Polskie skoczkinie nie mogą zaliczyć sezonu 2023/2024 to udanych. Zdobycie punktów urosło do rangi nad wyraz trudnego zadania. Po przyjściu Haralda Rodlauera, znanego w środowisku jako „Guardioli żeńskich skoków”. Austriak miał tchnąć nowe życie w kobiecą odmianę popularnej dyscypliny w naszym kraju. Skończyło się tylko na planach, bowiem wyniki nie pokazały poprawy.
Media w Polsce miały przyczynić się do rezygnacji trenera polskiej kadry
Rodlauer przychodził w okresie, w którym dwie czołowe zawodniczki kadry zrezygnowały z dalszych startów. Kamila Karpiel wdała się w konflikt z Łukaszem Kruczkiem, a później także z Polskim Związkiem Narciarskim. Z kolei Kinga Rajda miała mieć problemy z inną skoczkinią Nicole Konderlą.
Po czwartkowej rezygnacji Rodlauera (pożegnał się między innymi wpisem w mediach społecznościowych) znów zrobiło się głośno o skokach kobiet. Austriak obejmie kadrę kobiet we Włoszech. W rozmowie z TVP Sport do sprawy odniosła się najlepsza biało-czerwona zawodniczka Pucharu Świata w sezonie 2023/2024 Anna Twardosz. Stwierdziła, iż powodem odejścia trenera miały być… polskie media.
Twardosz dopytana przez dziennikarza Mateusza Lelenia potwierdziła słowa. „W Polsce jest większy nacisk na skoki, większe zainteresowanie” – miał uważać 58-latek, decydując się na przedwczesne rozwiązanie kontraktu.
Marcin Bachleda następcą Haralda Rodlauera
Polski Związek Narciarski przygotował się na odejście Rodlauera, o którym wiedział wcześniej. Miejsce Austriaka zajmie Marcin Bachleda, któremu pomagać będzie Stefan Hula. Ten drugi otrzymał od byłego już trenera polskich skoczkiń miłe słowa wsparcia i motywacji. „Jestem przekonany, że pewnego dnia zostaniesz świetnym head coachem” – napisał na Instagramie.