Zgodnie z nowymi przepisami kierowca prowadzący w stanie nietrzeźwości straci samochód, jeśli w jego organizmie wykryje się półtora promila alkoholu i więcej. Policja w takich przypadkach zabezpiecza pojazd, a o jego dalszym losie decyduje sąd.
Samochód straci też sprawca wypadku, w którego organizmie wykryje się powyżej jednego promila alkoholu. Prokurator może zdecydować o zabezpieczeniu pojazdu także sprawcy wypadku, który miał w organizmie mniejsze stężenie alkoholu. Pojazd straci również alkoholowy recydywista, czyli osoba, która prowadzi pojazd w stanie nietrzeźwości po wcześniejszym skazaniu za ten czyn. Samochód może stracić też sprawca wypadku, który ucieknie z miejsca zdarzenia, bez względu na to, czy jechał pod wpływem alkoholu, czy był trzeźwy. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Łukasza Zboralskiego, dziennikarza specjalizującego się w tematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Zboralski: To nie jest narzędzie, które rozwiązuje ten problem całkowicie lub nawet w jakimś dużym stopniu
– Jest to jedno z narzędzi, które może pomóc wpłynąć na ludzi, którzy piją i jeżdżą samochodem, robiąc to wielokrotnie mimo wysokich kar więzienia, które za to grożą. Jest to na pewno jakiś krok, który pozwoli w jakimś stopniu ograniczyć to zjawisko – ocenia w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Zboralski.
Jak podkreśla ekspert, 80 proc. odsiadujących wyroki za przestępstwa drogowe w Polsce to recydywiści alkoholowi. – To oznacza, że mamy poważny problem z pewną grupą ludzi, którym niestraszne są kary. To osoby, które często powtórnie wracają do więzienia. Wracają za powtórną jazdę pod wpływem alkoholu albo za spowodowanie wypadku pod wpływem, w którym doszło do odebrania komuś życia lub zdrowia – mówi.
– Ponieważ bardzo często to osoby chore, alkoholicy, oni nie myślą racjonalnie. Podnoszenie kar więzienia, grzywien na nich nie działa. Podnoszenie górnych limitów kar więzienia na nich nie działa – dodaje.
Zdaniem Łukasza Zboralskiego konfiskata pojazdu nie ma być typową karą, ale narzędziem, które pozwoli zabrać auto, by pijani kierowcy nie mieli czym na tę drogę ponownie wyjechać. – To nie jest narzędzie, które rozwiązuje ten problem całkowicie lub nawet w jakimś dużym stopniu. To może być jakieś do 10 proc. mniej tych powrotów na drogę, ale to zawsze jest coś – stwierdza.
W ocenie naszego rozmówcy w tym systemie konfiskaty brakuje jeszcze ważnego elementu. – Powinniśmy zacząć tych ludzi leczyć. Na przykład za powtórną jazdę pod wpływem alkoholu za kierownicą musieliby odbyć przymusowe leczenie w ośrodku dla alkoholików – proponuje ekspert.
Myrcha ostrzega: To prawo będzie martwe
Choć zapisy dotyczące konfiskaty pojazdu 14 marca weszły w życie, to nie wiadomo, czy faktycznie będą funkcjonować. Wiceszef resortu sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha poinformował w Radiu Zet, że nowe prawo będzie w praktyce martwe, bo nie ma gotowych aktów wykonawczych.
Obecne kierownictwo ministerstwa sprawiedliwo¶ci zaproponowało rezygnację z przepisu o obligatoryjnym przepadku pojazdu mechanicznego prowadzonego przez sprawcę na rzecz jego fakultatywności. Wprowadzona ma być również nowa przesłanka orzeczenia nawiązki na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
– Wiceminister sprawiedliwości najpierw powiedział, że to będzie martwy przepis, a potem szybko się z tego wycofał i powiedział, że to jednak wchodzi w życie, chociaż ministerstwo uważa, że powinno to trochę inaczej wyglądać. To, co ja w tym widzę, to fakt, że politycy nowego rz±du, którzy mieli kilka miesięcy czasu na to, by przygotować te przepisy wykonawcze, po prostu tego nie zrobili. Jak najszybciej powinni te przepisy przygotować – podsumowuje Łukasz Zboralski.