo największa sprawa, która trafia do prokuratury, dotyczy inwestycji PZU w Ruch. Państwowa grupa finansowo-ubezpieczeniowa mniejszościowy pakiet kolportera prasy kupiła w 2020 r. Większościowym akcjonariuszem zostawał wtedy Orlen, a PZU i PZU Życie przypadły pakiety po 14,5 proc. akcji. Należący do grupy PZU Alior Bank kupił kolejnych 6 proc.
Duże spółki, państwowe, ale i prywatne, przed podjęciem większych decyzji inwestycyjnych często zamawiają u zewnętrznych doradców analizy. W prywatnych spółkach zazwyczaj chodzi o dodatkową weryfikację inwestycyjnych planów, w państwowych o posiadanie przez zarząd pisemnej podkładki potwierdzającej, że ta czy inna inwestycja nie była biznesowym nonsensem.
Kryptonim Kameleon
W przypadku Ruchu było inaczej. Zarząd, owszem pozamawiał analizy i raporty w renomowanych kancelariach doradczych. Z naszych informacji wynika, że przed zakupem akcji kolportera spółki z grupy PZU zamówiły kilka analiz w renomowanych kancelariach i firmach audytorskich, między innymi w Bird&Bird czy Grant Thornton. Tyle że w zasadzie każda z zamówionych analiz wskazywała, że inwestycja w Ruch to biznesowe seppuku. Raz, że Ruch to przedsiębiorstwo pewnie zmierzające do bankructwa, dwa, że żadna z jego linii produktowych nie generuje dodatniego cash flow, a poza wszystkim grupie PZU biznesowo z kolportażem prasy nie jest po drodze.
Nie biznes tu jednak chodziło. Koncept zakupu akcji Ruchu przy okazji przejmowania firmy przez Orlen przyniósł do PZU przewodniczący rady nadzorczej Maciej Łopiński, swego czasu szef gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, potem poseł, a przejściowo szef TVP. Projekt w obrębie zarządu PZU pilotował z kolei członek władz ubezpieczyciela Marcin Eckert.
Transakcja zakupu akcji Ruchu miała w PZU swój własny kryptonim – „Kameleon”. Celem operacji było podtrzymanie dystrybucji prorządowej prasy w mniejszych miejscowościach, gdzie dla tego kanału dystrybucji gazet i czasopism nie ma alternatywy.
Efektem, na poziomie spółki PZU, były straty oszacowane na 60 mln zł. Uwzględniając straty poniesione przez PZU Życie i przede wszystkim Alior Bank, przygoda z Ruchem kosztowała ubezpieczyciela ponad 280 mln zł. Teraz okoliczności zawarcia tej transakcji sprawdzać będzie prokuratura.