— Ludzie czują się tu, na wschodzie, wydy*** przez zachód [kraju]. To dlatego AfD jest takie silne — mówi Thomas, który pracuje w Dreźnie, stolicy Saksonii. Pojechaliśmy tam, by dowiedzieć się, co sprawiło, że ten region stał się jednym z największych bastionów skrajnej prawicy w Niemczech.

Neustadt (niem. Nowe Miasto) to modna dzielnica Drezna. Sztuka, koncerty, sporo imigrantów. Na początku lat 90. artyści proklamowali tu utworzenie Kolorowej Republiki Neustadtu, miejsca kwitnącej tolerancji, które co roku upamiętnia uliczny festiwal.

Tydzień przed przyspieszonymi wyborami parlamentarnymi Niemcy wkraczają w decydujący moment kampanii. Wszędzie wiszą plakaty, ale na Neustadt próżno szukać tych zawieszonych przez zmierzającą po drugie miejsce skrajnie prawicową partię Alternatywę dla Niemiec (AfD). Partia w sondażach ma 20 proc.

Z pięcioma mieszkańcami Nowego Miasta spotykam się wieczorem w barze, żeby porozmawiać o zwrocie ich kraju w prawo.

— AfD urosło w siłę, bo przez lata nasi politycy bali się zdecydowanych ruchów — uważa Sven, pracownik socjalny, który urodził się Sprembergu w Brandenburgii, 100 km od Drezna. Na AfD głosuje tam prawie 40 proc. wyborców.

— Marazm głównych sił politycznych dał skrajnej prawicy prawo do mówienia, że kraj potrzebuje gruntownych reform. Ale jakie one będą, to już nikogo nie interesuje, bo sam bunt przeciwko establishmentowi jest ważniejszy. Prawie nikt nie wczytuje się w program AfD — mówi Sven.

Szybki przegląd gospodarczych postulatów AfD: obniżenie podatku CIT, zniesienie podatku od spadków, zrezygnowanie z opłat związanych z ochroną klimatu (partia neguje katastrofę klimatyczną), ograniczenie wsparcia dla bezrobotnych. Oszczędności? Rekordowe.

AfD chciałaby, żeby Niemcy opuściły strefę Euro. Według Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego to zmniejszyłoby niemieckie PKB o jedną szóstą.

— AfD wykorzystuje, że w Niemczech zrobiło się drogo — mówi Michael, który pracuje w jednej z drezdeńskich szkół. — Mam wrażenie, jakby wszystko podrożało w ciągu roku o kilkadziesiąt procent. Mój zwykły koszyk zakupowy kosztował kiedyś 30 euro, dziś już prawie 50. A zarabiam tyle samo. Pięć lat temu za wynajęcie czteropokojowego mieszkania w Dreźnie płaciło się 800 euro, dziś między 1200 a 1400.

Tak naprawdę ceny żywności wzrosły rok do roku o 1,4 proc., a większe podwyżki miały miejsce w poprzednich dwóch latach. Ceny wynajmu mieszkań rzeczywiście rosną w szybkim tempie, a na rynku brakuje nawet 700 tys. lokali.

Więcej emocji niż pomysły na uzdrowienie niemieckiej gospodarki (drugi rok recesji z rzędu) budzą deklaracje światopoglądowe i geopolityczne AfD, która reklamuje się jako „partia pokoju”. Chciałby jak najszybciej przestać wspierać Ukrainę i wrócić do współpracy z Rosją — znieść sankcję, a przede wszystkim odblokować możliwość zakupy taniego, rosyjskiego gazu.

Tropów rosyjskich w przypadku tej partii jest sporo. Dziennikarze „Reform News” dotarli do informacji, z których wynika, że poseł AfD parlamentu Saksonii Jorg Dornau jest właścicielem farmy z cebulą na Białorusi. Na plantacjach wykorzystuje się do pracy więźniów politycznych, co narusza prawo międzynarodowe.

To Moskwa płaciła za przelot polityków do AfD Rosji, a rosyjskie trolle wspierały partię w trakcie kampanii w 2024 r. W trakcie ostatniego zjazdu partii większością 69 proc. głosów odrzucono wniosek o potępienie Rosji za wojnę na Ukrainie.

— Wielu mieszkańców wschodnich landów naprawdę myśli, że Rosjanie to nasi przyjaciele i nie stanowią żadnego zagrożenia — mówi Sven. — Co by się stało, gdyby Rosja zaatakowała Polskę? Niektórzy myślą, że aż tutaj Rosjanie przecież nie dojdą. Zatrzymają się we Frankfurcie nad Odrą i powiedzą: „Witajcie, wróciliśmy, jesteśmy braćmi. Przyjaźniliśmy. Pamiętacie?”. W czasach NRD nie lubiliśmy partii, ale do Rosjan mieliśmy sympatię. I to zostało.

— AfD jest silne w Saksonii również dlatego, że ludzie czują się tu, na wschodzie, wydy*** przez zachód — dodaje Thomas, który pracuje w Dreźnie jako specjalista ds. reklamy.

Wspomina, jak po upadku muru, zaczęły padać lokalne fabryki i małe biznesy. — Nikt nie chciał tego, co produkowaliśmy, bo było szare i nijakie w porównaniu z rzeczami z zachodu. Różnica między zachodem a wschodem nigdy tak naprawdę nie zniknęła i ludzie mają już tego dość — mówi Thomas.

