Długi weekend czy nie, Roman Giertych i Tomasz Mraz nie przestają dostarczać nowych informacji na temat tego, co działo się w Funduszu Sprawiedliwości.

W niedzielę Roman Giertych opublikował kolejne nagranie: zapis swojej rozmowy z Tomaszem Mrazem z marca tego roku. Mraz opowiada tam w szczegółach o tym, jak Fundusz Sprawiedliwości funkcjonował – za wiedzą i zgodą szefa partii – jako fundusz kampanijny Solidarnej/Suwerennej Polski.

Nagranie w dużej mierze pokrywa się z tym, co Mraz mówił na przesłuchaniu przed kierowanym przez Giertycha nieformalnym parlamentarnym zespołem ds. rozliczeń PiS. Pojawiają się w nim jednak nowe informacje, jeszcze bardziej obciążające ziobrystów i samego Ziobrę.

Mraz mówi m.in., że uczestniczył w spotkaniu z udziałem Ziobry, w trakcie którego lider Suwerennej Polski nie tylko wprost wskazywał, kto ma zwyciężyć w organizowanych przez ministerstwo konkursach, ale też na jakie konkretnie wydatki, związane z działalnością partii, mają być przeznaczone przyznane beneficjentom środki. A miały posłużyć, jak twierdzi na nagraniu Mraz, m.in. do zapewnienia etatów działaczom partii na wypadek utraty władzy i konieczności przetrwania chudych lat w opozycji.

Gdyby te informacje się potwierdziły, oznaczałoby to, że Ziobro z pełną świadomością, przekształcił Fundusz Sprawiedliwości w kasę partyjną i osobiście podejmował decyzje, jak dzielone mają być z niego pieniądze.

Na nagraniu Mraz przedstawia też w szczegółach, jak działał mechanizm „kupowania głosów” dla kandydatów Solidarnej/Suwerennej Polski ze środków Funduszu Sprawiedliwości. W trakcie wyborów w 2019 r. miała funkcjonować „lista Ziobry”, zawierająca limity środków z funduszu, które kandydaci mogli wykorzystać w kampanii. Politycy Suwerennej Polski jeździli po gminach i obiecywali pieniądze z ministerstwa w zamian za możliwość zrobienia wspólnego zdjęcia czy zorganizowanie uroczystości pokazującej lokalnej społeczności komu zawdzięcza np. wóz strażacki. Wszystko na potrzeby kampanii. Po wyborach w Suwerennej Polsce miała nawet powstać analiza, ile głosów udało się w ten sposób „kupić”.

Wiosną 2021 r. podobny mechanizm funkcjonował, wedle słów Mraza, w przedterminowych wyborach na prezydenta Rzeszowa. Rządzący miastem od 2002 r. Tadeusz Ferenc w lutym 2021 r. niespodziewanie podał się do dymisji i jeszcze bardziej niespodziewanie wskazał jako swojego preferowanego następcę Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości z partii Ziobry. Wedle zeznań Mraza, Warchoł miał dysponować 2 mln zł z funduszu na de facto kampanijne wydatki. Nie pomogły mu one jednak w zdobyciu władzy, a wcześniejsze wybory w pierwszej turze wygrał popierany przez całą ówczesną opozycję demokratyczną Konrad Fijołek.

Na nowe nagranie błyskawicznie na swoim koncie na portalu X odpowiedziała Suwerenna Polska. Partia twierdzi, że „Minister (dysponent) miał prawo wyznaczyć cele konkretnego wydatku funduszu i ostatecznie zmienić decyzje komisji konkursowej lub wg § 11 samodzielnie decydować o wydatku funduszu. To wykonywanie władzy publicznej. […] Może się to komuś nie podobać, jednak jeżeli minister (dysponent) ma prawo podejmowania decyzji i z tego prawa korzysta, to robienie z tego »afery« jest kolejnym przejawem »hucpy« 3RP.”

