Raptem pół roku przed końcem kadencji Andrzeja Dudy złożył dymisję szef BBN — formalnie jeden z najważniejszych ludzi w otoczeniu prezydenta. Co stoi za decyzją Jacka Siewiery?
Najpierw Jacek Siewiera ma wyjechać na stypendium do Oxfordu. Wcześniej tak ułożył sobie relacje z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, że szef MON zapewnił mu współpracę z mającym dopiero powstać think tankiem zajmującym się polityką bałtycką.
— Przecież ta dymisja szefa BBN na miesiące przed końcem kadencji prezydenta ośmiesza Andrzeja Dudę — mówi jedna z osób zbliżonych do Kancelarii Prezydenta.
Drugą kadencję Andrzej Duda kończy w sierpniu.
Studia ważniejsze niż praca dla prezydenta
Nasi rozmówcy z kręgów prezydenta przekonują, że bezpośrednim powodem odejścia Siewiery z BBN faktycznie jest jego stypendium na Uniwersytecie Oksfordzkim — musi tam podjąć studia, bo inaczej przepadnie. Jest to stypendium na Lincoln College i Clarendon Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Wedle naszych informacji prezydent Andrzej Duda miał się dowiedzieć o planach Siewiery już kilka tygodni temu. Prezydent miał stwierdzić, że skoro chce odchodzić, to niech odchodzi, on nie będzie mu robił kłopotów.
— Od 2-3 lat Siewiera ciągle pisał do Uniwersytetu Oksfordzkiego, żeby odsuwano termin skorzystania ze stypendium, które zostało mu wcześniej przyznane — opisuje osoba z obozu prezydenckiego. Twierdzi, że Oxford w końcu stracił cierpliwość i postawił Siewierze ultimatum: albo podejmie studia, albo stypendium przepadnie. — No to Siewiera zdecydował się odejść z BBN — mówi człowiek z wnętrza obozu prezydenckiego. — Trudno się bronić przed zarzutami, że to jest ośmieszające dla prezydenta — mówi jeden z naszych rozmówców.
Chemia się skończyła
Chemii między Dudą i szefem BBN nie było już od miesięcy. Nasi rozmówcy bliscy Kancelarii Prezydenta przekonywali, że Duda sam by najchętniej odwołał Siewierę, ale do końca kadencji jest tak mało czasu, że trudno znaleźć kogoś nowego na fotel szefa BBN.
Współpraca prezydenta Andrzeja Dudy i szefa BBN Jacka Siewiery od miesięcy nie układała się najlepiej.
— To było już czekanie na odpowiedni moment. Ta współpraca już się wyczerpała — mówi człowiek znający się i z prezydentem, i z Siewierą.
Według naszych rozmówców Duda miał się denerwować na Siewierę o to, że podjął rozmowy z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem ws. ewentualnego startu w wyborach prezydenckich jako kandydat PSL (Trzeciej Drogi). Inny rozmówca wskazuje, że Siewierę napomniano, aby nie wychylał się ws. aborcji, tymczasem w jednym z wywiadów mówił, że jako anestezjolog uczestniczył w aborcjach. Ponadto Siewiera miał budować relacje z szefem MSZ Radosławem Sikorskim, co także zauważono w Pałacu Prezydenckim.
Z kolei Siewiera miał mieć pretensje do głowy państwa, że nie chce na serio uczestniczyć w reformowaniu systemu dowodzenia armią.
Siewiera i Kosiniak-Kamysz chcą współpracować
Siewiera ostatnimi czasy zaczął inwestować w relacje z ministrem obrony. Rozmówca bliski Pałacowi: — Władysław Kosiniak-Kamysz ma dziwną słabość do niego. Do Radosława Sikorskiego Siewiera też na kawę wpadał.
Siewiera już na długo przed dymisją miał zacząć lobbować u Kosiniaka za stworzeniem think tanku zajmującego się polityką bałtycką. W MON pomysł przyjęto z zainteresowaniem, ma być zrealizowany, ale jeszcze nawet nie wystartował. Na szczeblu politycznym wicepremier Kosiniak-Kamysz ma dopiero rozmawiać z pozostałymi państwami bałtyckimi o takiej inicjatywie. Siewiera może zostać szefem rady takiego think tanku.
— Siewiera z Kosiniakiem rozmawiali i się wstępnie dogadali na współpracę — słyszymy w ich otoczeniu.
Kwestią otwartą pozostaje, kiedy Siewiera miałby zacząć pracę dla MON. Szef BBN ma bowiem zacząć studia na Oxfordzie — teoretycznie mógłby pracować w bałtyckim think tanku i łączyć to ze studiami, ale kłopot w tym, że tego think tanku jeszcze nawet nie ma.