Wychowywał się w Riesie, między Dreznem a Lipskiem. Był nastolatkiem, kiedy zamknięto hutę stali i pięćdziesięciotysięczne miasto zmniejszyło się prawie o połowę.

Riesa przebiła się do mediów miesiąc temu, kiedy AfD zorganizowała tam konwencję, na której ogłosiła program wyborczy. Przeciwko zjazdowi protestowało przynajmniej dziesięć tysięcy osób. AfD postulowała w Riesa zamknięcie granic Niemiec, deportacje „w wielkim stylu” pod hasłem „remigracja, zdecydowany sprzeciw przeciwko OZE („zburzenie wiatraków hańby”).

Na tablicach, które trzymali delegaci, pojawiło się hasło, które skandowno na cześć liderki partii Alice Weidel: „Alice für Deutschland”. Nawiązuje ono do sloganu NSDAP „Alles für Deutschland”, którego używanie jest w Niemczech zabronione. Za jego promowanie skazany został lider landowych struktur AfD w Turyngii Björn Höcke (z wykształcenia nauczyciel historii).

Thomas denerwuje się, kiedy rozmawiamy o programie wyborczym AfD. — Zamykanie granic to zły pomysł. Potrzebujemy imigrantów do pracy, bo inaczej będą zaczną maleć nam emerytury. Jesteśmy starym narodem. Kto będzie pracował w zawodach, które Niemców nie interesują?

Szacuje się, że niemiecka gospodarka co roku potrzebuje co najmniej 400 tys. pracujących imigrantów, aby nie przestać się rozwijać. Na rynku brakuje osób z kwalifikacjami — 86 proc. firm zgłasza problemy z obsadzeniem wakatów (badanie ManpowerGroup dla 1050 firm). 1,5 roku temu ówczesny minister pracy mówił, że jeśli Niemcy nie podejmą odpowiednich działań, to do 2035 r. w kraju może brakować 7 mln wykwalifikowanych pracowników.

— Od lat 90. mieliśmy w Niemczech tu naprawdę sielankę — mówi Sven. — Bogaciliśmy się, problemów nie było wcale tak wiele. A teraz wszyscy zaczynają się stresować. Wyborcy AfD to oportuniści, dla których liczy się tu i teraz. Nieważne, co w przyszłości przyniosłyby decyzje o zamknięciu granic czy dogadaniu z Rosją.

Wielu polityków AfD mówi też głośno o wyjściu z NATO. — To wariactwo. Nie mamy silnej armii i każdej chwili ktoś może nas zaatakować i pokonać. Nie rozumiem, jak można tego nie dostrzegać — mówi Sven.

Liczba żołnierzy niemieckiej armii spada od lat pomimo wzrostu rekrutacji. Pod koniec 2024 r. w Bundeswehrze służyło 181 150 żołnierek i żołnierzy. Cel, czyli 203 tys. żołnierzy w 2031 r., według przedstawicieli armii wydaje się nierealny.

— Skrajna prawica zaczyna zjadać resztę sceny na śniadanie — mówi Klaus, który pracuje w Dreźnie jako nauczyciel. — Pomagają im social media, w których AfD wygrywa na wszystkich frontach. Ludzie nie czytają gazet, nie oglądają poważnych programów w telewizji. Wierzą w gów**, które podsuwa im algorytm. A Musk daje AfD i im podobnym swoją platformę na tacy. Mój współlokator jest wykształconym facetem. I nagle po studiach przestał pozyskiwać informację z rzetelnych źródeł. Od tej pory widzi wroga w każdej kulturze, która nie jest jego.

Z badania przeprowadzonego w Niemczech w zeszłym roku przez Fundację Körbera wynika, że trzy czwarte respondentów nie ufa tradycyjnym mediom.

Lina pracuje w Dreźnie w firmie zajmującej się eksportem zagranicznym. Denerwuje ją, że tak dużo mówi się w Niemczech o kryzysie migracyjnym i że stało się to tematem przewodnim trwającej kampanii. — Problemem są złe regulacje, a nie sam fakt, że ludzie zmieniają miejsce zamieszkania. Tak już będzie i musimy się do tego przyzwyczaić — uważa Lina. — To smutne, że AfD łączy wyborców po wsiach, gdzie nigdy nic złego nikogo ze strony migrantów nie spotkało, bo migrantów praktycznie tam nie ma.

Lina dodaje: — Jesteśmy pierwszym światem, przez wieki mogliśmy wyciągać nogi na tyłkach ludzi z całego globu. I teraz oni tu przyjeżdżają, więc musimy sobie jakoś z tym poradzić. Łatwo postawić krzyżyk przy AfD, bo jej postulaty są czymś nowym. Cała reszta polityków tylko walczy ze sobą od lat i nic ciekawego nie wnosi.

— Sukcesem AfD jest to, że wszyscy zaczęli mówić o migracji jak o problemie — dodaje Klaus.

— To wszystko robi się groźne. AfD obrała sobie za cel muzułmanów tak samo jak kiedyś NSDAP Żydów. I wcale nie wszystkim tutaj to przeszkadza — kończy Thomas.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version