x.com

W kolejnych punktach oświadczenia partia przekonuje, że Fundusz nigdy nie przestał wspierać ofiar przestępstw. Na zarzut dotowania organizacji związanych z Kościołem, Suwerenna Polska odpowiada, że woli wspierać organizacje kościelne, niż, jak samorządy kontrolowane przez „ekipę Tuska”, wydawać środki publiczne „na programy typu: rozpowszechnianie wiedzy na temat branży usług seksualnych, szkolenie anarchistycznych bojówek ulicznych, fundację właścicieli sex-shopów dla sadomasochistycznych gejów fetyszystów, projekt »Szkoła strefą wolną od homofobii i transfobii« oraz pogadanki o zmianie płci w szkołach”. Ziobryści kończą ofensywnie: „Bodnarowcy od 6 miesięcy robią audyty […] a OSP i szpitale są bez środków, które wcześniej cały czas otrzymywały. Więc co jest lepsze dla ludzi: nawet załóżmy nieidealne przepisy, ale jednak nowe wozy strażackie i lepsze szpitale czy wieczne audyty i brak pomocy dla ludzi?”.

Im częściej i im bardziej agresywnie ziobryści powtarzają podobne argumenty, tym bardziej brzmią one desperacko i tym mniej przekonująco. Niestety dla Suwerennej Polski, wszystko wskazuje, że moment, gdy opinię publiczną, inną niż betonowy elektorat prawicy, dało się przekonać, że Fundusz Sprawiedliwości był czymkolwiek innym niż partyjną skarbonką po prostu minął, a ten okręt już odpłynął.

Kluczowy dla działaczy partii Ziobry jest przy tym argument: „może to się nie podobać, ale nie łamaliśmy prawa, minister miał prawo zadecydować o takim, a nie innym wydatkowaniu środków”. Będzie on kluczowy nie tylko przed trybunałem opinii publicznej, ale bardzo możliwe, że także w sądach powszechnych, gdy działaczom partii postawione zostaną prokuratorskie zarzuty. Jeśli jednak potwierdzi się to, co mówił Mraz – że w resorcie sprawiedliwości z pełną świadomością finansowano ze środków Funduszu Sprawiedliwości kampanię wyborczą — to mieliśmy do czynienia z naruszeniem prawa i zasad prowadzenia kampanii wyborczej, co może skończyć się nie tylko odpowiedzialnością karną dla polityków winnych tego procederu, ale też cięciem dotacji partyjnej PiS.

Reakcja PiS na kolejne informacje z taśm jest kolejnym – po reakcji opinii publicznej i możliwych problemach prawnych – powodem do zmartwień ziobrystów. Informacje o „limitach Ziobry” i dodatkowych środkach na kampanię z pewnością zirytują koalicjantów Ziobry z Prawa i Sprawiedliwości. W kampanii w 2019 r. Solidarna Polska, choć wcale nie otrzymała szczególnie dobrych miejsc na listach, była w stanie wprowadzić blisko 20 posłów, a więc na tyle liczną reprezentację, że Kaczyński nie mógł zerwać koalicji z Ziobrą bez utraty większości w Sejmie. Teraz okazuje się, że ten sukces, skutkujący czterema latami bardzo trudnych, wspólnych rządów, ziobryści mogą zawdzięczać finansowaniu kampanii w niedozwolony sposób.

W jednym z odcinków „Rodziny Soprano” szefowie potężnej nowojorskiej rodziny Lupertazzi mają już dość trudnej, naznaczonej konfliktami współpracy ze znacznie mniejszą ekipą z New Jersey, która na tle znacznie większych pięciu nowojorskich rodzin w ogóle nie wygląda jak poważna organizacja przestępcza. Podejmują więc decyzję: eliminujemy kierownictwo i przejmujemy, co zostanie.

Możliwe kłopoty z prawem liderów Suwerennej Polski i kłopoty zdrowotne Ziobry umożliwiają teraz Kaczyńskiemu zrealizowanie podobnego scenariusza. Co ostatecznie nie stałoby się z Suwerenną Polską, to z całą pewnością można założyć, że tak doświadczony i tak dobrze odnajdujący się w zarządzaniu przez kryzys polityk, jak prezes PiS, nie pozwoli sobie na to, by nie wykorzystać dla swojej partii okazji, jaką stwarzają problemy koalicjanta od lat sprawiającego mu tak liczne kłopoty.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version